"Mam wrażenie, że młodzież wie teraz bardzo dużo o Joy Division, chociaż nie wiem do końca skąd" - mówi reżyser filmu "Control" Anton Corbijn. "To chyba wynika z tego, że wiele zespołów, jak Arcade Fire, The Killers, Interpol czy Editors wymienia ich jako ważną inspirację. Dlatego coraz częściej młodzież sięga po stare albumy Joy Division i znów spotykam na ulicach ludzi w koszulkach z tą nazwą" - dodaje. Dla Corbijna to nie lada zaskoczenie, ponieważ pod koniec lat 70. miał okazję poznać muzyków podczas sesji zdjęciowej, a uczestniczenie w ich koncertach było swego rodzaju doświadczeniem pokoleniowym. Natomiast obecna popularność grupy jest raczej kwestią mody zbudowanej na mitach o niej.
Legendę Joy Division stworzył przede wszystkim jej lider Ian Curtis, który popełnił samobójstwo w wieku 23 lat. Jego depresyjna natura i rozterki egzystencjalne nadawały mocny charakter tekstom i muzyce zespołu. Po latach symbolem jego twórczości stał się singiel "Love Will Tear Us Apart", do dziś największy przebój grupy. Za życia muzyka grupa wydała tylko jeden album "Unknown Pleasure", a jego śmierć zniweczyła plany podboju Ameryki. Jednak wypracowany przez grupę styl zainspirowany energią punk rocka i wsparty zainteresowaniem producenta Martina Hannetta produkcjami Kraftwerk, Can czy Briana Eno, otworzył zupełnie nową epokę postpunka.
Na inspirację grupą przez lata powoływali się członkowie tak ważnych formacji, jak Bauhaus, The Cure, a nawet U2. Charakterystyczną cechą muzyki Joy Division stało się wyeksponowanie sekcji rytmicznej, oszczędne aranżacje wzbogacone syntezatorem oraz mroczna atmosfera, której dramatyzmu dodawał śpiew Curtisa. To również jego teksty okazały się na tyle uniwersalne, że do dziś łączą one słuchaczy i muzyków niezależnie od pokolenia. Przykładem tego było spotkanie dwa lata temu na jednej scenie muzyków U2 z około dwadzieścia lat młodszymi członkami kanadyjskiego Arcade Fire. Własne koncerty zakończyli wspólnym wykonaniem "Love Will Tear Us Apart".
Dziś większość młodych gitarowych zespołów jak mantrę powtarza nazwę Joy Division, a dziennikarze wytykają wokalistom naśladowanie maniery Iana Curtisa oraz charakterystycznego brzmienia zespołu. Tę modę na fali revivalu garażowego rocka The Strokes rozpoczęła w 2002 roku nowojorska grupa Interpol. "Nie da sie zaprzeczyć, że słychać w naszej muzyce Joy Divison" - mówi perkusista Sam Fogarino. "Ale tak naprawdę nikt z nas nie jest ich wielkim fanem. Kiedy zaczynaliśmy, mieliśmy po 24 lata i nie interesowała nas za bardzo muzyka, której słuchali nasi rodzice".
Od czasu sukcesu ich debiutanckiego albumu "Turn on the Bright Lights" w ich ślady każdego roku idą kolejne formacje, wśród nich m.in. I Love You But I’ve Chosen Darkness, The National, She Wants Revenge, które mniej lub bardziej kojarzą się ze stylem Joy Division. Dotyczy to zarówno muzyki, jak i nieco groteskowego pozowania na smutnych chłopców w czarnych koszulach. Kilka tygodni temu mogła się nawet przekonać o tym polska publiczność podczas koncertu ogromnie popularnej na Wyspach formacji Editors. Co ciekawe, nawet basista Joy Division Peter Hook w wywiadzie nie krył zaskoczenia tym, jak bardzo zespół stara się kopiować brzmienie jego dawnego zespołu.
Przy okazji premiery filmu "Control" reżyser Anton Corbijn oczywiście poprosił jeden z młodych amerykańskich zespół The Killers o nagrania własnej wersji "Shadowplay". Nie da się ukryć, że to nieco lżejsze i bardziej melodyjne wykonanie jest jednym z najgorszych przykładów tego, jak duch Joy Division może zostać wypaczony na potrzeby młodych widzów MTV 2 oraz czytelników "NME". Dlatego przy okazji powszechnego sentymentu do twórczości Iana Curtisa lepiej zapoznać się z krążkami z przełomu lat 70. i 80., szczególnie że zostały do nich dołączone rzadkie nagrania koncertowe. To lektura obowiązkowa dla każdego młodego słuchacza, który musi teraz karmić się często marnymi kopiami Joy Division.