Nocą 18 marca 1990 roku do znakomitego Stewart Gardner Museum w Bostonie (USA) wdarło się dwóch mężczyzn w przebraniu policjantów. Obezwładnili strażników i wynieśli 12 przedmiotów, m.in. obrazy Rembrandta, Degasa, Maneta i Vermeera. W liście gończym wartość łupu oszacowano na 300 mln dol. Bliższy prawdy wydaje się jednak Simon Houpt, który o ukradzionym "Koncercie" Vermeera pisze: "bezcenny", jest to bowiem dzieło szczególnie piękne. Do dziś w Gardner Museum można zobaczyć jego pustą ramę jako znak żałoby po utraconym obrazie. Przez 17 lat ukradzionych obrazów nie odnaleziono. Nikt nie zgłosił się po okup.

22 sierpnia 2004 roku z Muzeum Edvarda Muncha w Oslo uzbrojeni napastnicy wynieśli - w obecności zwiedzających - dwie prace tego malarza: "Madonnę" i "Krzyk", jedne z najsławniejszych dzieł w sztuce ostatnich stuleci. Po dwóch latach policja odnalazła oba, poważnie uszkodzone. Kilku małych rzezimieszków poszło do więzienia, lecz nie udało się ustalić, kto im zlecił rabunek.

Muzeum Muncha obecnie jest wyposażone w doskonały system bezpieczeństwa i szyby pancerne. W wielu muzeach świata taka aparatura i straże stają się bardziej widoczne niż eksponaty. Niestety, gdy zabezpieczeń nie ma, kradzież dzieł sztuki rośnie w tempie zastraszającym. Tak dzieje się w przypadku kościołów. Z bogato wyposażonych świątyń francuskich znikają co roku tysiące obiektów. W tych statystykach grabieży Francja wyprzedziła Włochy, gdzie takie przestępstwa ścigane są wyjątkowo energicznie. Kraj ten swoją turystyczną atrakcyjność opiera w dużej mierze na wielkiej ilości powszechnie dostępnych zabytków.

Książka Houpta przedstawia dzieje rabunku dzieł sztuki, w którym ogromny udział mają nie zwyczajni rabusie, lecz przywódcy narodów, magnaci, dyplomaci, finansiści korzystający z doradztwa wybitnych znawców i budzący ogólny podziw swymi wyczynami. Napoleon po splądrowaniu zbiorów watykańskich urządził triumfalny wjazd swych zdobyczy do Paryża. Na jeszcze większą niż on skalę rabowali dzieła sztuki naziści. Hitler zamierzał w rodzinnym Linzu wybudować muzeum sztuki światowej, gdzie eksponatami miały być przedmioty zagrabione. Chciał się na nim wzorować Stalin i choć planowane przez niego muzeum nie powstało, w magazynach Moskwy i Petersburga wciąż spoczywają niezliczone przedmioty sztuki, które przywiozła z wojny Armia Czerwona.

Zestawione przez Houpta wirtualne "muzeum" dzieł, które padły ofiarą rabunku, zawiera znakomite obrazy, rzeźby i obiekty sztuki zdobniczej wszystkich epok, niekiedy także te najsławniejsze. Również "Mona Liza" Leonarda została skradziona w 1911 roku z Luwru i odzyskano ją po dwóch latach, gdy złodziej (z zawodu stolarz) usiłował sprzedać obraz dyrektorowi Uffizi. Jednak wiele obiektów zniknęło bez śladu, choć są tak znane, że na legalnym rynku pojawić się nie mogą. Istnieje wszelako rynek nielegalny. Nie wszyscy też kolekcjonerzy badają pochodzenie przedstawionych im przedmiotów. Są kraje, w których dzieło nabyte "w dobrej wierze" po kilku latach staje się bezsporną własnością nabywcy, choćby wyszło na jaw, że komuś zostało skradzione. Coraz częściej też policja dowiaduje się, że arcydzieła stanowią w świecie przestępczym zastaw w transakcjach narkotykowych. W ten sposób brytyjski gangster Martin Cahill posłużył się wspaniałym obrazem Vermeera "Pani pisząca list i jej służąca", który zrabował w 1986 r. z pałacu Russborough. Rynek przeobraził arcydzieła sztuki w góry pieniędzy. Gangsterzy także chcą czerpać z tego korzyści.


Muzeum zaginionych dzieł
Simon Houpt, przeł. Anna Cichowicz
Arkady












Reklama