Anda Rottenberg"Proszę bardzo"
Wyd. W.A.B. 2009
p
Anda Rottenberg mówi uprzejmie „Proszę bardzo” i daje nam do ręki książkę, a właściwie kilka książek splecionych w jeden tom. Mieści on dziennik, rodzinną sagę, detektywistyczną historię o poszukiwaniu własnych korzeni, psychologiczną powieść o matce i córce, a nade wszystko lament kobiety, która straciła dziecko. To autobiografia tak osobista, że czytając ją, czuje się momentami zakłopotanie, jakby grzebało się w cudzych rzeczach. A jednocześnie Rottenberg jako pisarka znajduje dla swojej prywatności formę, przekuwa życie literaturę. Dowiedzione jest, że literatura nie zbawi świata. Może jednak zbawić pisarza.
Anda Rottenberg, krytyczka, kuratorka, pod koniec zeszłego wieku dyrektorka Zachęty, to jedna z najbardziej wpływowych i najlepiej rozpoznawalnych na świecie postaci polskiej sztuki. Otwierając „Proszę bardzo”, należy jednak o tym zapomnieć. W tej książce o sztuce mówi się mało, na marginesie i z dystansem – tak jakby wszystko, czego Anda Rottenberg dokonała zawodowo, okazało się w ostatecznym rozrachunku nieważne.
Co zatem jest ważne? Oczywiście życie, które w biografii Rottenberg układa się w dramatyczny scenariusz na miarę powieściowej fabuły – bez happy endu. A także śmierć, bo „Proszę bardzo” to książka gęsto zaludniona przez duchy tych, którzy odeszli.
Narracyjną ramą „Proszę bardzo” jest dziennik. To zapis konkretnego czasu, który zaczyna się w kwietniu 2007 nad polskim morzem, a kończy w sierpniu 2008 w Brazylii. Czytamy relację współczesnej Antygony, która walczy o prawo do pochowania dziecka – uzależniony od heroiny syn autorki zaginął bez wieści w grudniu 1997 roku. Książka kończy się, kiedy po 10 latach irracjonalnej, dręczącej nadziei, po dekadzie poruszania nieba i ziemi oraz wydeptywania ścieżek w komisariatach i prokuraturach, Rottenberg znajduje potwierdzenie tego, co wiedziała od dawna, ale w co nie mogła wierzyć.
Opowieść musi skończyć się nad grobem. Gdzie się jednak zaczyna? W nadmorskim Prusewie, w którym napisane zostały pierwsze słowa? A może na Syberii, pod koniec XIX wieku? Czas „Proszę bardzo” obejmuje wiek burzliwej historii dwóch rodzin, rosyjskiej z Nowosybirska i żydowskiej z Galicji. Korzystając z tak szerokiej perspektywy, Rottenberg opowiada o stracie, ale także o odzyskiwaniu tożsamości, odkopywaniu korzeni, pracowitym budowaniu genealogicznego drzewa z ocalałych fotografii, odnalezionych grobów, strzępów relacji i niespodziewanie odkrywanych, rozsianych po świecie krewnych. To również książka o wychowującej się w Legnicy dziewczynce, która w swojej tożsamości musiała pomieścić polskość, katolicyzm, prawosławie, ojca, żydowskiego galicyjskiego krawca, który nie potrafił sprostać światu, w jakim przyszło mu żyć, oraz matkę, Rosjankę, która nie mieściła się w egzystencji, jaka przypadła jej w udziale. Rottenberg ma niezwykłą pamięć i dar przemienia jej w literackie obrazy.
Anda Rottenberg napisała setki stron tekstów o sztuce, ale w sensie literackim „Proszę bardzo” jest jej debiutem. Jako pisarka odnosi zwycięstwo – jest to jednak triumf tak gorzki, jak gorzki jest ton tej książki. Szczerość Rottenberg jest momentami szokująca, ale nie należy mylić jej z ekshibicjonizmem. Są autobiografie, które pisze się, by zbudować obraz samego siebie. Bywają i takie, które zostają napisane, bo ktoś nie może w sobie pomieścić własnego losu. Wówczas powstają takie książki, jak „Proszę bardzo” – których prawdopodobnie nie można było nie napisać.