W oświadczeniu, wydanym przez grecki parlament, Byron został określony jako "człowiek, który głęboko wierzył w wartości demokratyczne i hellenizm". 36-letni poeta zmarł w 1824 roku na zapalenie płuc, którego nabawił się w twierdzy Missolungi. Przybył tam, by osobiscie wesprzeć antytureckie powstanie. Wcześniej pomagał walczącym o niepodległość Grekom finansowo. Równie intensywnie angażował się w sprawę zjednoczenia Włoch.

Reklama

Byron nie był sam. Grecka irredenta cieszyła się w kręgach kulturalnych elit Europy jednoznaczym poparciem. Do militarnej interwencji wzywali zachodnie rządy wykształceni w duchu kultury antycznej - Percy Bysshe Shelley, Johann Wolfgang Goethe, Friedrich Schiller, Victor Hugo i Alfred de Musset. Ale to autora "Giaura" Grecy zachowali we wdzięcznej pamięci. Już siedem lat temu Greckie Stowarzyszenie Byronowskie proponowało rocznicę śmierci brytyjskiego poety obchodzić jako "Dzień Filohellenizmu i Międzynarodowej Solidarności".

W Missolungi znajduje się symboliczny grób Byrona. Natomiast w ojczyźnie był - delikatnie mówiąc - postacią kontrowersyjną. Nawet jedna z jego kochanek twierdziła, że Byron jest człowiekiem "szalonym, złym, i znać go niebezpiecznie". Odkąd wyszedł na jaw jego romans z przyrodnią siostrą, żaden przyzwoity Anglik nie chciał podawać mu ręki. Opactwo Westminsterskie w Londynie odmówiło pochowania szczątków skandalisty w Zakątku Poetów, gdzie spoczywają wybitni literaci. Dopiero po latach umieszczono tam tablicę poświęconą Byronowi.