Uroczysta premiera filmu niemieckiego reżysera Volkera Schloendorffa odbyła się w gdańskim kinie Neptun. Nie było na niej Anny Walentynowicz, ale pojawił się Lech Wałęsa. Były prezydent łagodniej ocenia film "Strajk", choć też ma zastrzeżenia. "Reżyserowi udało się dość daleko pokazać prawdę o tamtych czasach, o tamtych ludziach. Źle się stało, że pan reżyser nie porozmawiał jeszcze z kilkoma ludźmi, świadkami tamtych zdarzeń. Gdybyśmy dołożyli jeszcze trochę prawdy do tak ładnie pokazanego scenariusza, to byłoby piękne" - powiedział po projekcji Lech Wałęsa.

Reklama

Zdjęcia do "Strajku" kręcono jesienią 2005 roku, w większości na terenie Stoczni Gdańskiej. Główną bohaterką filmu jest Agnieszka Kowalska, dla której pierwowzór stanowiła postać Walentynowicz. Zagrała ją pochodząca z Berlina Wschodniego Katharina Thalbach, znana z innego głośnego filmu Schloendorffa, "Blaszany bębenek".

Anna Walentynowicz nie wyklucza, że pozwie twórców filmu do sądu. Ma pretensje przede wszystkim o to, że stoczniowcy zostali przedstawieni jako ludzie bez przerwy pijący wódkę. Kolejna sprawa to zrobienie z syna Walentynowicz milicjanta z ZOMO, mimo że absolutnie tak nie było. Producent filmu przysłał Walentynowicz list, w którym wyraża swój szacunek i deklaruje przekazanie darowizny na gdańską Klinikę Chorób Oczu, tak jak sobie tego życzyła.

Dziś film będzie pokazany w Warszawie. W kinach całej Polski będzie można go oglądać od piątku.