Na premierze obecni byli liczni biskupi i kardynałowie, którzy obrali udział w odbywającym się w tym samym czasie synodzie. A znaczną część gości w mieszczącej siedem tysięcy widzów auli stanowiła polska publiczność, m.in. Lech Wałęsa, Kazimierz Marcinkiewicz, Jolanta Kwaśniewska, Zbigniew Boniek, wielu artystów i osób publicznych.

Reklama

Filmowa opowieść, w której zamyka się całe życie Karola Wojtyły - od dzieciństwa w Wadowicach po śmierć w Watykanie - osnuta jest wokół relacji jego osobistego sekretarza i przyjaciela. Dziwisz, przez wiele lat nazywany przez media "Milczącym Stanisławem", przyznał przed premierą filmu, że nie miał ochoty opowiadać o życiu u boku papieża przed kamerą. Namowy trwały kilka miesięcy, a kiedy już kardynał zdecydował się przemówić, nagrano aż 16 godzin jego wspomnień, które on sam nazywa świadectwem. Dziwisz skupia się w nich na osobistych historiach - ze szczegółami relacjonuje spotkanie z Wojtyłą, gdy ten zaproponował mu, by był jego sekretarzem jeszcze w czasach krakowskich ("jedliśmy na kolację kaszę gryczaną i jajko" - wspomina). Opowiada o tym, jak papież lubił polskie zwyczaje, urządzał wigilie w narodowym stylu w Watykanie, a bliscy z polski przesyłali mu na tę okazję makowiec. Relacjonuje dokładnie przebieg obu zamachów na Jana Pawła II - tego słynnego na placu św. Piotra w maju 1981 r. (dowiadujemy się na przykład, że w zamieszaniu zamiast na salę operacyjną papieża z karetki przewieziono do zawsze czekających na niego apartamentów w klinice) i tego mniej "medialnego" - w Fatimie w 1982 r., kiedy szalony mnich dźgnął papieża nożem.

Jest w tej relacji jeden przejmujący i zaskakujący moment, kiedy Dziwisz przestaje sucho relacjonować fakty i zwyczaje Wojtyły, i zaczyna mówić o jego uczuciach. Opowiada o tym, że papież czuł się w Watykanie samotny, że potrzebował wokół siebie ludzi, że nawet modlił się na głos w towarzystwie. Niezwykła jest też scena, w której kardynał opowiada, że podczas ostatniej Wielkanocy w życiu Jana Pawła, ten nie miał już sił, by udzielić błogosławieństwa "Urbi et orbi". Gdy tylko wykonał znak krzyża w oknie, odwrócił się i powiedział, że jeśli nie może już mówić do ludzi, to czas by odszedł. "Świadectwo" omija niemal zupełnie sprawy teologiczne. Relacja Dziwisza jest relacją człowieka, który był świadkiem przede wszystkim życia codziennego Karola Wojtyły, nie jego misji w Kościele.

Opowieść kardynała jest rzucona na tło historyczne, które przybliża widzom brytyjski aktor Michael York. Tu twórcy filmu pokazali papieża jako człowieka głęboko zaangażowanego politycznie - nie tylko w sprawy polskie, choć w filmie widzimy słynną mszę z 1979 r., gdzie pada "niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi, tej Ziemi", czy spotkanie z Wałęsą w schronisku w Dolinie Chochołowskiej. Ale także pokazano konflikt papieża z południowoamerykańskimi duchownymi, którzy zaangażowali się w tzw. Teologię wyzwolenia - w której lewicującej, antykapitalistycznej wymowie Jan Paweł II widział potencjalne ognisko komunizmu zwalczanego przez niego w Polsce. Narracja Yorka jest miejscami zbyt udramatyzowana, przedstawiająca Polskę stereotypowo - jako Chrystusa narodów, a papieża jako pogromcę komunizmu, który podniósł naród z kolan.

Reklama

Choć być może takie proste uogólnienie ma służyć łatwiejszemu odbiorowi filmu za granicą (przygotowywane są kopie po angielsku, niemiecku, hiszpańsku, francusku i włosku). Narrator, wprowadzając kolejne watki filmu, zadaje z ekranu pytania - kim był papież, co takiego miał w sobie, że udało mu się pociągnąć za sobą tłumy? Dlaczego ludzie tak go kochali? Nie zawsze dostajemy odpowiedź na te pytania. Jednak paradoksalnie brak odpowiedzi przybliża nas do tajemnicy Wojtyły, pokazuje, że był człowiekiem tak wielkim i wybitnym, że nikt nie potrafi nadal zrozumieć jego magnetycznej siły. Dziwisz upatruje jej w przesłaniu miłości, które głosił papież. York widzi źródło uwielbienia tłumów dla papieża w jego samorodnym talencie aktorskim.

Własnej odpowiedzi widzowie mogą szukać w bogatych materiałach archiwalnych, które pojawiają się w filmie i są jego jedną z największych zalet. Oto widzimy kardynała Wojtyłę, gdy udaje się pociągiem na Sobór Watykański II - emanuje z niego siła - piękny, wyprostowany, postawny - urodzony lider. To znów już jako papież pielgrzymuje do Japonii, gdzie chór śpiewa dla niego "Góralu, czy ci nie żal", albo do Afryki, gdzie witany jest gromkim "Sto lat". W kolejnym materialne wdaje się w żartobliwy dialog z pielgrzymami w Watykanie. Widać, że bardzo lubi te tłumy, kocha spotkania z człowiekiem, jest zwolennikiem Kościoła otwartego i zwróconego twarzą do wiernych.

Najsłabiej w filmie wypadają fragmenty fabularyzowane. Choć rekonstruują ciekawe i wiele mówiące epizody z życia papieża - np. słynne wymknięcie się ze Stolicy Piotrowej na narty, wykonane są jak w programach telewizyjnych (niestety najgorzej wyszła scena zamachu, której inscenizacja odebrała dramaturgię i powagę, do niezbyt udanych należy też scena, w której papież odprawia egzorcyzmy nad opętaną kobietą). "Świadectwo" działa jednak na emocje, większość widzów wychodziła z Auli Pawła VI poruszonych, a siedzący nieopodal mnie włoski duchowny kilkakrotnie podczas seansu zalewał się łzami.

Filmu, który wprowadzono do naszych kin aż w 180 kopiach, nie sposób oceniać wyłącznie w kategoriach artystycznych. To przede wszystkim ważny dokument, niezwykły rozdział w kronice naszych czasów, który za jakiś czas, kiedy nie będziemy mieli już naocznych bliskich świadków pontyfikatu Jana Pawła II, będzie bezcenny.