Pasy kontuszowe nie były jedynie kosztownym dodatkiem do jaśniepańskiego stroju. Informowały o statusie społecznym i zamożności właścicieli, a nawet o ich wyznaniu i poglądach politycznych. Nic dziwnego, że od trzech stuleci są postrzegane jako symbol-znak kulturowego dziedzictwa Rzeczypospolitej.

Reklama

Łódzka wystawa nie ogranicza się do prezentacji jedwabnych tkanin, które przetrwały w zbiorach publicznych i prywatnych. Prezentuje klasyczne stroje kontuszowe z XVIII wieku oraz ich kontynuacje z następnych stuleci, biżuterię i broń z epoki, słynne makaty buczackie, tkaniny z przedwojennej Spółdzielni Artystów ŁAD, a także współczesne wyroby, świadczące o żywotności staropolskiego wzorca.

Motyw "kontuszowy" obejmuje nie tylko tkaninę, dlatego dopełnieniem wystawy są portrety sarmackie, obrazy rodzajowe i symboliczne z XIX stulecia, grafiki i rysunki, oraz fotografie - także z ekranizacji "Zemsty" i "Pana Tadeusza”. Jak na ironię kultura rodem ze szlacheckiego dworu została wskrzeszona w otoczeniu, kojarzącym się z zagładą świata Sarmatów. Muzeum mieści się bowiem w "Białej Fabryce" - najstarszym łódzkim zabytku architektury przemysłowej.

Moda na pasy kontuszowe przybyła do Polski z Persji. Ich sprowadzaniem, a potem także produkcją, zajmowali się Ormianie. Wraz ze wzrostem zapotrzebowania na "narodowy strój" tkacze zaczęli osiedlać się na terenie Rzeczpospolitej. Najsłynniejsza manufaktura produkująca pasy powstała pod patronatem Radziwłłów w Słucku koło Mińska białoruskiego. Pas słucki był czterostronny, miał długość 3-4 metrów, szerokość 30-40 centymetrów. Testem na jakość tkaniny było przeciągnięcie pasa przez pierścień. Składano go i owijano wokół bioder, eksponując barwy i motywy stosowne do okoliczności. Złota strona była symbolem pokoju, karmazynowa - wojny, a czarno-srebrna oznaczała żałobę.

Reklama

Wystawa "Pas kontuszowy - recepcja formy, recepcja mitu” będzie czynna do 31 stycznia przyszłego roku.