Na Toronto International Film Festival, uznawanym za najważniejszy festiwal filmowy po Cannes, będzie można zobaczyć 258 filmów fabularnych i 81 krótkometrażowych z 59 krajów. Wśród tych 339 filmów 234 to pokazy premierowe. Do festiwalu zgłoszono 3526 filmów (w ubiegłym roku zgłoszono 3 tys. filmów), spośród których wybrano te, które ma zobaczyć, jak się szacuje, pół miliona widzów.

Reklama

Polski film na TIFF to "Chrzest" Marcina Wrony, pokazywany w kategorii "awangarda". Polskich akcentów jest jednak więcej - od tygodnia trwa wystawa polskiego plakatu filmowego z Muzeum Plakatu w Wilanowie, współorganizowana przez polski konsulat generalny w Toronto. Pokazy filmów na TIFF zaczną się w czwartek od filmu kanadyjskiego "Score: A Hockey Musical" z Olivią Newton-John, pamiętaną przede wszystkim z filmu "Grease". Film jest, oczywiście, o hokeju.

Do Toronto ściągają już gwiazdy filmu. Gazety radzą, by amatorzy oglądania aktorów na czerwonym dywanie, a nie tylko na ekranie, ustawiali się przede wszystkim przy Roy Thompson Hall czy pod hotelem Four Seasons, wyliczają też butiki i kluby, w których gwiazdy lubią gościć. Będzie na kogo popatrzeć, do Toronto przyjeżdżają m.in. Catherine Deneuve, Uma Thurman, Clint Eastwood, Robert de Niro, Javier Bardem, Colin Firth, Marion Cotillard, James Franco, Ryan Reynolds, Megan Fox, Natalie Portman, Martin Sheen czy Matt Damon. Lista sławnych gości jest bardzo długa, są na niej nie tylko aktorzy czy reżyserzy, spodziewany jest np. twórca potęgi Microsoftu Bill Gates, który ma wziąć udział w jednej z dyskusji, czy Bruce Springsteen.

Torontoński festiwal jest organizacją non-profit. Szacuje się przy tym, że ekonomiczne efekty TIFF to 170 mln dolarów kanadyjskich (ponad pół miliarda złotych). Wszystko zaczęło się w 1976 roku od "Festiwalu Festiwali", czyli przeglądu najlepszych filmów z różnych festiwali na świecie. Tegoroczny TIFF jest już 35. spotkaniem miłośników kina w Toronto.

Reklama