Zawsze był na drugim planie. Bo kompozytora nigdy nie stawia się przed reżyserem i aktorami. Ale Basil Poledouris zasłużył na to, żeby go wymieniać na równi z nimi. Wiele filmów przygodowych bez jego muzyki byłoby niczym. No bo jak tu wyobrazić sobie Arnolda Schwarzenegera biegającego z mieczem w "Conanie Barbarzyńcy" (1982) bez trzymającej w napięciu muzyki czy Seana Connory'ego bez mrocznych dźwięków łodzi podwodnej w "Polowaniu Na Czerwony Październik" (1990).

Reklama

Film bez muzyki jest jak "Dynastia" bez Alexis. I współczesne kino przygodowe bez Basila Poledourisa będzie dokładnie tak wyglądać.