Kobiety a sprawa ukraińska to chyba temat ostatnio modny w literaturze naszych wschodnich sąsiadów. W niedawno wydanym tomiku opowiadań "Kobiety ich mężczyzn" młodej pisarki Sofiji Andruchowycz mieliśmy do czynienia z rozmaitymi próbami wejścia w "dziewczyński" świat; u Zabużko pomysł jest podobny, jednak wykonanie dojrzalsze - tak twórczo, jak merytorycznie. Jej opowiadania sięgają mitów, podań i legend, czerpią też z dokonań literatury światowej - widać to choćby w tekście "Bajka o kalinowej fujarce" - mrocznej historii dwóch sióstr, która kończy się zbrodnią; można pokusić się o stwierdzenie, że widać w nim akcent patriotyczny, jako że klimatem i tematyką nieodparcie kojarzy się z "Balladyną" Słowackiego; idąc dalej tropem skojarzeń, trafilibyśmy pewnie na jakieś odniesienia biblijne. W tytułowym, najlepszym chyba opowiadaniu otwierającym książkę, wstrząsająca historia aborcji jest pretekstem do przyjrzenia się niełatwej przeszłości historycznej kraju i pytaniem o konsekwencje totalitarnego systemu dla codziennych wyborów jednostki.

W tych próbach zmierzenia się z kwestią kobiecej tożsamości, zapisanych jakby na jednym oddechu, kryje się szersze pytanie - o wolność i możliwość samostanowienia o sobie po niedawnych przemianach systemowych stało się pewnie dla Ukraińców frapującym tematem. Autorka głośnych "Badań terenowych nad ukraińskim seksem" pytających o związki życia codziennego i jego prywatnej sfery z szerokim kontekstem społecznym i politycznym, stała się chyba już specem od tematu. Wszystko dobrze i słusznie, tylko dlaczego po lekturze pozostaje uczucie znużenia, którego nie jest w stanie przyćmić ani szacunek dla językowej pasji autorki ani powaga tematu?

Choć lingwistyczna pasja Zabużko sprawia, że śmiało mogłaby konkurować z takimi językowymi tuzami, jak Elfriede Jelinek - ilość słów wyrzucanych na kartkę w różnych dzikich konfiguracjach i z godnym podziwu zapałem jest tu podobna, to szkoda, że często to tylko działalność dekoratorska, którą można by pominąć bez szkody dla treści. Ukraińska pisarka na pewno ma duży talent do tworzenia wewnętrznych portetów - czasem wzruszających, subtelnych, innym razem ponurych. Niemniej jednak nadmierna koncentracja na stylistyce powoduje, że tracą one swą wewnętrzną siłę i nużą. Można by też ponarzekać, że brak im lekkości i humoru; oczywiście każdy pisarz ma prawo dobrać sobie taki zestaw środków wyrazu, jaki mu się żywnie podoba - jeśli Zabużko najlepiej odnajduje się w repertuarze ponurym, to w porządku, ale nic nie działa równie dobrze na czytelnika, jak ożywcze mrugnięcie okiem. Choćby raz.


Oksana Zabużko "Siostro, siostro", przeł. Katarzyna Kotyńska i Dawid Mońko, W.A.B 2007






Reklama