Według Deszcz, "Milczenie", w odróżnieniu od wielu sztuk o patologiach i przemocy, nie jest wymyśloną, abstrakcyjną historią. Kanwą sztuki są wydarzenia, które rozegrały się w 1988 roku w Wielkiej Brytanii - matka i jej dwie dorosłe córki zabiły męża i ojca, który był ich oprawcą.

Reklama

Po tym zabójstwie świat dowiedział się, co przechodziły - nie tylko molestowanie i gwałty, ale zależność psychiczną i fizyczną, ubezwłasnowolniającą nie tylko ciało, ale i umysł. Obsesją ojca był reżim wojskowy, a kobiety nie były w stanie wyzwolić się spod "dyktatury koszmaru", nie wiedziały bowiem, że inny świat istnieje.

"Ten obraz jest bardzo daleki od tego, który tak zwane dobre, zdrowe, mądre społeczeństwo sobie wyobraża. Zupełnie nieprzystawalne są wyobrażenia, oceny, analizy, teorie psychiatryczne i psychologiczne, przepisy prawne do rzeczywistości, w której tacy ludzie żyją" - uważa Deszcz.

Jej zdaniem, wszystkie metody zastosowane przez społeczeństwo po to, żeby ulżyć ofiarom, czyli wybaczenie, uwolnienie, niekaranie ich, pomoc psychiatrów, niczego nie załatwiają. Jedynie społeczeństwo ma uczucie, że sprawiedliwości stało się zadość. I to właśnie reżyserka chciała pokazać w spektaklu.

Reklama

Według niej, w sztuce ciekawe jest to, że całą sytuację obserwujemy z punktu widzenia bohaterek. Deszcz przyznała, że dla osób, które - na szczęście - nie mają takich doświadczeń, szalenie trudnym, ale fascynującym zadaniem jest wejście w taki świat.

Na scenie pojawia się czwórka aktorów: kobiety i ich oprawca. Pozostali bohaterowie sztuki pokazani są za pomocą projekcji filmowej. Punktem startowym spektaklu jest zabójstwo oprawcy, potem - w formie reminiscencji - ukazane są wspomnienia i relacje z życia rodziny.

Autorka dramatu, Shelagh Stephenson, to współczesna brytyjska dramatopisarka, autorka słuchowisk dla radia BBC.