Las Vegas jest nie tylko światową stolica hazardu, ale i miejscem, gdzie w ekspresowym trybie zawiera się małżeństwo. Dlatego do miast kasyn i kaplic, w których bierze się ślub bez wysiadania z samochodu, przyjeżdża malownicza para.

Reklama

On przyrzekł swojej matce tuż przed śmiercią, że nigdy się nie ożeni, a ona postanowiła ultimatum: małżeństwo albo rozstanie. Na krótko przed ceremonią niedoszli kochankowie staną przed jeszcze jednym wyzwaniem. Na przeszkodzie ich związku stanie Tommy Korman, podtatusiały gangster, który zagra z Jackiem w pokera. Stawką będzie noc, którą zwycięzca partyjki spędzi sam na sam z Betsy... Fabuła „Miesiąca miodowego w Las Vegas” nie jest skomplikowana, ale też nie to w tej sympatycznej komedii (1992) jest najważniejsze. Reżyser Andrew Bergman podśmiewa się nie tyle z nowoczesnych nowożeńców, których uosabiają Jack i Betsy, ile z Ameryki, dla której znakiem rozpoznawczym, ikoną, punktem odniesienia (przykłady można długo wyliczać) jest Elvis Presley. Miliony Amerykanów jak najbardziej na serio wierzą, że zmarły lat temu król rock’n’rolla sfingował swoją śmierć, zmienił tożsamość i dożywa starości incognito.

Kult Presleya jest głównym tematem filmu, w którym pojawia się 20 piosenek gwiazdora w wykonaniu jego samego oraz takich tuzów jak Bryan Ferry, Billy Idol czy Bruce Springsteen. Elvis pojawia się na ekranie także w innych wersjach - jest nawet scena, w której fruwa. Właściwie rola Jacka, którego gra Nicolas Cage, uhonorowany nominacją do Złotego Globu, jest skrojona na karykaturę hollywoodzkich filmów o Presleyu i tych nakręconych z jego udziałem. Cage kolejny raz, po „Dzikości serca” Davida Lyncha, kontestuje i parodiuje króla. Dlatego choć fabuła „Miesiąca miodowego w Las Vegas” przypomina „Niemoralną propozycję”, jest zupełnie innym filmem niż obraz Adriana Lyne’a. Inaczej niż Lyne Bergman nie zajmuje się problematyką moralną i nie roztrząsa etycznych dylematów, które w tej bądź co bądź dziwacznej sytuacji powinny zajmować bohaterów. Reżyser z premedytacją zepchnął je na dalszy plan, eksponując presleyowską parodię i wątki komiczne wynikające z absurdalnych obietnic i równie dziwacznych sposobów ich ominięcia. „Miesiąc miodowy w Las Vegas” to także kawał solidnego aktorstwa. Cage’owi w roli tupeciastej narzeczonej partneruje świetna Sarah Jessica Parker, zaś ich związek próbuje pokrzyżować grający mafiosa James Caan, pamiętny Sonny Corleone z „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli.