Ten utalentowany amerykański komik, znany z filmów, takich jak "Evan Wszechmogący", "Mała Miss" czy "40-letni prawiczek", wciela się tu w postać Michaela Scotta, menedżera firmy produkującej papier Dunder Mifflin, przekonanego o swoim wybitnym talencie do kierowania ludźmi. W rzeczywistości jednak zamiast zajmować się pracą, wymyśla rozmaite głupawe żarty, które w założeniu mają rozluźniać pracowników, niestety częściej wprawiają ich w zażenowanie lub irytację. Michael Scott jest przy tym osobą o odrażającym charakterze, całkowicie pozbawioną wyobraźni, czy jakichkolwiek zasad. Poniża i dręczy swoich podwładnych, przekonany, że ci darzą go nieustającym uwielbieniem, bo jest tak niesamowicie luzackim szefem - przyznaje im wzorowane na Oscarach złote statuetki, lub przemawia do nich głosem Yody z "Gwiezdych wojen", co jest wszakże prześmieszne i sprawdza się w każdej sytuacji.

Reklama

Zrealizowane w konwencji quasi-dokumentalnej (tzw. mocumentary) "Biuro" cieszy się ogromną popularnością w Stanach, gdzie emitowany jest właśnie czwarty sezon. Brutalnie szczery portret biurowego ekosystemu, w którym oprócz szefa ważne role odgrywają także dwaj toczący ze sobą nieustającą wojnę podjazdową sprzedawcy (Rainn Wilson i John Krasinski) oraz atrakcyjna recepcjonistka (Jenna Fisher) przypadł do gustu także krytykom, którzy nagrodzili serię dwoma Złotymi Globami i trzema Emmy Awards.

Twórcą tej komedii, której oglądanie wywołuje zarówno śmiech, jak i graniczące z bólem zażenowanie, jest angielski komik Ricky Gervais. Amerykański serial jest bowiem remakiem emitowanej przez BBC wersji brytyjskiej z 2001 roku, w której sam Gervais zagrał głupawego szefa. Zarówno rola, jak i serial przyniosły mu zasłużoną sławę i umożliwiły rozpoczęcie kariery za oceanem. Gervais wraz ze swym przyjacielem i współpracownikiem Stephenem Merchantem wynaleźli bowiem nowy typ okrutnego humoru, który w najboleśniejszy sposób obnaża ludzką małość i głupotę. Stworzone przez nich postaci, takie jak szef z "Biura" czy niezrealizowany aktor z "Extras" (emitowanego przez HBO jako "Statyści") to żałosne, odpychające, a przy tym niezwykle realistycznie oddane kreatury. Jak mawia Gogolowski Rewizor: "z siebie samych się śmiejecie" i zapewne dlatego tak trudno to znieść.