"Przeszłość jest obcym krajem"
CSW Znaki Czasu w Toruniu
Wystawa czynna do 2 maja
Nad toruńskim CSW, otwartym dwa lata temu, ciąży fatalizm. Z jednej strony to kulturalna inwestycja totalna – 4000 metrów wystawienniczych, dyrektor programowy wyłoniony w konkursie, niemały, jak na polskie warunki robienia sztuki, budżet, z drugiej – silne protesty lokalnego środowiska i głosy, że kurs Znaków Czasu nie przystaje do potrzeb Torunia. Ten rozdźwięk sprawia, że pokazy w hali przy Wałach Sikorskiego tworzone są dwutorowo. Z jednej strony to wystawy popularne, przyciągające publiczność, z drugiej – takie, które rzeczywiście oddają apetyty kuratorów. Idealnym przykładem tej polityki są ostatnie otwarcia w centrum – pokaz fotografii z cyklu World Press Photo, oraz równoległa inauguracja projektu Przeszłość jest obcym krajem – obszernej prezentacji misternie dzierganej siłami CSW i zaproszonych specjalistów. To wystawa, w której wykorzystano arsenał mniej lub bardziej mglistych pojęć antropologicznych związanych z lokalnością i obszarem – od nie-miejsca po frenologię – ale przede wszystkim udany pokaz środkowoeuropejskiego wideo-art.
Wystawa "Przeszłość jest obcym krajem" jest skonstruowana sieciowo – tu nie ma mniej i bardziej wyeksponowanych prac. Przestrzeń – zaaranżowana przez holenderskiego artystę Jeroena de Vries – podkreśla demokratyczną strukturę prac. Odnajdziemy w niej doskonały film "Kalendarz" Agnieszki Polskiej – animację powstałą ze zdjęć z przedwojennego poradnika, sentymentalne wideo Deimantasa Narkevicziusa – wileńską opowieść o lokalnej historii, a także przestrzenną symulację wideo Niemki Jutty Strohmaier, która umożliwia widzowi kształtowanie filmowego obrazu Seattle. Przy tych świetnych albo przynajmniej niezłych filmowych narracjach giną pozostałe prace – graficzne eksperymenty kolektywu Slavs and Tatars oraz fotografie Krzysztofa Zielińskiego. CSW chciało pokazać wielką wystawę spojoną przekrojową narracją dla widza erudyty. Nieoczekiwanie okazała się ona niemal edukacyjnym projektem z zakresu wideo.