William Kamkwamba był nastolatkiem, gdy jego wioskę w afrykańskim Malawi nawiedziła straszliwa klęska głodu. Z powodu braku pieniędzy William musiał porzucić szkołę, jednak dzięki swojej pomysłowości i uporowi udało mu się odmienić życie wielu ludzi.

Reklama

Chłopiec postanowił skonstruować wiatrak z części znalezionych na złomowisku. Niezwykła maszyna pozwoliła mu doprowadzić prąd do domów i umożliwiła nawadnianie pola, ratując przed śmiercią głodową mieszkańców jego wioski.

Media

Afrykański nastolatek został bohaterem znanym na całym świecie jako „chłopiec, który ujarzmił wiatr”.

Reklama

Fascynująca opowieść, będąca połączeniem biografii i powieści przygodowej, stała się także inspiracją dla filmu Netflixa z Chiwetelem Ejioforem i Maxwellem Simbą w rolach głównych.

Bohater rozpoczyna swoją opowieść od wczesnego dzieciństwa. Poznajemy jego liczną rodzinę, zwyczaje panujące w Malawi, niewiarygodne szamańskie obrzędy, trudną codzienność i klęskę suszy, która dotknęła kraj w 2001 roku. William od najmłodszych lat pomagał rodzicom na farmie kukurydzy, jednocześnie ucząc się w pobliskiej szkole, a jako nastolatek zaczął fascynować się elektrycznością. Marzył o dalszej nauce, jednak nadchodząca klęska głodu, przekreśliła jego marzenia o zdobywaniu wiedzy. Chłopiec nie poddał się. Ze znalezionych na wysypisku części postanowił uratować swój mały świat.

Reklama

William Kamkwamba wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie ukończył studia i rozpoczął pracę w organizacjach pomocy krajom trzeciego świata. Działa na rzecz rozwoju i poprawy warunków szkolnictwa w Afryce i Azji.

Współautorem książki jest Bryan Mealer – amerykański dziennikarz. W latach 2003-2007 pracował jako korespondent Demokratycznej Republice Konga. W 2008 roku zainteresował się historią Williama Kamkwamby, dwudziestoletniego wynalazcy ze środkowego Malawi. Pomógł mu opisać swoją niezwykłą historię. Ich wspólna książka, O chłopcu, który ujarzmił wiatr, stała się światowym bestsellerem.

FRAGMENT KSIĄŻKI:

Maszyna była gotowa. Po wielu miesiącach przygotowań praca wreszcie została zakończona: silnik i skrzydła przymocowane, łańcuch napięty i pokryty grubą warstwą smaru, wieża stabilnie stojąca na nogach.

Moje mięśnie pleców i ramion stwardniały niczym niedojrzały owoc od całego tego ciągnięcia i podnoszenia. I choć poprzedniej nocy prawie nie zmrużyłem oka, to nigdy wcześniej nie czułem się tak gotowy na pokazanie wszystkim mojego wynalazku. Wyglądał dokładnie tak, jakim widziałem go w snach. Wieści o mojej pracy rozeszły się po okolicy i teraz zaczęli się schodzić ludzie. Handlarze z targu, którzy obserwowali z oddali, jak się wznosi, pozamykali stragany, a kierowcy ciężarówek porzucili samochody na drodze. Pokonali dolinę dzielącą ich od mojego domu i teraz zebrali się pod maszyną, spoglądając z podziwem w górę. Rozpoznawałem te twarze. Ci sami ludzie, którzy od początku ze mnie kpili; wciąż szeptali, nawet się śmiali. (…)
Nogi trzęsły mi się jak galareta, ale się nie puściłem.

Błagałem milcząco: Tylko mnie nie zawiedź.

Chwyciłem w dłoń kontrakton i kable, czekając na cud elektryczności. W końcu się objawił: najpierw jako słaby błysk w mojej dłoni, potem olśniewający blask. Tłum wydał zduszony okrzyk zdumienia, a dzieci zaczęły przepychać się do przodu, żeby lepiej widzieć.

– To prawda! – powiedział ktoś z tłumu.
– Tak – potwierdził inny. – Ten chłopak stworzył elektryczny wiatr.