Pierwsze wydanie słownika ukazało się w 1935 roku. Liczył on wówczas 2000 haseł związanych z pijaństwem. Znalazły się w nim przyśpiewki, powiedzenia i toasty, znane zarówno z literatury klasycznej, jak i z mowy potocznej. Od czasu powstania tuwimowskiego dzieła, polska kultura picia oczywście znacznie się wzbogaciła. Polska w tym czasie przeżyła wszak dwie okupacje i jedną wojnę, a jak wiadomo w sytuacjach kryzysowych pociąg Polaków do kieliszka się wzmaga. Na dodatek od blisko dwudziestu lat Polacy mają dostęp do takich trunków, o jakich nie śmiały marzyć poprzednie pokolenia, choć można podejrzewać, że od większości z nich naszych przodków chyba by zemdliło.

Reklama

Wszystkie te doświadczenia musiały odcisnąć swoje piętno. Uzupełnienie słownika o nowe pijackie hasła okazało się więc nieodzowne. Powstałą przez lata lukę w najnowszym wydaniu udało się wreszcie uzupełnić, a dokonał tego Piotr Bikont. Zrobił to starannie, niczego chyba nie przeoczając, choć nie oznacza to oczywiście, że „Polski słownik pijacki” jest już dziełem skończonym. O nie. W pocie czoła pracują następne pokolenia twórców! I kto wie, czy ich dzieła nie są bardziej cenione przez współczesnych niż te zebrane przez Tuwima. Jednak klasykę wypada znać…