Jeszcze dziesięć lat temu koncert tego zespołu w Polsce byłby sensacją. Zespół wymieniano wtedy jednym tchem obok gwiazd rocka. Co więcej, mówiono, że z Nirvaną zespół dokonał rewolucji na światowych rynkach muzycznych, wprowadzając na salony gatunek zwany grunge’m. Dziś bilety na koncert Alice In Chains, mimo niezbyt wygórowanych cen (99 zł za bilet), sprzedają się nie najlepiej, a fani wybierają się na ich występ zapewne bardziej z ciekawości niż z miłości do formacji.

Karierę Alice In Chains zniszczył alkohol i narkotyki. Gdy w kwietniu 2002 roku wokalista grupy, Layne Stanley został znaleziony martwy, telewizja muzyczna MTV nie uznała za stosowne zamieścić informacji o tym fakcie. Layn zmarł po przedawkowaniu narkotyków i alkoholu. Wokalista przez tydzień leżał martwy w swoim mieszkaniu, a jego nieobecność nie zaniepokoiła nikogo z rodziny ani przyjaciół. Dopiero smród rozkładającego się ciała zaalarmował sąsiadów. Śmierć Stanleya była końcem starego, dobrego Alice In Chains.

Pół roku temu lider formacji – gitarzysta Jerry Cantrell postanowił postawić zespół na nogi. W powrocie na szczyt ma mu pomóc były basista Guns n’Roses – Duff McKagan oraz znany w metalowym światku William DuVall. W Stanach zespół został przyjęty niezwykle ciepło – bilety na wszystkie koncerty zostały wyprzedane na pniu. W Europie już tak różowo nie jest – zespół mimo letniego sezonu koncertuje w halach, a nie na mogących pomieścić tłumy stadionach.

Przed koncertem gwiazdy wieczoru w Katowicach zagrają dwie amerykańskie formacje: Stone Sour i Bloodsimple. Początek 19:30.





Reklama