"Dzięki Bogu pisarze umierają, a z nimi schodzi do grobu ich biografia. Zostajemy sam na sam z ich dziełem" – pisał Jerzy Kosiński. Bardzo się mylił. Historia pokazuje, że najczęściej w zbiorowej pamięci zostają ci twórcy, których można ubrać w zbiór pikantnych anegdot. Głośni pisarze są w połowie rozreklamowani przez biografię, w połowie przez talent. Ale nawet i na tym tle przypadek Kosińskiego jest wyjątkowy. Bo im częściej się jego literackie zdolności deprecjonuje, tym głębiej wchodzi się w niezwykłą historię jego życia. Historię utkaną z domysłów, znaków zapytania, mistyfikacji.
„Larvatus prodeo” – „chodzę w przebraniu”. Takie było motto Kosińskiego. Przyklejano mu łatki: genialnego pisarza, wielkiego kłamcy, prowokatora, króla życia tarzającego się w perwersji. Po 20 latach od śmierci pisarza, choć mamy za sobą liczne próby rozszyfrowania jego złożonej tożsamości (m.in. książkę "Jerzy Kosiński. Biografia" Jamesa P. Sloana czy "Czarnego ptasiora" Joanny Siedleckiej), wciąż niewiele o nim wiadomo.
Janusz Głowacki także przyznaje, że życie Kosińskiego tylko pozornie wydaje się świetnym materiałem filmowym czy literackim. W istocie, im dalej zapuścimy się w pełen sprzeczności i tajemnic świat artysty, tym więcej napotkamy znaków zapytania. Pewnie dlatego autor "Antygony w Nowym Jorku" postanowił napisać powieść, w której epizody z życia scenarzysty piszącego na zamówienie scenariusz o Kosińskim przeplatają się z fragmentami scen z tej filmowej noweli – owo mnożenie wątków i nakładanie na siebie różnych warstw rzeczywistości powoduje, że wszystko traci realny kształt i staje się jednym wielkim domniemaniem.
Ale od początku – pewne fakty z życia Jerzego Kosińskiego są znane. Po pierwsze nazywał się Józef Lewinkopf i urodził się w 1933 roku w Łodzi w rodzinie żydowskiego przemysłowca. Pod nazwiskiem Kosiński przetrwał II wojnę światową. I z tym traumatycznym doświadczeniem wiąże się jedna z najważniejszych opowieści o jego życiu – historia powstania i recepcji „Malowanego ptaka”, dzieła uznawanego za najwybitniejsze w dorobku pisarza. Jak wiadomo, jest to historia chłopca, który w czasie okupacji niemieckiej ukrywa się we wsiach gdzieś na polskich kresach i doświadcza tam nieopisanych okrucieństw oraz wynaturzeń. Anegdota głosi, że recenzję książki napisał sam Elie Wiesel. Tyle że negatywną. Zdanie miał zmienić dopiero po interwencji Kosińskiego, który przekonał go, że sam jest tym małym chłopcem opisanym w książce, a dzieło należy zaliczyć do kategorii non fiction. Wiesel obwołał rzecz arcydziełem, sprzedano ją w milionach egzemplarzy. Sam Kosiński – który podobno niedługo wcześniej zdesperowany kradł jedzenie z supermarketów – stał się gwiazdą literatury amerykańskiej i zrobił karierę w Nowym Jorku – mieście, o którym wszyscy marzą, centrum wszystkiego.
Obwołano go nowym Kafką, nowym Beckettem. Jego twarz pojawiała się w najważniejszych amerykańskich pismach, kolegowali się z nim Henry Kissinger, Zbigniew Brzeziński, Roman Polański czy Kurt Vonnegut. Miał status nie tyle pisarza, co celebryty. Pojawiały się kolejne książki. "Wystarczy być" – historia niegrzeszącego inteligencją ogrodnika, który przypadkowo pnie się po szczeblach politycznej kariery – została z dużym sukcesem sfilmowana. Kosiński stał się rzekomo regularnym klientem seksklubów, eksperymentował z alkoholem i narkotykami. Kusił los, produkował kolejne mity na temat swojego życia, prowokował.
Ale równie spektakularny co wzlot był upadek twórcy. Pewnego dnia dociekliwi zaczęli zadawać niewygodne pytania: czy rzeczywiście można postawić znak równości między przeżyciami wojennymi autora i bohatera jego szokującej powieści? Wyszło na to, że nie – pisarz wojnę spędził całkiem spokojnie w jednej z wsi w okolicach Stalowej Woli. "Malowany ptak" był więc wytworem wyobraźni sprzedanym z fałszywą etykietką. Oskarżenia szły dalej: pierwsze, mocno antykomunistyczne eseje Kosińskiego zostały napisane za pieniądze CIA. "Wystarczy być" podejrzanie przypomina "Karierę Nikodema Dyzmy" Dołęgi-Mostowicza...
Prawdziwa bomba wybuchła w chwili, gdy zarzucono autorowi, że swoich książek nie pisał samodzielnie. Został oskarżony o korzystanie ze sztabu ghostwriterów, których pomoc przy tworzeniu książki znacząco wykraczała poza poprawki redaktorskie. Nagłówki gazet detronizowały króla literatury, uznając go za wielkiego kłamcę, pisarza bez talentu. W maju 1991 roku Kosiński zażył śmiertelną dawkę barbituranów, założył na głowę foliowy worek i wszedł do wanny. "Kładę się teraz do snu, na trochę dłużej niż zwykle. Nazwijmy to wiecznością" – napisał w liściku pożegnalnym.
Janusz Głowacki w powieści "Good night, Dżerzi" podnosi wszystkie te kwestie. Z epizodów, strzępów zdarzeń, buduje tragiczną historię pisarza uwikłanego we własną, niezwykłą naturę, ale przy okazji opowiada też o bliskiej jemu samemu sytuacji emigranta w świecie opartym na władzy, popularności, sukcesie finansowym. Mówi się, że pisarze, wybierając przedmiot literackich zainteresowań, kierują się zasadą podobieństwa. Tu by się zgadzało: Głowacki jak zapewne nikt inny rozumie położenie wschodnioeuropejskiego artysty, uciekiniera z komunistycznego kraju w Nowym Jorku, zna cenę amerykańskiej kariery, wie, co to znaczy istnieć w legendach i anegdotach. Tym bardziej dziwi, że jego książka nie budzi u czytelnika emocji. Wszystko wydaje się w niej sztuczne, wykreowane, teatralne – że pozostawia wrażenie imponującej, ciekawej, bezludnej scenografii.
Ale to może dlatego, że w gruncie rzeczy niczego prawdziwego i głębokiego o Kosińskim po prostu nie da się powiedzieć. Wystarczy spojrzeć na tę twarz znaną ze zdjęć. To twarz demona, a jednocześnie oblicze pełne kafkowskiego strachu. Twarz wyrażająca chęć podjęcia perfidnej gry i pragnienie ucieczki w bezpieczne miejsce... Najciekawsi artyści pozostają nierozszyfrowani – za dużo w nich kontrapunktów. Można pytać, o ile jest się przygotowanym na brak odpowiedzi.
GOOD NIGHT, DŻERZI | Janusz Głowacki | Świat Książki 2010 | 36 PLN
PIĘĆ TWARZY JERZEGO KOSIŃSKIEGO
Malowany ptak (1965)
Czy Kosiński jest autorem tej powieści? Czy to autobiografia czy konfabulacja? Antypolski paszkwil czy przerażająca metafora Holocaustu? To tak naprawdę nieważne. "Malowany ptak" to już klasyka światowej prozy.
Kroki (1969)
Pierwsza książka utrzymana w ulubionej przez Kosińskiego konwencji – to luźny zbiór anegdot, odautorskich mistyfikacji, oderwanych epizodów. Wszystkie skupione są na brutalności i erotyce codziennego życia.
Wystarczy być (1971)
Chance O’Grodnick to trochę idiota, a trochę święty prostaczek, który niespodziewanie i całkiem bezwolnie robi wielką karierę w świecie polityki. Udana kpina ze świata rządzonego przez mass media.
Randka w ciemno (1977)
Kolejne wcielenie Jerzego Kosińskiego – George Levanter. Inwestor, tajemniczy podróżnik, uwodziciel, seksoholik, poszukiwacz mocnych wrażeń, gracz cudzym życiem. Jak oddzielić go od samego autora?
Pasja (1979)
Fabian, zawodowy gracz w polo, przemierza Amerykę. Czego szuka? Skrajnego ryzyka, ultymatywnego podniecenia, zawieszenia między życiem a śmiercią. W życiu Fabiana wszystko zaczyna się od słowa "bardzo".