Jeffery Deaver (rocznik 1950) amerykański pisarz, autor powieści kryminalnych i thrillerów psychologicznych. Ma na koncie ponad dwadzieścia powieści i dwa zbiory opowiadań. Największą popularność przyniosła mu seria książek o sparaliżowanym analityku policyjnym Lincolnie Rhymie i jego asystentce Amelii Sachs. Para pojawiła się m.in. w „Kolekcjonerze kości”, „Dwunastej karcie” i najnowszej powieści Deavera „Rozbite okno”.

Reklama

p

Literatura

Nie uważam tego, co piszę, za sztukę. Staram się oczywiście nadać moim książkom trochę psychologicznej głębi, ale to przede wszystkim rozrywka. Wielka literatura to powieści Stanisława Lema, Donalda Barthelme’a, Iana McEwana czy Juliana Barnesa. To ich książki mają edukować, poszerzać horyzonty, dawać czytelnikom nowe doświadczenia. To prawda, że chętnie korzystali z gatunków literatury popularnej, ale przecież to samo robił William Shakespeare. Dziś postrzega się jego twórczość jako wielką sztukę, ale na dobrą sprawę Shakespeare był HBO swoich czasów. Ja nie mam aspiracji, by łączyć popularne gatunki z ambicjami artystycznymi. Moim zdaniem najważniejsze w literaturze jest to, by opowiedzieć dobrą historię. Zgadzam się z Ianem McEwanem, który twierdzi, że większość powieści jest po prostu nudna. Niektórzy pisarze imponują stylem, pięknym językiem, ale trudno odpowiedzieć na pytanie, o czym są ich książki. Dla mnie największym zaszczytem jest fakt, że dzięki moim książkom ludzie na nowo zaczynają interesować się literaturą. To się naprawdę zdarzyło, dostałem sporo listów od ludzi, którzy dziękowali mi za to, że to po lekturze moich powieści ich nastoletnie dzieci zainteresowały się czytaniem. Działam trochę jak „Harry Potter”...

Reklama
Internet

Moja nowa powieść „Rozbite okno” nie jest ostrzeżeniem przed internetem. Raczej zwracam uwagę na to, jak łatwo stracić prywatność i paść ofiarą osób, które wyłudzają dane. To wszystko, co opisałem, ma naprawdę miejsce. W ciągu roku zdarzają się na świecie setki tysięcy przypadków kradzieży danych, skanowania kart kredytowych, włamań na konta internetowe. To plaga naszych czasów. Sam oczywiście chętnie korzystam z internetu, choć jestem przykładem, jak łatwo posłużyć się czyjąś tożsamością. Moje profile na Facebooku i MySpace zostały założone przez fanów bez mojej wiedzy, a są tam moje dane, zdjęcie, informacje o nowych książkach i spotkaniach autorskich.

Rozrywka
Reklama

Zawód pisarza wbrew pozorom nie daje zbyt wiele wolnego czau. Pisanie i spotkania z czytelnikami są wyczerpującą pracą. Lubię kolekcjonować wina, spotykać się ze znajomymi, gotować. Zajmuję się także hodowlą psów i czasami jeżdżę z nimi nawet na wystawy. I tak naprawdę niewiele czasu pozostaje na cokolwiek innego.

Film

Wiele osób twierdzi, że moje książki to gotowe scenariusze, od dialogów po cięcia montażowe. Nigdy nie pisałem ich z myślą o ekranizacji, tak naprawdę tego nie potrzebuję. Ale oczywiście fajnie zobaczyć swoją powieść przeniesioną na ekran. Bardzo podobał mi się „Kolekcjoner kości”, nawet mimo zmian, jakie zostały wprowadzone. Ale reżyser Philip Noyce i Denzel Washington w roli Lincolna Rhyme’a sprawili, że to świetne kino. Do tej pory tylko dwie moje książki trafiły na ekran. Są plany przeniesienia innych na ekran, ale od kilku lat toczy się rozprawa, jakie tak naprawdę studio filmowe ma prawa do ekranizacji. Sprzedałem na przykład prawa do „Śpiącej laleczki” studiu Warner Bros., został nawet napisany scenariusz, ale dopóki nie zostaną wyjaśnione wszystkie prawne wątpliwości, produkcja nie ruszy. Pracuję też nad serialem na podstawie powieści „Łzy diabła” – mam nadzieję, że to wypali, bo telewizja ma teraz olbrzymi potencjał. To miałby być serial w klimacie „CSI” albo „Kości”. W ogóle moje książki często porównywano do „CSI”. Nie złości mnie to, choć oczywiście książki o Lincolnie Rhymie były wcześniej niż serial. Zresztą poza tematyką nie widzę tu zbyt wielkich podobieństw. Ale to ciekawe, że wielu widzów – zwłaszcza jeśli mowa o nowojorskiej serii „CSI” – uważa też, że to serial oparty na moim pomyśle. Ujmy mi to w żaden sposób nie przynosi.

Historia

Za swoją najlepszą książkę uważam thriller historyczny „Ogród bestii” (akcja toczy się w 1936 r. w Berlinie – red.). Przed jej napisaniem zrobiłem naprawdę solidny research, a najwyższym wyrazem uznania był list od czytelnika, w którym napisał, że mieszkał przed wojną w Berlinie i wszystko wyglądało tak, jak to przedstawiłem. Chciałem napisać ciąg dalszy tej powieści, ale niestety „Ogród bestii” nie sprzedał się zbyt dobrze w USA, więc mój wydawca odrzucił projekt kolejnej części. W Stanach ludzie niezbyt interesują się historią, zwłaszcza europejską. Większość jest np. przekonana, że Amerykanie wyzwolili Polskę po II wojnie światowej...

Polska

To moja druga wizyta w Polsce, ale szczerze mówiąc, niewiele zdążyłem zobaczyć. Warszawa jednak bardzo mi się podoba – to przyjazne miasto, a ludzie są bardzo gościnni. Zaskakuje mnie również to, że na spotkania autorskie przychodzi tak wiele osób. I oczywiście uwielbiam polskie jedzenie: pierogi, kiełbasę, wszelkiego rodzaju pikle, pierniki. Ale to niejedyny powód, dla którego chciałbym wrócić do Polski. Jest spora szansa, że znowu odwiedzę wasz kraj za jakieś dwa lata.