Kiedy chodziłam już do starszych klas podstawówki, umówiłyśmy się z koleżanką, że kolejno będziemy odwiedzać wszystkie kinoteatry we Lwowie. Nie chodziło o żadne konkretne produkcje, tylko o to, żeby zobaczyć, jak każde kino w środku wygląda, poczuć jego atmosferę. Doszło do tego, że w rezultacie wiele przebojów kinowych z tamtych lat oglądałyśmy po kilka razy, bo akurat kolejno wyświetlano je w kinach, które odwiedzałyśmy. Dziś rzadko wybieram się do kina. Wolę raczej wieczór filmowy w domu w towarzystwie przyjaciół.

Reklama
podróże

Mają dla mnie znaczenie, ale raczej nie wtedy, gdy są wyjazdem służbowym mającym na celu promocję książki. Wtedy nie ma na nic czasu, lecisz z hotelu na spotkanie z czytelnikami, wieczorem znowu do hotelu, padasz ze zmęczenia. Czasem się uda coś zobaczyć, kogoś spotkać, ale to rzadkość. Lubię wyjazdy, na które mogę zabrać rodzinę. Nie jestem zresztą przekonana, że ciągłe bycie w ruchu to najlepszy sposób na życie. Nie ma się wtedy zbyt dużo czasu dla siebie, dla pracy. Ja wolę rzadsze wyjazdy, one zostawiają we mnie silniejsze wspomnienia. Staram się podróżować niekoniecznie trasami z popularnych przewodników. W ubiegłym roku np. wybraliśmy się z mężem, naszymi dziećmi, kuzynką i dziećmi znajomych do drewnianej chatki nad Morzem Azowskim, na najmniejszej plaży Europy, która ma tylko pół kilometra. Warunki były wręcz polowe, sami musieliśmy sobie gotować, chodziliśmy na długie spacery. To były intensywne trzy tygodnie. Ale właśnie takie lubię.

praca

Nie wydaje mi się, żebym mogła zajmować się czymś innym niż literaturą. Gdybym czuła, że mogę, to bym pewnie chciała, a gdybym bardzo chciała, to znalazłabym sposób. A skoro do tej pory nic takiego nie nastąpiło, to mogę się wyluzować. Ja od dawna wiedziałam, że chcę pracować z tekstem, ze słowem. Choć na początku moja praca była katorgą. Redagowałam program telewizyjny. Jak nietrudno się domyślać, długo nie zagrzałam miejsca w tej redakcji, no bo jak tu trzymać kogoś, kto nie widzi różnicy między kolejną słynną młodą hollywoodzką gwiazdą i jej koleżanką po fachu? Tłumaczeniem literatury zainteresowałam się na studiach w Niemczech, na wydziale slawistyki. Jeden z wykładowców kazał mi w czasie zajęć tłumaczyć ad hoc, na głos, „Lalkę” Prusa. W połowie semestru miałam serdecznie dość. Ale zainteresowanie zabawą słowem w przekładzie literackim nigdy mi już nie minęło.

Reklama
imprezy

Nie przepadam za dużymi imprezami, koncertami. Dla mnie spotkanie z kulturą to dość intymne przeżycie, czytanie książki, dobry film. Ale w związku z tym, że piszę do prasy o wydarzeniach kulturalnych, często po prostu muszę wziąć w czymś udział. I wtedy prawie zawsze odzywa się taki inflacyjny mechanizm. Włącza mi się wręcz chęć unikania spędów. Tym bardziej selektywna jestem, jeśli chodzi o wybór wydarzeń kulturalnych, w których chcę uczestniczyć nie dlatego, że muszę. Kameralny koncert jazzowy w małym klubie to też dla mnie idealny pomysł na wieczór, bo kocham jazz. Choć z rozrzewnieniem też wspominam pirackie kasety w muzyką Michaela Jacksona.

dzieciństwo
Reklama

Kiedy byłam mała, chciałam sprzedawać lody. I koktajle mleczne. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, w sklepach spożywczych sprzedawano właśnie taki miks mleka, lodów i jakichś owoców albo soku czy dżemu. Wypicie szklanki takiego koktajlu oraz soku pomidorowego – to był nieodzowny element moich wspomnianych już przeze mnie wypraw z koleżanką do kina. Dziś nie znam już odpowiedzi na pytanie, dlaczego taką dietę uważałyśmy wtedy za najlepszą. To był rytuał. Pamiętam też, że gdy w dzieciństwie kiedyś ponad miesiąc chorowałam, udawałam w domu, że prowadzę bibliotekę. Wypisywałam mnóstwo karteczek, segregowałam książki. Co tu dużo mówić – nudy. Dziś sama mam dzieci. Mój starszy syn dostał w prezencie gwiazdkowym teatr lalkowy, którym uwielbiamy się bawić. Robimy przedstawienia dla jego młodszej siostry. Sam ostatnio się mocniej zainteresował literacką stroną życia. W szkolnym przedstawieniu otrzymał rolę pomidora i był niezadowolony z zaproponowanych mu rymów.

architektura

Ważne jest dla mnie to, co mnie otacza, ale nie mam przygotowania teoretycznego, aby się na ten temat fachowo i kompetentnie wypowiadać. Gdy studiowałam, nie było przedmiotów, na których mogłabym się np. nauczyć, jak rozpoznawać style architektoniczne. Dziś staram się to trochę nadrobić na własną rękę. Gdy spaceruję po mieście, próbuję uświadomić sobie charakter tego, co widzę wokół. Ale nie oszukujmy się, to wszystko ma charakter wysoce amatorski. Umiem głównie powiedzieć, czy coś mi się podoba, czy nie. Tego mi brakuje, szczególnie że mieszkam w takim mieście jak Lwów. Ono aż się prosi o architektoniczną znajomość detalu.

-------------------------------------

* NATALIA ŚNIADANKO – ukraińska pisarka i tłumaczka, rocznik 1973. Mieszka we Lwowie. Jest autorką m.in. wydanych po polsku książek „Kolekcja namiętności” oraz „Ahantahel” (wyd. Czarne). Śniadanko jest również tłumaczką literatury, m.in. z języka polskiego, rosyjskiego i niemieckiego. Spod jej ręki wyszły przekłady na ukraiński, np. Miłosza, Iwaszkiewicza, Herberta, Brzechwy.