TOM CLANCY’S H.A.W.X.
Ubisoft Romania, dystr. Ubisoft Polska
PC, fonia PL, napisy PL, PEGI: 12+

p

Reklama

Kierowanie wirtualną kopią współczesnego myśliwca nie jest piorunującym przeżyciem. Strzela się do graficznych symboli generowanych przez system namierzania, jeszcze zanim cele staną się czymś bardziej konkretnym od kropki. Pociski rakietowe same mkną do celu, a używanie karabinka jest ostatecznością. Angażujące pół komputerowej klawiatury gry symulacyjne wymarły (nie tęsknię), a zręcznościowym pozostało rozwijanie grafiki, dopracowywanie kontaktów ze skrzydłowymi czy doklejanie rozbuchanych wątków fabularnych, które i tak nie trzymają się skrzydeł.

Reklama

Dobrze zatem, że gra lotnicza Ubisoftu relacjonuje wydarzenia oszczędnie, zgodnie z założeniami parasolowej marki „Tom Clancy’s”. W 2014 roku amerykański pilot opuszcza Altitude Warfare eXperimental Squadron (Eksperymentalną Eskadrę do Walk Wysokopułapowych), najmując się u prywatnego kontraktora. Ma okazję bronić Rio de Janeiro przed inwazją południowoamerykańskiej koalicji, ale rozwój wypadków przenosi go również nad Los Angeles i Waszyngton – wszystkie wiernie odtworzone na podstawie zdjęć satelitarnych. Na ziemi dzieją się rzeczy jak z serialu „24 godziny”, ale gracz dowiaduje się o tym z suchych odpraw i doniesień w trakcie lotu.

Jest idiotycznie łatwo. Obserwowany z kokpitu lub zza ogona samolot jest zabezpieczany na wszelkie sposoby przed błędami pilota, zabiera na pokład absurdalne liczby rakiet i bomb oraz najwyraźniej nie zużywa paliwa, nawet lecąc bez przerwy na dopalaczach. Nie ma startu i lądowań, a lotnik to chłop ze stali równie odporny na przeciążenia, jak jego maszyna. Gdy nie wiadomo, jak usiąść na ogonie rywala albo podlecieć z właściwej strony do artylerii usadzonej na zboczu góry, pomaga wskazujący drogę tunel z wyświetlonych trójkątów. Nadlatujące pociski rakietowe łatwo myli się szybkim zakrętem. Pierwsze misje zlatują szybko czy to w towarzystwie komputerowych skrzydłowych, czy po wymianie ich na trzy osoby w sieciowym trybie współpracy. I kiedy wydaje się, że z tych gatunkowych ram więcej już się nie wyciśnie, nadlatuje opcja wyłączenia asysty.

Można teraz wykonywać ciaśniejsze zwroty i niedorzecznie skuteczne poślizgi na hamulcach aerodynamicznych, ryzykując utratę siły nośnej. Najważniejsze jednak, że kamera oddala się od myśliwca, z celowym chybotem starając się utrzymać go w kadrze razem z namierzanym celem. To nie zawsze dobrze wpływa na sterowanie, ale nagle widać, jak myśliwiec miota się w powietrzu, gdzie zakręcają rakiety, i jak bardzo kluczą samoloty wroga. Loty stają się dynamiczne i emocjonujące, za co grze należy się punkt więcej.