Afera bananowa wybuchła w piątek, gdy dyrektor Muzeum Narodowego nakazał zdjęcie instalacji wideo Natalii LL "Sztuka Konsumpcyjna" z 1972 i Katarzyny Kozyry "Pojawienie się Lou Salome" z 2005. Natalia LL w rozmowie z Agnieszką Sural na Culture.pl tłumaczyła, że "dziewczyny-modelki konsumowały, a ona to rejestrowała". "To była rejestracja konsumpcji, która – nagle okazało się, że – jest strasznie erotyczna. One w taki erotyczny sposób zajadały. A zachodnia krytyka mówiła i pisała, że jest to sztuka krytyczna pokazująca, że w PRL-u nie było niczego, tych parówek, bananów. To była sztuka krytyczna, która obnaża PRL" – zaznaczyła artystka.

Reklama

Prof. Jerzy Miziołek tłumaczył, że placówka dostawała skargi od zaniepokojonych widzów. Do tego, jak mówił "Gazecie Wyborczej", "pewna tematyka z zakresu gender nie powinna być explicite pokazywana". Musiał więc zareagować.

Decyzja szefa MN wywołała burzę. Politycy PO, artyści i zwykli internauci zaczęli mówić o cenzurze oraz wrzucać swoje zdjęcia z bananami w sieci oraz filmiki, jak jedzą te owoce. Cała sprawa została nazwana w sieci "aferą bananową" i dorobiła się własnego hashtaga. Pojawiły się też przeróbki znanych dzieł, jak "Krzyk", na których postaciom doklejono banany.

Reklama

"W trakcie niedzielnego śniadania zrobiłam mały performance. I to przy dzieciach. Malo tego, dzieci TO fotografowały" - pisała m.in Joanna Scheuring-Wielgus.

"Przecież ci eksporterzy bananów zwariują ze szczęścia jak nagle w kraju nad Wisłą ,wzrośnie gwałtownie spożycie bananów .Ludziska nawet pod muzeum będą zbiorowo spożywać .I to wszystko przez jedną wizytę ministra w muzeum - dodał poseł Grzegorz Furgo z PO

Ja nie życzę sobie jednej rzeczy, nie życzę sobie tego, żeby dzisiaj w przestrzeni publicznej obrażać olbrzymią rzeszę Polaków obrazoburczymi wystawami, sztukami, uderzającymi w jedną grupę osób - chrześcijan, a zajmować się innymi rzeczami. Mam taki gorący apel o to - mówił z kolei w Polsat News rzecznik prezydenta, Błażej Spychalski.

Afera bananowa oburzyła też zwykłych internautów, którzy postanowili ośmieszyć działania szefa Muzeum Narodowego. Zarówno na dziś po południu, jak i na 2 maja przeciwnicy rządu zorganizowali dwa wydarzenia, polegające na jedzeniu bananów. Ma to być protest przeciwko cenzurze w placówce.

Głos w sprawie afery bananowej zabrało także ministerstwo kultury. Ludzie zaczęli bowiem atakować ministra Piotra Glińskiego, oskarżając go o to, że nakazał dyrektorowi usunięcie kontrowersyjnych instalacji. Resort zapewnia jednak, że nie ma z tym nic wspólnego.

"Ministerstwo Kultury nie domagało się usuwania żadnych dzieł z wystawy. (...) Zgodnie z ustawą z dnia 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, instytucją kultury zarządza dyrektor instytucji kultury" - napisano w oświadczeniu resortu kultury. Zaznaczono, że za "całokształt działalności instytucji kultury odpowiedzialność ponosi jej dyrektor". "Oznacza to również, że wbrew powszechnemu przekonaniu Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie kieruje bezpośrednio pracami i nie steruje polityką wystawienniczą ani repertuarową instytucji kultury. Należy to do wyłącznej kompetencji dyrektora instytucji, który odpowiada za kształt i przekaz prezentowanych ekspozycji" - dodano.

Reklama

Jednocześnie, dyrektor Muzeum Narodowego wydał dziś specjalne oświadczenie w sprawie afery bananowej. "Galeria Sztuki XX i XXI Wieku MNW w obecnym kształcie istnieje od przeszło 6-ciu lat. Mając na uwadze fakt, że ogromna liczba wybitnych dzieł sztuki, zwłaszcza polskiej, znajduje się w magazynach, w jednym z punktów programu funkcjonowania MNW, przedłożonego w listopadzie 2018 roku w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zobowiązałem się do wprowadzenia koncepcji wymiany dzieł eksponowanych w Galerii Sztuki XX i XXI Wieku co pół roku, aby zapoznać publiczność z bogatymi zbiorami sztuki nowoczesnej MNW" - czytamy w nim.

"Zmiany zachodzące w tejże przestrzeni to realizacja podjętych zobowiązań i nowa, bardziej dynamiczna wizja funkcjonowania instytucji, a nie deprecjonowanie zbiorów MNW czy ich „cenzurowanie”. Dobrze jest mi znane miejsce prac Natalii LL i Katarzyny Kozyry w polskiej sztuce. Misją MNW jest prezentowanie różnorodnych kierunków i postaw artystycznych, co w sytuacji bardzo ograniczonych warunków lokalowych powoduje, iż muszą następować kreatywne zmiany. Z respektem należnym każdemu obiektowi muzealnemu zarówno te prace, jak i inne, trafią na pewien czas do magazynu, by ustąpić miejsca innym" - tłumaczy Jerzy Miziołek. Zapewnia też, że jego słwa o zmianach, zostały opublikowane w mediach bez autoryzacji.

"Moja wypowiedź, tak chętnie cytowana w mediach, została opublikowana bez mojej autoryzacji. W sprawie reorganizacji Galerii Sztuki XX i XXI Wieku nie byłem wzywany do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a wszystkie decyzje podjąłem osobiście, po konsultacjach ze specjalistami zajmujących się sztuką XX i XXI wieku" - napisał i dodał, że prace, które wywołały aferę bananową wrócą do dnia rozpoczęcia prac rearanżacyjnych