Co to za ludzie? Na przykład trzydziestokilkulatka po rozwodzie, która szuka męża i ojca dla swoich trzech córek. Córki pomagają matce wybrać kandydatów. Inny bohater to 18–letni Adam. Chłopak mieszka z babcią, która nie pozwala mu zainstalować sieci w domu, tłumacząc wnukowi, że internet to samo zło. Tych problemów nie ma z kolei Pidbull (pisownia oryginalna – red.) - wytatuowany ochroniarz, który na komputerowych randkach poznał Szaloną Martitę - blondynkę z długimi tipsami.

Autorzy filmu Irena i Jerzy Morawscy chcą pokazać w serialu, że bardzo różni ludzie, niezależnie od wykształcenia i statusu życiowego, szukają miłości w sieci. Że robią to nie tylko młodzi, ale i pięćdziesięciolatkowie. Niektórzy z nich, jak Wiking, nie mają właściwie żadnego innego życia poza internetem - mężczyzna żyje od spotkania do spotkania na czacie ze swoją dziewczyną z Meksyku.

Pierwszy odcinek telenoweli dokumentalnej Polsat wyemitował w środę. Jak na bardzo późną porę ("Kochankowie z internetu" pokazywani są o godz. 23), serial zgromadził całkiem sporą widownię. Obejrzało go 1,6 mln widzów, prawie co czwarta osoba, która miała wtedy włączony telewizor. "To bardzo dobry początek. Liczę na sukces. Tym bardziej że z odcinka na odcinek serial jest coraz bardziej wciągający" - mówi Bogusław Chrabota, redaktor naczelny Polsatu.

Poprzednie seriale Ireny i Jerzego Morawskich dotykały ważnych problemów społecznych. "Serce z węgla" mówił o życiu górników, ale największe emocje wzbudziła "Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym". Filmem o kulisach branży erotycznej zajęła się nawet Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.





Reklama