Władze miasta i województwa rozkaz wypełniły, bo już za chwilę w starej XIX-wiecznej elektrowni rozpoczynają się prace adaptacyjne. W 2010 roku na 5 tysiącach metrów kw. zostaną zaprezentowane 4 tysiące rysunków i obrazów. Wygląda na to, że Radom będzie pierwszym polskim miastem, w którym powstanie Muzeum Sztuki Współczesnej z prawdziwego zdarzenia. Już Wajda, honorowy obywatel Radomia, tego dopilnuje...

Przez ostatnie tygodnie było bardzo gorąco w związku z Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie...

Na szczęście nie brałem udziału w tych dyskusjach.

A czy takie gorące debaty toczyły się w związku z powstaniem Muzeum Sztuki Współczesnej "Elektrownia" w Radomiu?


Nie, projekt radomskiego muzeum autorstwa młodych architektów pracujących pod wodzą Andrzeja Kikowskiego był przyjęty entuzjastycznie. W dodatku jestem przekonany, że została wybrana najlepsza praca. A było w czym wybierać, bo nadesłano aż 15 projektów. Zwycięska propozycja ma wsparcie władz województwa mazowieckiego, jest popierana przez ludzi kultury i mieszkańców Radomia. Władze miasta przeznaczyły za XIX-wieczną przepiękną elektrownię na siedzibę sztuki współczesnej. Spodobało mi się, że architekci niejako uszanowali tę starą budowlę, podporządkowali się jej. Cieszę się, że kultura wypełni to miejsce. Cieszę się również, że stara budowla nabierze nowego blasku, ożyje. Podobnie dzieje się przecież w Łodzi, gdzie stare fabryki, w których przed laty kręciłem Ziemię obiecaną, zamieniają się w centra kultury.

Jednak Radom to miasto, które ze sztuką się raczej nie kojarzy. Uważa pan, że Elektrownia to zmieni?

Nie tylko uważam, ale i jestem pewien. Od wielu lat marzyłem o tym, by Radom przestał być miastem, przez które się jedynie przejeżdża, jadąc do Krakowa... Elektrownia będzie tak oryginalnym i zachwycającym miejscem, że wielu ludzi będzie do niej wstępować, by podziwiać jej bogactwo architektoniczne i wspaniałe zbiory sztuki współczesnej. Mam nadzieję, że już za trzy lata pierwsi goście przestąpią progi Elektrowni. A co do zbiorów, to jest ich tak dużo, że dotąd istniejące Muzeum Sztuki Współczesnej mieszczące się w dwóch kamienicach przy radomskim rynku nie miało możliwości ich pokazania. Wiem, że Elektrownia, tak jak krakowskie Centrum Kultury Japońskiej Manggha, będzie się cieszyła wielkim powodzeniem.

Dlaczego zdecydował się pan patronować temu przedsięwzięciu?

Bo w części czuję się radomianinem. Mieszkałem w tym mieście przez 10 lat, od 1935 do 45 roku. Stąd wyjechałem do Krakowa na studia, stąd mój ojciec wyszedł na wojnę i nigdy nie wrócił. Radom nie jest według mnie prowincjonalnym miastem. Tu tętni życie i sztuce współczesnej będzie bardzo dobrze.

Wśród ponad 4000 tysięcy obrazów, które będą prezentowane w Elektrowni, są również prace darowane przez pana i Krystynę Zachwatowicz...


Tak, ale one nie stanowią sedna kolekcji. Radomskie zbiory są gromadzone od dawna, od ponad 30 lat albo i dłużej. Kiedyś można było nabyć obrazy Wróblewskiego, Nowosielskiego, Tarasina za stosunkowo niewielkie pieniądze. Teraz osiągają zawrotne sumy. Dzisiaj trudno byłoby zgromadzić taką znakomitą kolekcję polskiej sztuki powojennej. Muzeum prezentujące taką sztukę jest nam najbardziej potrzebne.

Czy ma pan swoje ulubione obrazy w radomskiej kolekcji?

Najbardziej lubię obraz Andrzeja Wróblewskiego przedstawiający sklep spożywczy. On go namalował przy mnie. Bliskie mojemu sercu są też wczesne obrazy Jana Tarasina i Jerzego Tchórzewskiego, artystów, z którymi przed wieloma laty studiowałem. Dumny też jestem z dzieł Jerzego Nowosielskiego. Cieszę się niezmiernie, że choć troszkę przyczyniłem się do powstania Elektrowni. Zresztą, moim zdaniem, Radom stanie się przynajmniej na jakiś czas polską stolicą sztuki współczesnej.



























Reklama