Być może to ryzykowne porównanie, ale „Harry Potter” spełnia dziś podobną rolę jak przed laty „Gwiezdne wojny”, „Indiana Jones” i nieco dziś zapomniany film Richarda Donnera „The Goonies”. Dla pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków były to jedne z najbardziej emocjonujących doświadczeń filmowej młodości. Podobnie jak tamte filmy „Harry Potter” ma w sobie wszystko, czego może potrzebować młoda widownia: magię, brawurową przygodę, odrobinę sensacji i grozy, sporo humoru i leciutką kreską zarysowany wątek romansowy. Odwołuje się do wspólnych marzeń całego pokolenia i (co oczywiście dotyczy również literackich pierwowzorów) jest spełnieniem dziecięcych snów o magii, przygodzie i miłości.

Reklama

Producenci serii doskonale jednak wiedzą, że nie sposób utrzymać publiczności, serwując jej filmy kręcone spod sztancy. Świadomi, że większość widzów i tak doskonale będzie wiedziała, co wydarzy się w kolejnych scenach (ekranizacje powieści Rowling starają się w miarę możliwości wiernie trzymać litery oryginału), postawili więc na grę zmiennymi emocjami. Pierwsze dwie części filmowej sagi – łagodnie wprowadzające w magiczny świat Harry’ego Pottera „Kamień filozoficzny” i „Komnata tajemnic” – zrealizował spec od kina familijnego Chris Columbus (notabene autor scenariusza do wspomnianych „The Goonies”). Gdy potrzeba było w „Więźniu Azkabanu”, bodaj najlepszej z dotychczasowych ekranizacji, wprowadzić więcej napięcia i realnego zagrożenia, na fotelu reżysera zasiadł Meksykanin Alfonso Cuarón. Zawiódł co prawda weteran Mike Newell, który w „Czarze ognia” miał wprowadzić Harry’ego i jego przyjaciół w trudny wiek dojrzewania, ale już David Yates w „Zakonie Feniksa” zdołał przywrócić serii odpowiedni rytm. Do tego stopnia skutecznie, że powierzono mu ekranizację kolejnych dwóch części (najnowsza, „Harry Potter i Książę Półkrwi”, wejdzie do kin już 24 lipca).

Sukces „Harry’ego Pottera” to również zasługa aktorów. Znakomicie dobrani odtwórcy ról dziecięcych (Daniel Radcliffe pewnie nigdy nie uwolni się od łatki małego czarodzieja) dostali fenomenalne wsparcie od grona doświadczonych aktorów angielskich i irlandzkich. W mniejszych lub większych rolach pojawili się tu: Gary Oldman, Alan Rickman, Robbie Coltrane, Richard Harris, Ralph Fiennes, Emma Thompson, David Thewlis, Maggie Smith, John Hurt, John Cleese, Brendan Gleeson, Kenneth Branagh i Timothy Spall. Mało która superprodukcja może się pochwalić podobną obsadą.

Cykl o Potterze dał też impuls całej fali młodzieżowych filmów fantasy. I choć w kinie można już pokazać dosłownie wszystko, a twórców w żaden sposób nie ograniczają przeszkody techniczne, dla wszystkich „Harry Potter” wciąż pozostaje niedoścignionym wzorem. Względnym sukcesem artystycznym były jeszcze adaptacje dwóch pierwszych tomów „Opowieści z Narnii”, ale już produkcje takie jak „Złoty kompas” – mimo iż powieść Philipa Pullmana jest jedną z najważniejszych książek fantasy ostatniej dekady – były kompletnymi niewypałami. Nawet znakomite efekty specjalne nie robią już większego wrażenia – przyzwyczailiśmy się, że w kinie można zobaczyć dosłownie wszystko: smoki, czary i mecz quidditcha rozgrywany w szalonym tempie. W przypadku „Harry’ego Pottera” na widzów działa po prostu zupełnie inna magia.

Reklama

HARRY POTTER I...

...KAMIEŃ FILOZOFICZNY

...KOMNATA TAJEMNIC

Reklama

...WIĘZIEŃ AZKABANU

...CZARA OGNIA

...ZAKON FENIKSA