"Uwielbiam ludzką opowieściologię, historie, które słyszę od oglądających moje projekty. Pokazuję je później w kolejnych pracach" - mówi Kuśmirowski. We wrześniu 2007 podczas pracy nad "Odczarowaniem" dla zielonogórskiego BWA artysta odtworzył proces ekshumacji. Do parku Tysiąclecia ściągnął koparkę. Po dwóch, trzech ruchach łyżki powstał głęboki dół. W nim Kuśmirowski osadził wykonane z gipsu ludzkie kości. Projekt wywołał sporo emocji, bo park rzeczywiście powstał na miejscu starego cmentarza, a mieszkańcy Zielonej Góry pamiętali jeszcze likwidacje pochówków, które odbywały się tu w latach 60.

Reklama

"Ludzie mówili: no tak, wtedy ekshumacją przymusowo zajmowali się więźniowie, na pewno zrobili to niedokładnie. Opowiadali o dzieciach, które tuż po wojnie grały w piłkę ludzkimi czaszkami" - tłumaczy artysta. Horror, zaskoczenie i aura tajemnicy jak z gotyckiej powieści to jedne z ulubionych wątków Kuśmirowskiego. Te same stylistyczne zabiegi konsekwentnie wykorzystuje w swojej najnowszej pracy w pomorskim Świeciu. Tu też powołuje do życia zaskakującą przestrzeń, a także zbiera ludzkie historie zamknięte w przedmiotach.

Zaświecić projektem

Świecie to niespełna 35-tysięczne miasto, była siedziba krzyżacka. Pruskie korzenie tego miejsca są doskonale widoczne. To dość jasny kod kulturowy: domy o budowie szachulcowej, wymiecione do czysta chodniki, liście palone w pryzmach na podwórkach. No i przede wszystkim symbol przynależności do Pomorza, mentalny i geograficzny znacznik - ruiny zamku krzyżackiego tuż nad Wdą. Dziś raczej kupa cegieł z wyraźnie zaznaczoną częścią baszty niż zwarta budowla. Do środka można się dostać po nadrzecznym wale albo mijając miejskie podwórka. W lecie odbywają się tu rycerskie turnieje i maratony śpiewania piosenek. Właśnie tu w środku ciepłej błotnistej zimy trafił Robert Kuśmirowski. Po Bognie Burskiej, Elżbiecie Jabłońskiej i grupie Twożywo wziął udział w lokalnym, animacyjno-warsztatowym projekcie "Przebudzenie". Artystom z głównego galeryjnego obiegu wytyczono nieproste zadanie - mieli stworzyć trochę artystyczny, a trochę aktywizujący projekt, który trafiłby do lokalnej społeczności. Co zrobił Kuśmirowski? Poprosił świecian o oddanie mu niepotrzebnych sprzętów, zbywających albo bezużytecznych przedmiotów. A następnie przekształcił je w niewielką, ale trzymającą w napięciu instalację. Umieścił ją w samym symbolicznym centrum miasta i jednocześnie w miejscu absolutnie martwym - na zamku krzyżackim.

Reklama

Praca zajmuje jedną z zamkowych wnęk. Przypomina otwarte pudełko, którego trzy ściany tworzone są przez ceglane mury. W pudełku znalazły się podarowane przez mieszkańców domowe obiekty: podgrzewacz do pościeli, stare krzesło, zakurzone skrzypce w futerale, ale też tablica z napisem "skup trzody chlewnej". Wszystkie przedmioty zatopione zostały w grubej warstwie błotnistej masy wylanej na zamkowej posadzce. Spowija je warstwa pracowicie rozpylonego przez artystę kurzu i misternie udrapowanych pajęczyn. Kuśmirowski konstruuje dość przerażający pokój niezwykłości - klasyczną kolekcjonerską wunderkamerę na wzór tych, które od XVIII wieku tworzyli zamożni zbieracze. Tyle że to niezwykłości na opak - takie, które jeszcze niedawno leżały ma okolicznych strychach i podwórkach. Zestawione razem i przykryte dodatkową sztuczną patyną tworzą instalację, która wygląda jak scenografia filmu grozy. W "Przebudzeniu" brakuje w zasadzie tylko szafy z trupem. Konwencją martwej i przywracanej do życia materii artysta gra bardzo umiejętnie. Wykorzystane przez niego przedmioty są trochę jak zombie - nieżywe i toczone rozkładem, ale w każdej chwili gotowe, żeby obudzić się i stworzyć nowy byt, układ, instalację.

Styropianowy pociąg

Projekt Kuśmirowskiego wykorzystuje strategię konkretyzacji typu idealnego. Artysta wykreował izbę pamięci, ale taką, która nie wzorowała się na żadnej istniejącej przestrzeni. To drobiazgowy i kunsztowny model jakiegoś fragmentu rzeczywistości, która teoretycznie mogłaby istnieć - rupieciarni, muzealnego zbioru, archiwum. Każdy z elementów układanki, którą serwuje twórca, jest autentyczny i ma własną historię, ale złożone razem wytwarzają tylko ułudę. Takie działanie nie jest w pracach Kuśmirowskiego niczym nowym. Artysta nazywany jest "geniuszem atrapy" i "genialnym imitatorem". Podczas berlińskiego biennale w 2006 roku w byłej szkole dla żydowskich dziewczynek na Augustrasse stworzył idealny model wagonu. Śrubki, mechanizmy, kółka były tym razem idealną kopią historycznego pojazdu, tyle że wykonaną… ze styropianu. Kto nie dotknął instalacji i nie zapytał się, jak prawdziwy wagon mógłby zostać przetransportowany do wnętrza klasy, tkwił w przekonaniu, że to autentyczny obiekt z epoki. Inną zegarmistrzowską inicjatywą Kuśmirowskiego była budowa cmentarza - najpierw w berlińskiej galerii Johnen und Schottle, później w warszawskiej fundacji galerii Foksal. Kurz, brud i spękana, ceglana brama - tu też wszystko powstało z kartonu i styropianu, a efekt finalny z niezwykłym powodzeniem imituje cmentarze niczym z ilustracji w powieści grozy.

Reklama

Wypracowywanie patyny

Kuśmirowski swoje artystyczne poszukiwania koncentruje na tworzywie, materii sztuki. Dla twórcy nie jest ważny ani koncept, ani proces, ale fizyczny wymiar projektu. Nawet działania, które miały charakter performance’u, konstruował w taki sposób, żeby pozostał ich fizyczny, przedmiotowy zapis.

Z drugiej strony właśnie z tworzywem sztuki Kuśmirowski dokonuje największych manipulacji. Artysta podnosi styropian i karton do rangi niby-kamienia filozoficznego, z którego można wytworzyć dosłownie wszystko. Z uwagą przygląda się przedmiotom, które kiedyś powołano do życia. Nawet jeśli decyduje, żeby obiekty pozostałe brudne i zakurzone, traktuje je z pedantyczną uwagą właściwą drogocennemu eksponatowi w muzeum - patynuje, pokrywa kurzem. Ten wymiar uwagi, jaką artysta poświęca materii, widać też w świeckim "Przebudzeniu". Tuż obok zatopionej w błocie instalacji znalazła się gablota do złudzenia przypominająca muzealną witrynę. W niej - kielichy, serwety, sztućce. Trochę jak w starej wiejskiej zakrystii. Ale to również obiekty, które mieszkańcy miasta uznali za zbędne i oddali artyście, ciąg dalszy lokalnego odzyskiwania przedmiotów. To, czy wylądują w błocie, czy wypolerowane za szkłem, było wyłącznie jego arbitralną decyzją.

Materiałowe dociekania artysty, refleksja nad rzemieślniczą strukturą sztuki będą również tematem najbliższej wystawy Kuśmirowskiego w krakowskim Bunkrze Sztuki (otwarcie 6 stycznia). O tej ekspozycji artysta mówi, że będzie to opus magnum - w przestrzeni galerii znajdą się zbiory wszystkich przedmiotów, które zgromadził twórca. W tym również niewykorzystane przedmioty ze Świecia - plastikowe banany, umywalki i stare buty. Obok znajdą się przedmioty z kolekcji starej krakowskiej rodziny… Ze wszystkiego, jak obiecuje artysta, wytworzy się nowy porządek. Bo Kuśmirowski to nie kuglarz, ale zręczny konstruktor przedmiotów i sytuacji.

---

Robert Kuśmirowski "Przebudzenie"
Zamek krzyżacki (po umówieniu)
Świecie, do 1 stycznia