Trudno się nie zakochać w jej grze – jest pełna życia. Można oczywiście szukać argumentów i epitetów, które to lepiej uzasadnią. Wielka wrażliwość, muzykalność, techniczna łatwość pokonywania największych pianistycznych trudności, szczęście do wielkich nauczycieli, oddanie muzyce.
Urodziła się 5 czerwca 1941 roku w Buenos Aires. Nad rozwojem jej talentu czuwała przede wszystkim matka – ekonomistka o socjalistycznych poglądach i żydowskich korzeniach. Ojciec był z przekonania liberałem, z wykształcenia ekonomistą, a z zamiłowania artystą.
W wieku 5 lat trafiła do klasy Vincenzo Scaramuzzy – wielkiego pianisty i pedagoga, który budził postrach wśród młodych pianistów. Zanim skończyła 10 lat, miała za sobą wiele występów publicznych, a w repertuarze m.in. Koncert fortepianowy d-moll Mozarta oraz I Koncert fortepianowy C-dur Beethovena i mogła oba zagrać jednego wieczoru. Rodzinne miasto opuściła w 1955 roku, by studiować u Friedricha Guldy – pianisty, który z powodzeniem łączył świat muzyki poważnej i jazzowej. Nie prowadził klasy fortepianu, nie udzielał prywatnych lekcji, ale dla niej uczynił wyjątek. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. W 1957 roku Martha zachwyciła jurorów dwóch wielkich konkursów – w Bolzano i Genewie – i wygrała oba. Wielka kariera stała otworem – oferty koncertowe, fonograficzne i artystyczne środowisko. Kuszące i niebezpieczne. Rodzące się w głowie wątpliwości miał rozwiać wielki pianista – Arturo Benedetti Michelangeli. Została jego uczennicą i przez ponad półtora roku nie występowała publicznie. Kiedy wróciła, olśniła wszystkich jeszcze bardziej. Tryumf w konkursie chopinowskim w Warszawie wywołał kolejną falę zainteresowania, która nie słabnie.
W jednym z nielicznych wywiadów udzielonych w tym roku mówiła, że z okazji urodzin życzyłaby sobie mniej koncertów. Dla wszystkich, którzy ją uwielbiają, spełnienie tego życzenia byłoby bolesne. Już od początku lat 80. Argerich ogranicza solowe występy. Na szczęście wciąż chętnie występuje z gronem znakomitych, zaprzyjaźnionych muzyków (m.in. Mischą Maiskym, Gidonem Kremerem, Nelsonem Freire i Stephenem Kovacevichem). Nie wchodzi do studia, by nagrywać kolejne płyty, ale zgadza się na publikowanie koncertowych interpretacji. Wraca często do utworów, które wykonywała setki razy – Koncertu G-dur Ravela, Koncertu e-moll Chopina, Koncertu C-dur Prokofiewa – i zawsze sprawia wrażenie zachwyconej tą muzyką, jakby sama odkrywała na nowo świetnie znane partytury. Autentycznie żyje muzyką – czemu dała dowód na ubiegłorocznym festiwal "Chopin i jego Europa" w Warszawie. W ostatniej chwili zgodziła się wystąpić w duecie z Marią Jočo Pires i po raz pierwszy grała publicznie na historycznym fortepianie. Barwne życie – z wszystkimi radościami, wątpliwościami, namiętnościami i nieoczekiwanymi zwrotami akcji – odbija się w jej interpretacjach. Genialnych, bo prawdziwych.
Reklama