Film Fritza Langa powstał w 1926 roku, jego fabuła jest patetyczno-melodramatyczna. W mieście przyszłości (akcja rozgrywa się w 2026 roku) rządzi bezwzględny przemysłowiec Fredersen. Jego syn zakochuje się w Marii – duchowej przywódczyni żyjących w podziemiach robotników. Na zlecenie Fredersena pewien demoniczny naukowiec powołuje do życia mechanicznego sobowtóra Marii – Futurę. Wybucha bunt robotników, który prowadzi do zagłady metropolii.

Po latach najlepiej broni się wizualna warstwa filmu. Natchnieniem dla reżysera były malarstwo Dürera i nowojorskie drapacze chmur. Oryginalna wersja Metropolis miała trzy godziny. Natychmiast po premierze film został jednak bezceremonialnie pocięty i przemontowany. W Niemczech wyświetlano wersję o połowę krótszą, w Ameryce 63-minutową. Dopiero ostatnio, dzięki staraniom historyków kina udało się odtworzyć większą część filmu w kształcie bliskim oryginałowi.

Lang, podobnie jak Hitler, urodził się w Austrii, ale karierę zrobił w Niemczech. Jako reżyser pracował w tandemie z żoną, Theą von Harbou, autorką powieści, która posłużyła za podstawę scenariusza Metropolis. Twórczość Langa, zwłaszcza wysnute ze starogermańskich sag Nibelungi (1924), bardzo podobała się nazistom. Reżyser, zresztą Żyd z pochodzenia, nie widział się w jednak roli propagandysty. Po dojściu Hitlera do władzy podobnie, jak wielu innych niemieckich filmowców, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, rozwiódłszy się wcześniej z żoną, która wstąpiła do NSDAP.

W Hollywood Lang odnosił zrazu spore sukcesy (zdarzało mu się kręcić nawet westerny), później trafił jednak na czarna listę reżyserów podejrzanych o sprzyjanie komunizmowi. Umarł w 1976 roku, otoczony powszechną estymą jako klasyk kina. Cytaty z „Metropolis” można odnaleźć w teledyskach Madonny i zespołu Queen. Dla twórców futurystycznych widowisk antyczna superprodukcja stała się zaś rodzajem brulionu, z którego chętnie czerpią inspiracje, zwłaszcza scenograficzne („Blade Runner”, „Piąty element”).





Reklama