Ale żeby słowa zamieniły się w czyny, musi upłynąć trochę czasu. Bo najpierw trzeba dokładnie policzyć, ile jest takich dzieł oraz ile dokładnie są warte. Potem dogadać się jeszcze z ich aktualnymi właścicielami. Poza tym niemieckie władze chcą porozumieć się z organizacjami żydowskimi. Bo wiele ze skradzionych obrazów czy rzeźb należało właśnie do Polaków pochodzenia żydowskiego.

Reklama

Ten pomysł nie podoba się jednak niemieckim muzealnikom, którzy obawiają się, że ich muzea będą teraz świeciły pustkami. I dlatego zaproponowali stworzenie specjalnego funduszu, który będzie zbierał pieniądze dla poszkodowanych w czasie wojny właścicieli. A obrazy zostałyby tam, gdzie były do tej pory.

Ale podejrzliwi wietrzą w tym pomyśle podstęp. Bo w ten sposób muzea i kolekcjonerzy zostawiają sobie furtkę do sprzedawania dzieł. A kiedy obraz, rzeźba czy starodruk rozpocznie już wędrówkę po światowych aukcjach i będzie przechodzić z rąk do rąk, szansa na jego odzyskanie będzie coraz mniejsza. Czasem, właśnie przy okazji aukcji, udaje się wpaść na trop zaginionego obrazu czy grafiki. Ale wtedy często okazuje się, że dzieło jest tak cenne, że polskich muzeów nie stać na jego odkupienie. I wtedy pozostaje tylko liczyć na hojność zagranicznego właściciela.

Sprawa jest skomplikowana. Bo nie ma jednego pełnego spisu wszystkich dzieł sztuki, zrabowanych przez hitlerowców w czasie wojny. Dlatego tak naprawdę nie wiadomo, co przetrwało i co jest do dziś u naszych zachodnich sąsiadów. Wiadomo, że bezpowrotnie straciliśmy bezcenny obraz Rafaela "Portret młodzieńca", który zdobił ścianę Wawelu, kiedy rezydował w nim gubernator okupowanej przez III Rzeszę Polski, Hans Frank. Poza tym zaginęły lub zostały zniszczone dzieła Petera Breughla, Anthony'ego van Dycka czy Rubensa, a także wiele rzeźb, starodruków i innych kosztownych przedmiotów.

Reklama

Wiadomo, że w Niemczech wciąż jest m.in. portret Mikołaja Kopernika z XVI wieku. Niemcom w przeszłości bardzo zależało na tym obrazie. Bo niespełna 30 lat temu, kiedy Polska zaczęła domagać się zwrotu, zaproponowali, że oddadzą - ale tylko kopię. Poza tym za naszą zachodnią granicą jest też portret Fryderyka Chopina z kolekcji jego wnuczki. Ten obraz z kolei w 1977 roku "wystąpił" nawet w enerdowskim filmie.