Ukazały się dwie pozycje traktujące o słynnych związkach obu dam: premierowy „Romans stulecia. Elizabeth Taylor i Richard Burton” Sama Kashnera i Nancy Schoenberger oraz wznowienie „Marilyn Monroe & Arthur Miller” pióra Christy Maerker. Lektury zarazem podobne i nie – o ile pierwsza tonie w oceanie plotkarskich szczegółów, o tyle druga dąży do inteligentnej syntezy. Przykład: z pierwszej pozycji dowiemy się explicite, jak i kiedy Taylor z Burtonem „pieprzyli się jak króliki”, druga zostawi nas z mocnym, działającym na wyobraźnię obrazem cudzej intymności: siedzącego w fotelu i czytającego książkę Millera, który czule trzyma Marilyn za duży palec u stopy...
W obu historiach uderzają podobieństwa: dwie boginie seksu, obiekty westchnień milionów mężczyzn na świecie i dwaj mężczyźni, którzy kończą dla nich swoje wieloletnie małżeństwa i zostawiają dzieci. Tylko po to, by po kilku latach udręk rozwieść się znowu... Ślub „aktoreczki i jajogłowego” w 1956 roku, czyli cieszącej się już wówczas statusem kinowej bogini Monroe i wybitnego dramaturga, autora „Śmierci komiwojażera” i „Czarownic z Salem”, był wielkim wydarzeniem, którym ówczesne media karmiły publiczność złaknioną prywatnego życia swoich ekranowych idoli.
Nawiązany na planie „Kleopatry” (1963) romans ekranowej diwy Taylor, której co dzień dowożono samolotem do Rzymu jej ulubione danie z jej ulubionej restauracji w Los Angeles, i czekającego na swoje pięć minut hollywoodzkiej sławy świetnego aktora teatralnego Burtona wywołał absolutne medialne szaleństwo. Parę wiecznie ścigali włoscy fotografowie na skuterach, świeżo ochrzczeni wymyśloną przez Felliniego nazwą: paparazzi. Gdy ci dwoje w 1964 roku, mimo potępienia ze strony Watykanu, brali ślub, Marilyn już od dwóch lat nie żyła...
AP / Anonymous
Reklama
Oba romanse kończą się źle, obie narracje traktują o niezwykłych, pięknych, skomplikowanych i nieszczęśliwych kobietach, które poświęciły swoje prawdziwe życie w imię budowania filmowych miraży. Jednak książka Kashnera i Schoenberger przytłacza mnogością szczegółów – interesujących i smakowitych samych w sobie, ale zaciemniających obraz całości. Berlińska dziennikarka Maerker buduje swój esej na zupełnie innym założeniu – poddając analizie rozmaite fakty, stara się wydobyć z nich esencję, przeniknąć pozory rzeczywistości i nieustannie towarzyszącej jej relacji na żywo.
AP
Na tym właśnie polega paradoks pisania o gwiazdach: trudno pisać o kimś, czyj każdy krok był dokumentowany, opisywany, przekazywany z ust do ust po tysiąckroć. O kimś, czyj wizerunek każdy z nas ma podświadomie wkodowany w pamięć. Bez uznania tego paradoksu można stworzyć co najwyżej poprawną i nudną jak flaki z olejem popbiografię. Wiedząc o ograniczeniach w dotarciu do prawdy, można napisać pasjonujący esej,odzwierciedlający trendy współczesnej kultury. Ja wolę to drugie rozwiązanie.
MARILYN MONROE I ARTHUR MILLER | Christa Maerker | Wydawnictwo Literackie 2011
ROMANS STULECIA. ELIZABETH TAYLOR I RICHARD BURTON | Nancy Schoenberger, Sam Kashner | Wydawnictwo Andrzej Marzec 2011