Marni pisarze nie umieją się bać, potrafią tylko małpować stereotypowe lęki zastygłe w zbiorowej wyobraźni. Wielkie obsesje są miarą wielkiego pisarstwa. Gdyby przyjrzeć się arcydziełom światowej literatury pod tym kątem, dałoby się z nich wydestylować czysty obłęd pod różnymi postaciami. Nie mam tu na myśli strachu zrytualizowanego, zamkniętego w ciasnej konwencji horroru czy thrillera, ale pewne zasady elementarnie organizujące sposób postrzegania świata.

Reklama

Psychologowie ewolucyjni twierdzą, że ludzki umysł przez setki tysięcy lat zdołał wykształcić nieświadome mechanizmy podtrzymujące iluzję spójnej rzeczywistości, automatyczne procesy samooszukiwania się, które pozwalają niekłopotliwie istnieć w obliczu nieuchronnej śmierci. Można wobec tego każdą chorobę psychiczną potraktować jako sytuację, w której nagle wyłączają się systemy ochronne i świat staje przed człowiekiem w całym nagim okrucieństwie, chaosie, nonsensie. W tym sensie również wielkie pisarstwo, które potrafi przedrzeć się przez zasłonę biologicznego optymizmu, trzeba by uznać za rodzaj choroby psychicznej. Takiej jednak, która chętnie dopuszcza osoby postronne do swojej izolatki. Nawet więcej, bez czytelników panorama lęku pozostaje niedokończona.

Marqueza w "Stu latach samotności" przejmuje groza powtarzalności losu. Schulz ramię w ramię z Kišem umiera ze strachu w poczuciu niższości wobec figury Ojca. Kafka boi się ciemnych korytarzy, irracjonalnej kary za własne istnienie i nagłych przebudzeń. Borgesa prześladują labirynty, sobowtóry i biblioteki, w których zapisane jest wszystko, co było, jest i będzie. Dostojewski zaś lęka się nieposkromionej ludzkiej energii, której gwałtowne wyładowania prowadzą do apokalipsy. A czego boi się Milorad Pavić? Snów. A jednocześnie kocha je namiętnie.

"Wierzę, że to, co najlepsze w pisarstwie, pojawia się dzięki maksymalnemu nasileniu strachu - mówi autor "Słownika chazarskiego" w wywiadzie z Thanassisem Lallasem. - Strach prowadzi nas do przekroczenia barier. Tam właśnie można odnaleźć prawdę. (...) Zawsze znajdowałem się pod wpływem wszelkiego rodzaju lęków, niosę to brzemię jak krzyż przez całe życie. Można właściwie powiedzieć, że strach jest moim najbardziej oddanym przyjacielem”.

Reklama

Chociaż Pavić (rocznik 1929) wydaje się, obok Iva Andricia, najwybitniejszym serbskim pisarzem naszych czasów, polski czytelnik nie był jak dotąd rozpieszczany jego twórczością. Być może ze względu na to, że - jak twierdzi sam autor - "szczęście nie towarzyszy człowiekowi niczym ogon krowie. Jestem najbardziej znanym pisarzem najbardziej znienawidzonego narodu na świecie". Dostaliśmy właściwie tylko "Słownik chazarski" (we właściwych mu odmianach - męskiej i żeńskiej - różniących się jednym akapitem). Teraz mamy szansę odrobić nieco zaległości, ponieważ na rynku pojawiają się dwie powieści Pavicia - "Drugie ciało" (2002) i "Siedem grzechów głównych" (2005).

Pavić, z wykształcenia muzyk (podobnie jak Milan Kundera), jest człowiekiem z innej epoki. Uważa się za jednego z ostatnich, jeśli nie w ogóle ostatniego pisarza rodem z Bizancjum. Nie ukrywa też przekonania, że gdyby świat podążył drogą wyznaczoną przez władców Konstantynopola, możliwe, iż byłby odrobinę lepszym miejscem do życia – bardziej otwartym na odmienność, bliższym duszy niż ciału. Doskonale widać to w jego erudycyjnych książkach, osadzonych w nieco innym, alternatywnym wszechświecie, gdzie metafizyką oddycha się równie swobodnie, co powietrzem.

Żadna z obu powieści nie wnosi nic nowego do wirtuozerskiej techniki pisarskiej Pavicia ani do stałego zestawu fascynujących go motywów. To zresztą żaden zarzut. Znów wkraczamy w rzeczywistość, w której o kształcie zdarzeń decyduje irracjonalna, nadrealna logika snu, bohaterowie konwersują ze swoimi odbiciami w lustrze, a przedmioty mienią się dziwną symboliką. Nad tymi szczególnymi fabułami, stanowiącymi zaproszenie dla czytelnika, by szukał własnej - choćby zarośniętej - ścieżki, unosi się jednak widmo bliskiej śmierci. Owe teksty można potraktować jako przygotowania do ewakuacji z ziemskiego padołu. W przypadku "Drugiego ciała" mowa o życiu wiecznym osiągalnym drogą naśladowania Chrystusa, który - zgodnie z odczytaniem Pavicia - posiadał jeszcze jedno ciało, duchowe i nieśmiertelne. Losy bohaterów, rozrzuconych w czasie i przestrzeni, sprowadzają się tu do poszukiwania quasi-alchemicznej formuły na udane przejście na drugą stronę. Brzmi to dość egzotycznie, ale jak jest napisane!

W "Siedmiu grzechach głównych" odbywamy zaś wędrówkę po starym Belgradzie w poszukiwaniu tajemniczego przedmiotu zawieruszonego na kartach powieści, który stanowi klucz do metafizycznego wyzwolenia z pęt życia. Odkrywanie subtelnych związków między siedmioma nowelami składającymi się na powieść jest zarazem rytuałem przejścia i dla pisarza, i dla czytelnika, próbą akceptacji chaosu, który wydał nas na świat, i w którym zginiemy. "Nie mam pewności, czy sztuka zajmuje się zaprowadzaniem porządku w otaczającym nas bezładzie - mówi Pavić. - Nigdy nie zamierzałem porządkować tego, co uważam za dzieło Stwórcy. W rzeczywistości, chcę w swoich książkach wyrazić ów chaos. Nic więcej. To wystarczy. Odkrywanie chaosu stanowi sposób dotarcia do Boga".


"Drugie ciało"
Milorad Pavić, przeł. Danuta Cirlić-Straszyńska, Tchu 2007

"Siedem grzechów głównych"
Milorad Pavić, przeł. Danuta Cirlić-Straszyńska, Tchu 2007