"Firmin. Przygody wielkomiejskiej szumowiny"
(oryg. "Firmin. Adventures of a Metropolitan Lowlife")
Sam Savage
przeł. Radosław Nowakowski
Reklama
Wyd. Wydawnictwo Literackie 2009
Reklama

p

Kim jest Firmin? Sięgnijmy do książki – „(...) intruz, wagabunda, włóczęga, wisus, podglądacz, pożeracz książek, śmieszny marzyciel, kłamca, gaduła i zboczeniec (...)”. I najważniejsze – Firmin jest szczurem.

Debiut 67-letniego (sic!) Amerykanina Sama Savage’a, doktora filozofii na Uniwersytecie Yale to osadzona w Bostonie lat 60. ubiegłego wieku opowieść o niezwykłym gryzoniu mieszkającym w piwnicy pewnego antykwariatu. Jego największą życiową namiętnością są książki – pożerane najpierw dosłownie, później w bardziej subtelnym sensie tego słowa. Tołstoj, Cervantes, Joyce – mały szczur mógłby swoją książkową edukacją zawstydzić niejednego krytyka. Kiedy rzeczywistość go zawodzi, oparcie znajduje w czytaniu.

Nie zawsze bezpieczne związki literatury i życia zdają się być głównym tematem powieści Savage’a. Czy zbyt głęboko nurkując w książki, nie tracimy pod nogami stabilnego gruntu rzeczywistości? Kto tak naprawdę pisze powieść – pisarz czy czytelnik? Czy to rzeczywistość jest pożywką dla literatury, czy może na odwrót?

Ukrywając te filozoficzne pytania gdzieś między kartami powieści, amerykański pisarz funduje nam pełną subtelnego humoru i melancholii opowieść o samotności i wykluczeniu – nie bez kozery Firmin zwraca uwagę na zbieżność słów „zaszczurzyć” i „zażydzić”. A przede wszystkim opowiada o fenomenie czytania – coraz mniej chyba popularnej pasji, która jest domeną bardzo specyficznego typu ludzi. To książka o czytelnikach i o pisarzach, o cervantowskich straceńcach, którzy mylą iluzję z rzeczywistością i o mechanizmach pamięci, która przekłada się na drukowane słowo.

A całość podana jest w lekki, humorystyczny sposób, gwarantowany przez to, że głównym bohaterem „Firmina” jest myślące zwierzę. Wdzięczna i mądra lektura. Oby Savage na swoim późnym debiucie nie poprzestał.