Do małego węgierskiego miasteczka przybywa cyrkowa trupa. Za główną atrakcję uchodzi ogromny wieloryb - śmierdzący wypreparowany potwór wożony ku uciesze gawiedzi. Dla pogrążonych w letargu mieszkańców to zapowiedź tragedii, apokalipsy, na którą z uporem wyczekują, tu i ówdzie dopatrując się jej zwiastunów. Żyją oni w świecie pękniętym, w którym wszystko straciło sens, lecz który mimo wszystko trwa. Węgry Krasznahorkaia to kraj, w którym komunizm zabił nie tylko Boga, ale też wiarę w siłę rozumu. Pozostawił ziemię duchowo wyjałowioną, pustkę domagającą się wypełnienia i budzącą nieuzasadniony lęk.

Reklama

Bohaterowie "Melancholii sprzeciwu" w większości pozbawieni są jakiejkolwiek woli, świadomości i osadzenia w świecie. Tylko wykluczony Valuska wie, że "zrozumienie świata wykracza poza możliwości umysłu", i że "każda historia i każde wydarzenie, każdy gest i każdy zamiar są tylko powtórzeniem samych siebie". Jest lokalnym outsiderem, jednak całkowicie odartym z buntowniczego blasku: jako jedyny próbuje sięgać wzrokiem poza ponurą rzeczywistość; zainteresowany wszechświatem, w szynku pokazuje tutejszym pijaczkom, jak księżyc i słońce wzajemnie na siebie wpływają, a w roli obu ciał niebieskich obsadza właśnie upojonych palinką kamratów. Ta scena ma u Krasznahorkaia wagę symbolu, ucieleśnia bowiem wizję "pijanego świata", rozchybotanego i pozbawionego szkieletu.

Proza Krasznahorkaia zyskała w Polsce rozgłos za sprawą jej filmowych adaptacji autorstwa Béli Tarra, głównie zaś siedmiogodzinnego, złożonego z 39 ujęć "Szatańskiego tanga". Twórców tych łączy znacznie więcej niż tylko współpraca scenarzysty i reżysera: żywiołami obu są bowiem pustka, rozpacz i beznadzieja. Podobnie jak filmy Tarra, powieści Krasznahorkaia to dzieła hipnotyzujące, zbudowane na rytmie. Obaj węgierscy twórcy ukazują w swojej sztuce cywilizację zdesakralizowaną, w której Bóg nie tyle umarł - jak chciałby Nietzsche - co po prostu odszedł w zapomnienie. Skoro nie ma Boga, wszystko wolno. Tyle że właśnie dlatego nic się już nie chce. Bohaterowie Tarra i Krasznahorkaia żyją w marazmie, magmowatej przestrzeni całkowicie wypranej ze znaczeń. Taka jest wizja Węgier, jaką kreują obaj artyści.

Uwagę autorów "Szatańskiego tanga" skupiają między innymi mechanizmy władzy, dokładniej zaś - samowładztwa. Odsączona z wartości rzeczywistość stanowi pole walki pomiędzy kolejnymi fałszywymi prorokami. W "Szatańskim tangu" był to Irimias, w "Melancholii…" są nimi nowo przybyły do miasta tajemniczy Książę, lokalny mędrzec Eszter, na koniec zaś jego żona, świeżo wykreowana władczyni ludzkich serc. Autor "Melancholii sprzeciwu" pokazuje, że duchowa pustka rodzi zapotrzebowanie na mesjaszy, zawsze fałszywych, lecz dających poczucie jakiegokolwiek oparcia.

Reklama

Prozą Krasznahorkaia rządzi samowładnie logika wizji, rozbuchanej wyobraźni autora. Czytając jego książkę, czujemy się uwięzieni w mroku, lecz nie mroku nocy, a zaćmienia. Do powieściowego miasteczka światło nie dociera, dlatego każdy przebłysk inności staje się pożywką dla wyobraźni. Dawno nie było w europejskiej literaturze książki tak plastycznie przedstawiającej świat w stadium rozkładu. Autor "Szatańskiego tanga" jest w nim jak powieściowy Książę, "widzi całość, bo (…) dostrzega, że nie ma całości". Do takiego samego wniosku dochodzi Valuska, główny bohater powieści, a my wraz z nim. Uczestnicząc w wizji węgierskiego pisarza, czujemy się osamotnieni. Zawieszeni w bezkresnej pustce relatywizmu możemy wraz z mężczyzną przesłuchiwanym przez wojskowych, na kategoryczne: "Nie kłamcie!", odpowiedzieć jedynie: "Niby dlaczego nie?".




Melancholia sprzeciwu

László Krasznahorkai, przeł. Elżbieta Sobolewska, W.A.B. 2007