Przed dekadą z niedużym hakiem wszyscy mówili w kółko: "Littell, Littell". I słusznie. "Łaskawe" – monumentalna powieść 40-letniego wówczas pisarza, jego, jak sam podkreśla, "pierwsza wartościowa praca literacka" – była najczęściej chyba dyskutowaną książką początku wieku. Urodzony w 1967 r. w Nowym Jorku Littell, dziennikarz, pracownik sektora pomocy humanitarnej (z organizacją Action Internationale Contre la Faim jeździł do m.in. Bośni, Sierra Leone, Czeczenii, Demokratycznej Republiki Konga), napisał swoje tysiącstronicowe dzieło po francusku, choć jest Amerykaninem, w dodatku synem Roberta Littella, jednego z najwybitniejszych twórców w dziejach powieści szpiegowskiej.
Oczywiście nie chodzi tu tylko o lingwistyczny kaprys: Robert Littell w latach 70. przeprowadził się z rodziną do Francji, Jonathan dorastał więc w środowisku dwujęzycznym (choć studia ukończył w Stanach, na Uniwersytecie Yale). Pisarstwo Littella juniora wyrasta ponadto wyraźnie z przełamującej tabu, buntowniczej francuskiej tradycji: z de Sade’a, Bataille’a i Céline’a.
"Łaskawym" (wyd. pol. 2008, Wydawnictwo Literackie, przeł. Magdalena Kamińska-Maurugeon) przyznano w 2006 r. dwa spośród najważniejszych francuskich wyróżnień literackich – Nagrodę Goncourtów i Nagrodę Akademii Francuskiej. Jednocześnie książka (niebędąca zresztą debiutem autora, który miał już na koncie młodzieńczą powieść cyberpunkową "Bad Voltage" oraz, jak sam wspomina w jednym z wywiadów, "dwie powieści wciąż leżące w szufladzie, gdzie jest ich miejsce") zyskała opinię skandalizującej, pornograficznej, fałszującej historię i cynicznie wykorzystującej zbrodnie Holocaustu.