Najnowsza powieść Janusza Głowackiego ma elementy biograficzne - narrator nosi imię Janusz i pisze w Ameryce scenariusz filmu o Jerzym Kosińskim. Wiadomo, że Głowacki już wiele lat temu przymierzał się do napisania sztuki teatralnej o Kosińskim. Zrezygnował z tego pomysłu m.in. dlatego, że podobna sztuka została w międzyczasie wystawiona w Ameryce, było to "More Lies About Jerzy" Davey'a Holmesana.

Reklama

Już w quasi-autobiografii "Z głowy" (2004) Głowacki wiele pisał o swojej znajomości z Kosińskim. Spotkali się na początku lat 80., gdy Głowacki przecierał dopiero szlaki w nowojorskim świecie literackim. Kosiński był już wtedy uznanym pisarzem, cenionym zwłaszcza jako autor opublikowanego w 1965 roku "Malowanego ptaka" - powieści o dramatycznym losie żydowskiego dziecka błąkającego się podczas okupacji po polskich wsiach, dręczonego przez prymitywnych wieśniaków.

Wokół "Malowanego ptaka" narosło wiele wątpliwości nie tylko co do treści, ale też autorstwa. Krytycy zauważali, że w okresie, gdy powieść powstawała, autor nie znał na tyle angielskiego, żeby napisać książkę. Kosiński przestawił "Malowanego ptaka" jako opowieść autobiograficzną, tymczasem, co opisała Joanna Siedlecka w "Czarnym ptasiorze", jego rodzina przeżyła okupację ukrywając się u polskich chłopów. Niewątpliwie było im bardzo ciężko i żyli w poczuciu nieustannego zagrożenia, ale nie dochodziło do scen opisanych w "Malowanym ptaku", gdzie sadystyczni wieśniacy znęcają się nad zagubionym żydowskim dzieckiem.



W "Good night Dżerdżi" Głowacki przedstawia Kosińskiego, jako polskiego Żyda, który uznał, że koszmar, który naprawdę przeżył podczas okupacji, jest niewystarczający dla zbudowania sobie pozycji literackiej w Nowym Jorku. Jedna mistyfikacja pociąga za sobą następne - druga powieść Kosińskiego "Wystarczy być" przedstawiana była jako plagiat "Kariery Nikodema Dyzmy" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Wokół Kosińskiego narastała atmosfera skandalu, kiedy 3 maja 1991 roku popełnił samobójstwo w wannie, zażywając śmiertelną dawkę barbituranów i nakładając na głowę plastikowy worek.

Reklama

W tomie wspomnień "Z głowy" Głowacki pisze, że Kosiński nigdy nie był jego ulubionym autorem. "Był emigrantem i czy to się komu podoba, czy nie, miał największy z polskich pisarzy sukces. Więc mu najpierw jak każdy uczciwy Polak zazdrościłem. To po pierwsze. Do tego sam się w życiu całkiem sporo naudawałem i ciekawiło mnie, jak on te coraz bardziej przylegające maski przymierza. I w którym momencie się zmienia w konika, na którym jedzie kreacja, pogania batem i galopuje, uciekając przed czasem przeszłym i teraźniejszym. (...) Cały czas mnie męczyło, gdzie się u Kosińskiego kalkulacja kończy, a prawda zaczyna, i czy takie miejsce można znaleźć. Z bardzo bliska oglądałem wiatrak, na którego skrzydłach świetnie sobie radził, dając długie kroki, więc kiedy i dlaczego się poślizgnął? Bo przecież szło tak dobrze. No i wreszcie czy ten upadek i straszny koniec w jego historię wpisany z góry, czy nie był?".

Powieść "Good night Dżerdżi" ukazała się nakładem wydawnictwa Świat Książki.