Jak to jest być żoną sławnego męża? Opowiadają Kapuścińska, Religa, Pawlik, Gawlińska
1 Monika Gawlińska niemal całe swoje życie podporządkowała karierze męża. Od wielu lat jest menadżerką zespołu Wilki i zajmuję się wszystkimi sprawami zawodowymi Roberta. Dopiero niedawno zdecydowała się na krok w kierunku rozwoju własnych pasji i wydała swój pierwszy tomik poezji. Monika Gawlińska zdradziła, że jej miłość do Roberta zaczęła się od fascynacji muzycznej. Za oblanie egzaminu z fizyki, rodzice zabronili jej jechać na festiwal w Jarocinie. Wówczas słuchając relacji w radiowej Trójce, usłyszała Roberta: „Nagle zabrzmiał głos, który totalnie nie zaczarował i muzyka, jakiej nigdy w Polsce nie było. Słuchałam tego numeru nie wiedząc, kto śpiewa”. Po pewnym czasie koleżanka wyciągnęła Monikę na koncert: „Minęłam w drzwiach faceta i tak zaiskrzyło, że zrobiło mi się słabo. A potem ten sam facet stanął na scenie i zaśpiewał piosenkę, którą znałam z radia. Musiałam go poznać. W książce Monika Gawlińska opowiada także o tym, jak wychowuje synów i jak wygląda jej życie w trasie z rockowym zespołem oraz dlaczego nie zgadza się na to, by inni członkowie ekipy zabierali na nie swoje dziewczyny: Nie wyobrażam sobie, żeby jakaś baba z nami jeździła. Spędzamy z zespołem bardzo dużo czasu – jeździmy jednym samochodem, siedzimy przy jednym stole, śpimy w jednym hotelu. Pół roku intensywnie ze sobą jesteśmy. To generuje napięcia. A gdyby jeszcze dwie samice miały być w jednym stadzie… Nakręcać jakieś chore sytuacje, knuć, plotkować… Musiałybyśmy ustalić hierarchię. A ja nie lubię konfliktów, intryg, tego całego podenerwowania. Od razu źle się czuję, zaburza mi to równowagę.
archiwum prywatne
2 Wacława Myśliwska przez całą karierę zawodową pracowała jako redaktorka w takich instytucjach, jak Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Wydawnictwo Wiedza Powszechna i Państwowy Instytut Wydawniczy. Dzięki swoim umiejętnościom zawodowym pomaga mężowi, ponieważ zawsze jest pierwszym i jak twierdzi sam Wiesław Myśliwski, najsurowszym recenzentem jego twórczości. „Za każdym razem bardzo przeżywa moje pierwsze czytanie. Wykonuje w tym czasie różne prace fizyczne, coś naprawia albo czyści. Czeka w napięciu (…) Przede wszystkim mówię o moim pierwszym wrażeniu-czy jest dobre.(…) Zawsze mam dużo zastrzeżeń i też nie tonę w zachwytach nad jego książkami” Wacława Myśliwska zdradziła także, na czym polega sukces jej wieloletniego małżeństwa z pisarzem: „Nigdy nie wynosiłam na ołtarze ani jego pisania, ani mojej skromnej profesji. Dom ma być domem. (…) W życiu nie chodzi o to, kim jesteśmy, tylko jak i z kim jesteśmy. Gdy mam o coś do męża pretensje i chętnie bym się z nim pokłóciła, myślę: Nie warto. Mamy tak mało czasu” W małżeństwie państwa Myśliwskich ważne są także intelektualne wyzwania: „Mąż przychodzi do mnie z różnymi dylematami. Ważne jest dla niego, żebym się wypowiedziała. Konieczność wysunięcia kontrargumentów zmusza go do szukania nowych rozwiązań. Mówi, że dyskusja ze mną mobilizuje umysł”
archiwum prywatne
3 Karolina Niedenthal jest tłumaczką literatury niemieckojęzycznej. Przekładała dzieła takich pisarzy, jak Gert Hofmann, Martin Pollack i Stefan Zweig. W książce opowiada między innymi o tym, jak w młodości angażowała się w działania antykomunistyczne i towarzyszyła mężowi fotografującemu strajk „Solidarności”: „Do Ursusa pojechaliśmy z mężem i jego przyjacielem, Krzysztofem Bobińskim, który był wtedy korespondentem ‘Financial Times’. Młodzi, naiwni, udawaliśmy robotników i myśleliśmy, że wyglądamy jak wszyscy pracownicy fabryki, którzy wysiedli z autobusu. (…) Dla mnie było to naturalne, że jak jest jakaś ‘akcja’, to chłopaki jadą – jeden fotografować, drugi wypytywać robotników, bo chcą mieć z tego materiał. A ja mogę pomóc, więc aparat do siatki, w siatce ziemniaki i w drogę! Pojechaliśmy naszym maluchem, schowaliśmy go gdzieś w krzakach przed Ursusem i wsiedliśmy w robotniczy autobus. Już na przystanku przechwycili nas funkcjonariusze w cywilu. Milicjant, który mnie legitymował powiedział, że im kaktus na dłoni wyrośnie, jeśli ja skończę studia. (…) Krzysztof był fotografem akredytowanym w Polsce jako korespondent zagraniczny. Chodziło za nami SB, ale nam wydawało się, że jesteśmy sprytniejsi” Karolina Niedenthal zdradziła także, jak radziła sobie z samotnością, w związku z częstymi wyjazdami męża: „Tyloma osobami trzeba było się zająć, pomóc, zorganizować nocleg, ubrania, jedzenie, że bez przerwy coś załatwiałam. Jedni troszczyli się o drugich. Mieliśmy wspólnego wroga. Ustalaliśmy co się dzieje, co kto robi, kogo aresztowali, kogo przesłuchują. Byliśmy nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Na tym upływał mi czas między wyjazdami Krzysztofa. Oczywiście, że wolałabym widzieć go częściej, ale jakoś tego nie przeżywałam. (…) Najtrudniej było, jak miałam trzydzieści kilka lat. Wtedy najbardziej brakowało mi męża, a potem przyzwyczaiłam się, jakoś otępiałam.” Żona słynnego fotografa wiedziała, że musi podporządkować życie rodzinne pracy męża. Raz jednak twardo postawiła na swoim, zabraniając mu wyjazdu na wojnę do Jugosławii. Kiedy Chris został wysłany na Bałkany w roli reportera wojennego i trafił w sam środek ostrzału, cudem uchodząc z życiem, jego żona powiedziała „Koniec z tym!”: „Wiedziałam, czym mogą się skończyć takie wyjazdy. Znaliśmy reporterów, którzy nie radzili sobie z tym, co tam widzieli. Mówili, że z tak makabrycznymi wspomnieniami nie da się żyć. Przeszli roztrzęsienie, załamanie nerwowe, rozpili się, zniknęli.”
archiwum prywatne
4 Anna Religa podobne jak jej mąż, skończyła studia medyczne. Zajmowała się badaniami układu krążenia w Zakładzie Fizjologii Człowieka Akademii Medycznej. Prowadziła zajęcia dydaktyczne i badawcze, współpracując z zakładami fizjologii na Węgrzech i w Niemczech. Pracowała też w laboratoriach klinicznych w Stanach Zjednoczonych i we Francji. Żona Zbigniewa Religii zdradziła, że choć film „Bogowie” dość dobrze obrazuje historię jej męża, to ona nie jest jego fanką. Jednym z powodów jest pretensjonalny jej zdaniem tytuł: „Mój mąż nigdy nie pomyślałby tak o sobie, ani ja o nim. (…) Nośna symbolika, może dobra dla widzów, ale daleka od tego, co naprawdę przeżywał mąż, gdy przeszczepiał serca. Nie była to moc boska, tylko poczucie odpowiedzialności. Gigantycznej odpowiedzialności, ale wciąż odpowiedzialność człowieka za człowieka, lekarza za pacjenta. Brał ją na siebie bez wielkiej filozofii.” Pani Anna zdradziła także, dlaczego dość rzadko rozmawiali z mężem o sprawach zawodowych, mimo iż oboje byli lekarzami: „Działaliśmy na zupełnie różnych polach. Ja w teorii, eksperymentach, wśród studentów, a Zbyszek od początku wśród pacjentów w żywej medycynie i kardiologii, najcięższej specjalizacji obok neurochirurgii. Bo nie bał się odpowiedzialności za drugiego człowieka, a mnie ona przeraziła.” Żona Zbigniewa Religi wytłumaczyła w wywiadzie, dlaczego nie udzieliła mężowi oficjalnego wsparcia w wyborach prezydenckich: „Myślę, że nie chciałam przykładać ręki do tego, co mogło go frustrować. Prezydentura to nie to samo, co pociąganie za sobą ekipy w Zabrzu, bo partia to nie ci sami ludzie. Nie lubię polityki, nic na to nie poradzę. (…) Uwierzył, że otoczy się ludźmi, którzy będą bardzo uczciwi, pracowici i poświęcą wszystko, żeby kraj się rozwijał, co jest absolutną utopią. Nie miał zaplecza, nikogo kto by za nim stanął. Gdyby go wybrano, byłby absolutnie sam, bezbronny”
archiwum prywatne
5 Wiesława Starska skończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie i przez całą karierę zawodową pracowała jako kostiumograf. Projektowała kostiumy do filmów Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego, Agnieszki Holland, Janusza Zaorskiego i Jacka Bromskiego. Wraz z mężem, cenionym scenografem Allanem Starskim, pracowała przy wielu spektaklach telewizji i sztukach teatralnych. W książce Wiesława Starska zdradza tajniki swojego zawodu i opowiada o tym, jak uchroniła Joannę Trzepiecińską przed koniecznością rozebrania się przed kamerą, za co wraz z Krystyną Jandą zebrały cięgi od Andrzeja Wajdy i dlaczego uważa, że Cezary Pazura ma talent do noszenia kostiumu. Kostiumografka ujawnia, dlaczego w czasach PRL praca nad strojami aktorów była wiecznym kombinowaniem i wymagała wyjątkowej kreatywności: „Wtedy niczego nie można było normalnie kupić. Na planie wciąż były wpadki, afery, kostiumy do korekty. Ale całe to kombinowanie było niebywale twórcze pod każdym względem. Wie pani, dlaczego już znudziło mi się robienie współczesnych filmów? W tej chwili wszystko jest do zdobycia, a latanie po sklepach i kupowanie, czy wypożyczanie ciuchów mało mnie bawi. Denerwuje mnie też to, że dzisiaj nikt nie uczy aktorów szanowania kostiumów. Gdy ostatnio przyszłam do koleżanek do garderoby, zobaczyłam, jak młody aktor się rozbiera – rzuca wszystko za siebie pogwizdując, a służba, czyli garderobiane ma to posprzątać … Skandal! Nie wytrzymałabym tego.” W rozmowie nie zabrakło także fragmentów o tym, jak pani Wiesławie pracowało się wspólnie z mężem: „Super! On w swojej pracowni, ja w swojej garderobie. Nazywali nas ‘stolarz i krawcowa’. Wpadaliśmy na siebie na korytarzu i gadaliśmy o tym, co komu wyszło, a co nie wyszło. (…) Był fajnym partnerem w pracy. Pomagał mi, kiedy miałam problemy.”
archiwum prywatne
6 Jolanta Pawlik jest pianistką od ponad 20 lat wykłada na Wydziale Wokalnym Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Brała udział w wielu kursach mistrzowskich, nagrywała dla Radia i Telewizji, koncertuje w kraju i za granicą. Nagrała wiele płyt dystrybuowanych na całym świecie, wielokrotnie nagradzanych i znakomicie ocenianych przez krytykę. Jest także menadżerem i producentką płyt swojego męża Włodka Pawlika. Żona słynnego kompozytora opowiada o tym, jak wygląda jej życie u boku artysty: „Planuję, umawiam koncerty, pilnuję terminów, dowożę na miejsce, robię zakupy, czasem gotuję … I robie to wszystko po cichu, bez narzekania. Jednak najważniejszym zadaniem jest zapewnić mu spokój. Proces tworzenia musi przebiegać w ciszy.” Pani Jolanta zdradziła także, że to muzyka jest trzecią osobą w jej związku z Włodkiem Pawlikiem: „Muzyka jest naszą wspólną pasją, która wypełnia każdą minutę wspólnego życia. Pod tym względem idealna z nas para. (śmiech) Czasami nam głupio przed ludźmi, bo nie wiemy, co się dzieje na świecie. Nawet telewizji nie oglądamy. Żyjemy bardzo skromnie, prawie jak za czasów studenckich. Potrzebne nam są tylko dobre fortepiany, no i przyzwoity samochód – to wszystko.
archiwum prywatne
7
Media
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję