Według Władimira Putina celem paktu Ribbentrop-Mołotow było zapewnienie bezpieczeństwa ZSRR. Podczas niedawnej konferencji prasowej oznajmił, że Polska "padła ofiarą polityki, którą sama próbowała prowadzić w Europie". CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT>>>
Wydawałoby się, że epokę czarnej sowieckiej propagandy mamy za sobą, tymczasem prezydent Putin zupełnie poważnie wraca do tej niechlubnej tradycji - twierdzi wydawnictwo ZNAK i planuje w ramach akcji edukacyjnej wysłać egzemplarz książki Rogera Moorhouse'a "PAKT DIABŁÓW. Sojusz Hitlera i Stalina", na Kreml.
Być może zapominamy o tym, że pakt ów doprowadził bezpośrednio do wybuchu tej wojny; sprawił, że osamotniona Polska znalazła się pomiędzy dwoma zaborczymi sąsiadami, co obróciło wniwecz dość chaotyczne starania mocarstw zachodnich, zmierzające do powściągnięcia Hitlera. Tak więc wojna, która wkrótce potem wybuchła, nosiła odrażające piętno tego paktu. I choć Francuzi i Brytyjczycy uwikłali się w tak zwaną "dziwną wojnę", to Polska została najechana, a władcy z Moskwy i Berlina podzielili się jej ziemiami - Roger Moorhouse, historyk i pisarz brytyjski, współpracownik Normana Daviesa, wybitny znawca tematyki związanej z trzecią Rzeszą.
Poniżej publikujemy fragmenty epilogu książki Moorhouse'a
Wobec braku oryginału dokumentów paktu – oraz kompromitującego protokołu – Związek Radziecki oficjalnie zaprzeczał jego istnieniu, a kopię krążącą na Zachodzie konsekwentnie określał mianem falsyfikatu, zniesławiania ZSRR oraz kolejnej próby „zakłamywania historii”.
Gdy Wiaczesław Mołotow został zapytany w 1983 roku o „tajne porozumienie”, podpisane w 1939 roku z Niemcami, upierał się, że to nieprawda i pomówienie. „Nie było żadnego”, stwierdził. „Nie było?” – powtórzył pytanie dziennikarz. „Nie. To absurd.” Dziennikarz naciskał: „Przecież chyba teraz już możemy o tym porozmawiać?”, na co Mołotow odparł:
"Oczywiście, nie ma w tym żadnej tajemnicy. Moim zdaniem te pogłoski celowo rozpowszechniano, żeby zaszkodzić naszej reputacji. Nie, nie, ta sprawa jest zupełnie jasna. Nie mogło być żadnego tajnego porozumienia. Zajmowałem się tą sprawą, właściwie uczestniczyłem w niej bezpośrednio i mogę zapewnić, że to bezsprzecznie fałszerstwo".
Mołotow z pewnością „zajmował się” tajnym protokołem; w istocie sam go podpisał. A jednak powędrował do grobu w 1986 roku zaprzeczając jego istnieniu.
(...) Na początku kwietnia 2009 roku Parlament Europejski w Brukseli debatował nad propozycją, aby 23 sierpnia ogłosić Europejskim Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu. (...) rezolucja ta wzywała do „upamiętnienia ofiar masowych deportacji i eksterminacji”. Została przyjęta dużą większością głosów.
(...) Rosja głośno protestowała, a w przeprowadzonym w tym kraju sondażu opinii publicznej 53 procent respondentów sprzeciwiło się wspomnianej rezolucji, a tylko 11 procent ją poparło. Zgodnie z wynikami innej ankiety większość Rosjan uznała, że Parlament Europejski podjął ową uchwałę w celu „podważania autorytetu Rosji” oraz „pomniejszania jej wkładu w zwycięstwo nad faszyzmem”. Kilka tygodni później ówczesny rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew powołał „prezydencką komisję przeciwdziałania próbom fałszowania historii”, równocześnie wprowadzając ustawę, umożliwiającą skazywanie osób podejmujących takie „próby” na karę grzywny lub do pięciu lat więzienia. Ta nowa komisja, jak zapowiedział jeden z jej członków, miała „zapewnić, że rosyjskie poglądy przeważą”.
(...) Mimo wszystko 23 sierpnia owego lata – w siedemdziesiątą rocznicę zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow – pierwszy Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu obchodzono uroczyście w krajach bałtyckich i Szwecji. W następnych latach jego obchody miały coraz większy zasięg. W całej środkowej i wschodniej Europie, od Polski po Krym i od Estonii po Bułgarię, składano wieńce, wciągano flagi i odmawiano modlitwy. Było to może niewielkie zwycięstwo, niemniej ważne. Pakt nazistowsko-radziecki wyszedł z cienia. Został przywrócony z niepamięci; przestał stanowić zakazany temat. I zajął należne miejsce w historii powszechnej.