Grał głównie czarne charaktery. Znany był ze swojego niewyparzonego języka. Zasłynął m.in. taką wypowiedzią: "Większość filmów, w których grałem, była gówniana". Powtarzał też, że za często współpracował z reżyserami, którzy nie powinni brać się za to zajęcie.

Reklama

Kiedy kilkanaście lat temu Palance odbierał Oscara, zaskoczył wszystkich, robiąc pompki na jednej ręce na scenie. Chciał pokazać, że w wieku 70 lat wciąż cieszy się doskonałą tężyzną fizyczną. Powiedział wtedy: "Tak naprawdę to pestka. A co do pompek na dwóch rękach, to mogę robić je całą noc, niezależnie od tego, czy ona tam leży, czy nie".

Publiczność zapamiętała go z powodu zniekształconej twarzy i niskiego, spokojnego głosu. Szramy na twarzy były wynikiem obrażeń odniesionych w czasie II wojny światowej. Jego samolot B17 został trafiony i rozbił się w Anglii. Palance przeszedł potem operację plastyczną.

Ten eksbokser debiutował na dużym ekranie w 1950 roku, grając mordercę w filmie "The Panic in the Street". W 1952 roku otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara za rolę w filmie "Sudden Fear", gdzie zagrał u boku Joan Crawford.

Rolą, która utwierdziła wizerunek Palance'a jako złoczyńcy, była postać Jacka Wilsona w "Jeźdźcu znikąd". Za nią otrzymał swoją drugą nominację do Oscara. Wielokrotnie potem grywał przestępców i czarne charaktery, jak np. w filmie "Tango&Cash" w 1989 roku.