W niesławnym bloku państw socjalistycznych chcąc wydać książkę, pisarz musiał mieć legitymację krajowego związku literatów. Do tworzenia nie uprawniał go talent, ale skrawek papieru oprawiony w płótno albo imitację skóry. Dostawał też od łaskawej władzy rejestrowaną maszynę do pisania i papier maszynowy V klasy. Ową legitymację trudno było zdobyć, natomiast ryzyko jej utraty z każdym niewłaściwie brzmiącym zdaniem stawało się coraz większe. Pomnóżmy sobie teraz absurd tej sytuacji przez 100 i otrzymamy punkt wyjścia powieści "Wytwórca makaronu" Ma Jiana, chińskiego pisarza mieszkającego w Londynie. Ta książka to wspomnienie osobliwego losu pisarza w państwie totalitarnym.

Reklama

Oto pewien literat, samotnik i frustrat, już w czasach wielkich reform lat 80. otrzymuje od partii komunistycznej skromną pensję - może się wobec tego tytułować "pisarzem zawodowym". Cóż jednak z tego, skoro nie jest w stanie zmusić się do wykonania postawionego przed nim zadania. Chodzi o napisanie programowej powieści socrealistycznej ku pokrzepieniu serc. Ma to być historia "współczesnego bohatera", według słów sekretarza partii, "kogoś, kto w dzisiejszym świecie osiągnął ten sam stopień socjalistycznej świadomości" co szlachetny żołnierz Ludowej Armii Wyzwolenia Lei Feng, "który w latach 60. poświęcił życie służąc sprawie rewolucji i zwykłych ludzi".

Rzecz w tym, że nieszczęsnego pisarza zwodzą na manowce niezwykłe, trudne losy otaczających go ludzi, a Lei Feng nie obchodzi go ani trochę. Podczas gdy on sam traci czas na jałowych rozmowach ze znajomym facetem, który dorobił się majątku na "zawodowym krwiodawstwie", karty "Wytwórcy makaronu" wypełniają opowieści rozgrywające się w jego wyobraźni - narracja celowo nie czyni rozróżnienia między imaginacją a rzeczywistością. Nie wiemy wobec tego, czy pisarz zmyśla, czy może świat wokół niego po prostu zwariował.

Ma Jian z łatwością osiąga atmosferę absurdu i desperacji, ani na chwilę nie tracąc ironicznego dystansu do przedstawianych historii. A są one realistyczne i dziwaczne zarazem - jak epizod z kobietą, która popełnia samobójstwo, dając się publicznie pożreć tygrysowi, czy rozdział o malarzu przygarniającym trzynogiego gadającego psa o antysocjalistycznym nastawieniu do rzeczywistości. To stara, dobra szkoła - nie ma tu potrzeby mówienia wprost i wywalania kawy na ławę - wystarczy metafora, delikatny rysunek, szokująca swoją amoralnością życiowa decyzja. Stosunki między ludźmi są w "Wytwórcy makaronu" dramatyczną karykaturą rzeczywistości przyjmowaną przez protagonistów ze śmiertelną powagą Bustera Keatona. Partia przemawia z głębi duszy bohaterów w najmniej spodziewanych momentach. Wobec ludzkich klęsk triumfuje literatura - zresztą czy zły pisarz mógłby napisać zdanie: "Wagina jest bardzo zdeprawowaną formą parkietu do tańca"?


"Wytwórca makaronu"
Ma Jian, przeł. Michał Ronikier, Wydawnictwo Literackie 2007





Reklama