Dzieło izraelskiego pisarza i tłumacza Benjamina Balinta "Ostatni proces Kafki" to hybryda: połączenie reportażu historycznego i sądowego, biografii, a również eseju traktującego o literaturze, prawie i polityce. To także rzadki przypadek książki, która w gruncie rzeczy daje więcej, niż obiecuje. Trudno o twórcę bardziej od Franza Kafki wyobracanego przez pokolenia interpretatorów.
Kafka jest straszliwie wręcz zużyty – nie tylko stał się twarzą kultury masowej (trafiwszy, dla przykładu, do piekła praskich sklepów pamiątkarskich) i zasilił język potoczny niezbyt pociągającym przymiotnikiem "kafkowski", lecz także uczyniono go symbolem XX-wiecznej alienacji i przypisano mu całe wagony rozmaitych intencji oraz proroctw. Dobra wiadomość jest taka, że Balint tego wszystkiego nie robi, a po terytorium kafkologicznym porusza się ostrożnie i z wyczuciem – "Ostatni proces Kafki" jest w istocie właśnie opowieścią o tym wielowymiarowym zawłaszczaniu pisarza.

Rękopisy nie spłonęły

Punkt wyjścia jest następujący: oto w 2016 r. przed izraelskim Sądem Najwyższym kończy się proces, w wyniku którego sędziowie mają rozstrzygnąć, do kogo w istocie należy majątek pochodzącego z czeskiej Pragi, niemieckojęzycznego pisarza narodowości żydowskiej, Maksa Broda (1884–1968), najbliższego przyjaciela Franza Kafki. Brod po śmierci autora "Procesu" w 1924 r. miał – na osobistą prośbę pisarza – zniszczyć wszystkie pozostałe po nim rękopisy i maszynopisy. Nie uczynił tego. W ten sposób sprzeniewierzył się woli przyjaciela, stając się zarazem na dekady kustoszem i redaktorem jego twórczości, a także dysponentem większości archiwaliów z nim związanych (papiery udało mu się wywieźć z Pragi w kuferku dosłownie na parę godzin przed zajęciem miasta przez Niemców w marcu 1939 r.).
Reklama
Pod koniec życia Brod, mieszkający od czasów wojny w Palestynie – a od 1947 r. w proklamowanym wówczas państwie Izrael – podarował część archiwum, zawierającego również papiery po Kafce, swojej młodszej o pokolenie sekretarce i przyjaciółce Esther (Ilse) Hoffe (1906–2007), a drugą część zapisał jej w spadku, udzielając przy okazji szeregu niezupełnie spójnych instrukcji. Po Esther dziedziczyły jej dwie córki, Eva i Ruth – jednak do sprawy spadkowej włączyła się Biblioteka Narodowa Izraela, a potem także Niemieckie Narodowe Archiwum Literatury.
Reklama