Swoją piosenką "Maszynka do świerkania" w ciągu kilku dni zdołał oczarować słuchaczy Trójki (debiut w dwudziestce Listy Przebojów), użytkowników internetu (blisko 15 tys. odsłon profilu myspace) i wreszcie osiągnął rewelacyjną sprzedaż (pierwsze miejsce w sieci sklepów Empik).

Reklama

Posłuchaj, jak Czesław śpiewa "Maszynkę do świerkania"

Kim jest ów sympatyczny gość, który głosem smutnego klauna śpiewa: "Znalazła raz pewna pani aparat do bani"? Naprawdę nazywa się Czesław Mozil, w tym roku kończy 28 lat i mówi łamaną polszczyzną. Od szóstego roku życia mieszka w Kopenhadze, gdzie prowadzi znaną knajpę, a po godzinach przygrywa na akordeonie i śpiewa piosenki, m.in. Marka Grechuty, Agnieszki Osieckiej oraz Heya czy Marysi Peszek.

Na swój pierwszy album zatytułowany po prostu "Debiut" napisał dziesięć kameralnych kompozycji do tekstów krakowskiego poety Michała Zabłockiego. Poruszyły one zarówno Nergala z metalowego Behemotha, jak i Kaśkę Nosowską, której podobno przy piosenkach Czesława zdarza się płakać.

Reklama

Najpiękniejsze lata młodości spędził na emigracji, ale nigdy nie stracił kontaktu z ojczyzną. W rozmowie z DZIENNIKIEM wspomina, jak wychowywał się na piosenkach z "Akademii Pana Kleksa" czy "Pana Tik Taka", ale także wyjazdy do Polski na święta, na wczasy, a później na trasy ze swoim zespołem Tesco Value.

"Wizerunek Polski w oczach emigrantów jest bardzo dziwny. Ich wiedza ogranicza się do rzeczy pokazywanych w Teleexpressie, Wiadomościach oraz <Tańcu z Gwiazdami>" - mówi. "A ja kiedy jechałem do Krakowa, dostawałem od znajomych płyty Raz, Dwa, Trzy czy Renaty Przemyk i wiedziałem, co jest dobre".

Jednocześnie Czesław układał sobie życie, jak każdy młody Duńczyk - po szkole wstąpił na Royal Danish Music Academy, gdzie szkolił się na zawodowego kompozytora i akordeonistę. "Od dziecka uczyłem się grać na tym instrumencie. Pisałem swoje piosenki i udawałem, że stoję przed mikrofonem i śpiewam" - wspomina. "Oczywiście musiałem grać koncerciki dla publiczności w krawatach, ale mój profesor rozumiał mnie i mówił: Czesław, nie chodzi o to, jak dobrze grasz, ale co masz do przekazania".

Reklama

Po studiach przez półtora roku zarabiał, jeżdżąc po całym kraju z teatrzykiem dziecięcym. "To było niesamowite doświadczenie i wbrew pozorom trudne zadanie. Dzieci to wymagająca publiczność, klaszczą tylko wtedy, kiedy coś im się podoba, a nie dlatego, że tak trzeba" - tłumaczy.

Słuchając na jego debiutanckiej płycie fantastycznych melodii, bogato zaaranżowanych na akustyczne instrumenty i prostych, nieco naiwnie rymowanych tekstów w baśniowej konwencji, można odnieść wrażenie, że to właśnie dzieci są jej adresatami. Jednak obok "Maszynki do świerkania" czy "Żaby tonie w betonie" pojawiają się tam też mocniejsze muzycznie i tekstowo piosenki jak "Pożycie małżeńskie" czy "Ucieczka z wesołego miasteczka".

Jak zapewnia Czesław, kryją się w nich "hardcore’owe prawdy o życiu". Wśród nich na uwagę zasługuje "Efekt uboczny trzeźwości", w którym Czesław śpiewa: "Każdy plan można zmienić, ale wolę życie bez planów".

"Kiedy mówię rodzicom, że przeprowadzam się do Polski, żeby śpiewać piosenki, to oni pytają o jakiś wielki plan" - wyznaje. "Oni nie mogą sobie wyobrazić powrotu po 20 latach do tego kraju. A ja wiem, że tu się wiele zmieniło i jakoś dam radę".

Dlatego Czesław sprzedaje w Kopenhadze knajpę, o której marzył wiele lat, i przenosi się do Krakowa.