Powieść zgrabnie lawiruje między dramatem a satyrą. To historia dwóch zaprzyjaźnionych małżeństw - wyzwolonego, bezdzietnego związku lekarki Klary i Jacka, natchnionego architekta, oraz tradycyjnego, otoczonego gromadą potomstwa stadła Joanny i Marka, prawicowego konserwatysty.

Reklama

Książka Gretkowskiej jest w dużej mierze krytyką mężczyzn - istot słabych, dwulicowych, infantylnych i ślepych. Symboliczna jest tu zarówno wieczna depresja Jacka, eskapizm wynikający z jego nieumiejętności zmierzenia się ze światem, jak i świątobliwa hipokryzja Marka, któremu kolejni katoliccy koledzy załatwiają ciepłe posadki, a który w kluczowym momencie podejmuje decyzję zaprzeczającą wszystkiemu, co z takim zapałem głosił.

Mężczyźni wychodzą z mody - mówi wyraźnie pisarka. Przyszłość należy do kobiet. To zabawne, jaką Manuela Gretkowska przeszła metamorfozę - ze skandalistki w moralistkę.

"Kobieta i mężczyźni" jest w porównaniu z większością chłamowatej produkcji z kręgu tzw. literatury kobiecej niczym lśniący jaguar zaparkowany przy starym polonezie. Gretkowska to pisarka pewna warsztatu, sprawna w rysowaniu portretów, zwłaszcza kobiecych (choć androgyniczny psycholog Paweł też jest postacią co najmniej intrygującą), ironiczna, pyskata, gorzka w spojrzeniu na świat.

Reklama

Mam jednak wrażenie, że to książka pozbawiona adresata. To nie zarzut. Ów brak wynika raczej z przykrych właściwości konsumentów kultury w Polsce.

Dla feministek "Kobieta i mężczyźni" ma zbyt mało rewolucyjnego ognia. Dla zwolenników prawicy - zbyt wiele zgryźliwych uwag o religijnej hipokryzji, nie wspominając już o satyrze na otoczone męskim kultem Opus Dei czy niekonwencjonalnym wykorzystaniu wizerunku Jana Pawła II. Dla czytelniczek romansów miłość w wykonaniu bohaterów Gretkowskiej jest kompletnie nie do przyjęcia - nie dość, że uprawia się tu ostry seks, co nie pasuje do sentymentalnego formatu, to jeszcze uczucia okazują się ślepe, naiwne, niedojrzałe czy wręcz idiotyczne.

Brakuje tu nagłych olśnień oraz wyciskających łzy spotkań na mostach i peronach. Intelektualiści nie znajdą zaś w "Kobiecie i mężczyznach" swoich ulubionych wytrychów myślowych: intertekstualności, gry konwencjami, narracyjnego wyczerpania oraz innych podobnych bzdetów.

I co w związku z tym? Książkę Gretkowskiej warto czytać wbrew ideologicznym modom i oczekiwaniom. Wtedy być może poczujemy niepokój: Czy aby nasze własne życie nie jest podobnie splątane jak losy bohaterów "Kobiety i mężczyzn"? Czy nie wpadamy w te same pułapki i nie ulegamy tym samym iluzjom?


"Kobieta i mężczyźni"
Manuela Gretkowska, Świat Książki 2007