Wbrew pozorom nie jest to do końca publikacja - z oczywistych wzgldów - nowa ani nawet zupełnie nieznana. Podstawą "Dzieci Hurina" były notatki Tolkiena, wykorzystane już m.in. w jednym z rozdziałów "Silmarillionu", część z nich była też publikowana w "Niedokończonych opowieściach" i "Historii Śródziemia". Zapiski dotyczące rodu Hurina autor prowadził od 1918 roku, nie zdążył ich jednak ukończyć przed śmiercią (1973). Syn pisarza, Christopher Tolkien, od lat kompletuje i uzupełnia notatki ojca dotyczące historii i mitologii Śródziemia, publikując je w kolejnych quasi-historycznych tomach. Tym razem jednak poświęcił aż trzydzieści lat, aby opowieści o Hurinie zebrać w całość, tak by stanowiły zamkniętą fabularnie powieść.

Akcja książki przenosi czytelników na wiele lat przed wydarzeniami opisanymi we "Władcy Pierścieni". Hurin, Przyjaciel Elfów, największy bohater Pierwszej Ery dziejów Śródziemia, toczył wówczas walkę z władcą ciemności Morgothem Nieprzyjacielem (jednym ze sług tego ostatniego był Sauron, główny antagonista bohaterów "Władcy Pierścieni"). Został przez niego przeklęty, zaś klątwa objęła także potomków bohatera: Turina Turambara i jego siostrę Nienor. Ich tragiczne dzieje - dotąd opisywane w szczątkowej formie - wreszcie doczekały się pełnego opracowania.

Powieść "Dzieci Hurina" docenią zapewne przede wszystkim zagorzali tolkienolodzy, którzy będą mogli uzupełnić kolejne kawałki układanki, pozostawioną w spuściźnie przez twórcę "Władcy Pierścieni". Jednak dzięki nadaniu częściowo znanej historii zwartej fabularnej formy, po książkę sięgną zapewne również "zwykli" miłośnicy fantasy. Zainteresowanie czytelników jest zresztą spore. Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Wielkiej Brytanii książka trafiła na listy bestsellerów księgarni internetowej Amazon. W USA znalazła się na 34. miejscu, jednak w ojczyźnie Tolkiena zajmuje już piątą pozycję. Na liście sprzedaży Amazon.co.uk. "Dzieci Hurina" przegrywają jedynie z dwoma wydaniami siódmego tomu Harry’ego Pottera (który ukaże się dopiero 21 lipca!), nową powieścią Wilbura Smitha i poradnikiem z cyklu "jak odmienić swoje życie". Także niemieccy czytelnicy, którzy doczekają się tłumaczenia powieści na język Goethego jeszcze w kwietniu, zakupili w przedsprzedaży tyle egzemplarzy książki, że znalazła się na 40. miejscu listy bestsellerów Amazona. Polscy fani też nie będą musieli długo czekać na lekturę. Wydawnictwo Amber zapowiedziało publikację powieści już w maju. Trudno jednak prognozować, czy książka stanie się hitem, gdyż żadna z największych księgarni internetowych nie prowadzi jeszcze przedsprzedaży tytułu.

To nie koniec "nowości" z biblioteki Tolkiena. Jeszcze przed wakacjami na Zachodzie ukaże się dwutomowa książka Johna D. Rateliffa "The History of »The Hobbit«". Będzie zawierać nie tylko nową analizę krytyczną i komentarze dotyczące słynnej książki angielskiego pisarza, ale także wcześniej niepublikowane szkice fabularne, planowane poprawki do kolejnych wydań oraz ilustracje i mapy autorstwa samego Tolkiena. Notatki pisarza dotyczące "Hobbita" nie zostały zawarte wcześniej w monumentalnej dwunastotomowej "Historii Śródziemia" przygotowanej przez Christophera Tolkiena. A to pozwala sądzić, że Tolkienowskie archiwa kryją jeszcze sporo tekstów, które do tej pory nie ujrzały światła dziennego.

Dzieło Tolkiena jest nie tylko jednym z najważniejszych źródeł dochodu dla jego syna (który nieustannie publikuje nowe książki dotyczące Śródziemia), ale i dla wielu innych twórców. Świat stworzony w bibliotecznym zaciszu przez profesora Oxfordu doczekał się niezliczonych opracowań, encyklopedii, poradników i atlasów. W sprzedaży pojawiają się również takie rarytasy jak "Droga do sindariańskiego: Gramatyka języka elfów" czy "Władca Pierścieni a filozofia". Ogromnym powodzeniem cieszą się też kolejne wznowienia książek Tolkiena. Sam "Władca Pierścieni" sprzedał się na całym świecie w nakładzie około 100 mln egzemplarzy, co daje mu 11. miejsce na liście bestsellerów wszech czasów. Jest w tym rankingu także trzecią powieścią (po "Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym" J.K. Rowling - 107 mln egzemplarzy oraz "Dziesięciu małych murzynkach" Agathy Christie - nieco powyżej 100 mln). Najsłynniejsza książka fantasy w dziejach doczekała się również licznych parodii i - zazwyczaj nieudanych - prób kontynuacji.

Najbardziej spektakularnym dowodem na to, że Tolkien to wciąż dochodowy interes jest olbrzymi sukces ekranizacji "Władcy Pierścieni" w reżyserii Petera Jacksona. Wszystkie części filmowej trylogii zarobiły łącznie blisko 3 miliardy dolarów, nie licząc sprzedaży i wypożyczeń DVD, gadżetów, ubrań, wycieczek do Nowej Zelandii (gdzie kręcono film) śladami bohaterów itp. Trylogia Jacksona zdobyła też łącznie 17 Oscarów, z czego 11 przypadło ostatniej części, "Powrotowi króla". Niewyobrażalny sukces filmu sprawił, że szybko zaczęto mówić o ekranizacji "Hobbita", obecnie jednak produkcja stoi pod znakiem zapytania, bowiem Peter Jackson procesuje się o zaległe pieniądze (bagatela, 100 mln dol.) z wytwórnią New Line Cinema. Na razie żadne studio nie ma w planach sfilmowania "Dzieci Hurina". Jednak gwarantowany zysk, jaki dają dzieła J.R.R. Tolkiena ponad trzy dekady po jego śmierci, sprawia, że za kilka lat pewnie i ta powieść trafi na wielkie ekrany. I to niezależnie od tego, jakie recenzje zbierze zarówno wśród krytyków, jak i fanów "Władcy Pierścieni".











Reklama