To mogło być jedno z najważniejszych wydarzeń roku. W końcu Donna Summer to największa gwiazda muzyki popularnej lat 70., kiedy to wyśpiewała ponadczasowe "I Feel Love”, "Hot Stuff” czy "On the Radio” i u boku producenta Giorgio Morodera zrewolucjonizowała muzykę taneczną. Dziś 60-letnia dama na okładce "Crayons” wciąż wygląda szałowo, ale w nowych piosenkach brak jej charyzmy i czaru. Repertuar przygotowali dla niej m.in. Greg Kurstin (Kylie Minogue), J.R. Rotem (Rihanna), Toby Gad (Fergie). I być może "Mr Music” mogłaby wykonać Britney Spears, a "Fame” Christina Aguilera, ale nie taka dama jak Donna Summer. Wśród nijakich produkcji w stylu r’n’b, hip-hop i house pojawiają się nawet utwory z elementami latynoskimi oraz country i bluesa, jakby artystka padła ofiarą kiepskiego muzycznego publishingu. Szkoda tylko, że w tekście "The Queen Is Back” wspomina czasy świetności, skoro nie potrafi już zawojować świata muzyki pop.

Reklama

Przypadek Donny Summer ilustruje przykry proces dewaluacji muzyki pop. Swoją współpracą z Giorgio Moroderem dała przykład Beyonce, Madonnie czy Kylie Minogue, które do dziś wykonują jej utwory i tak jak ona polegają na pomysłach producentów, jak Timbaland, Pharell Williams czy Jay-Z. Tymczasem, jak głosi anegdota, kiedy Brian Eno usłyszał po raz pierwszy singiel "I Feel Love”, powiedział: "To jest muzyka przyszłości - ten utwór odmieni brzmienie muzyki klubowej na następne 15 lat”. Jego słowa spełniły się, kiedy płyty disco zaczęli miksować didżeje hiphopowi, a producenci techno zaczęli tworzyć mechaniczną muzykę do tańca.

Od tego czasu nurt disco rozwija się dwutorowo. W mainstreamie i niezależnie, w klubach. Z jednej strony gwiazdy pop żerują na jego zabawowym charakterze, jak Madonna z singlem "Hung Up”. Barwny charakter tej hedonistycznej kultury i potencjał komercyjny pomógł też przebić się wielu wykonawcom z niezależnym rodowodem, jak francuscy artyści klubowi Daft Punk i ostatnio Justice, Brytyjka Roisin Murphy, która przy pracy nad ostatnim albumem "Overpowered” wzorowała się na przebojach disco, czy bandzie nowojorskich freaków z Scissor Sisters hołdujących stylistyce queer. Swoim wspomnieniem z klubowych nocy dzielił się nawet Moby, opowiadając o "Last Night”. Jednak najciekawszym świadectwem disco revivalu jest album Andy’ego Butlera "Hercules & Love Affair” wydany przez niezależną dancepunkową oficynę DFA, na którym pod stylowe brzmienia lat 70. zaśpiewali transseksualiści, m.in. Antony Hegarty i wokalista Nomi.

I właśnie Donna Summer, decydując się na comeback, powinna skorzystać z pomocy tych artystów, którzy rozwijają stylistykę disco i przywracają dawną wartość muzyce rozrywkowej w czasach miałkich produkcji house i r’n’b.