Metalowi muzycy bluźnierstwem i szokowaniem dewotek ciężko zarabiają na chleb, więc ich fanów niewiele już potrafi zniesmaczyć bądź zaszokować. Sataniczne ornamenty czy darcie Biblii na scenie może i gorszą przeciętną polską babcię, ale u młodocianego metalowca wywołują jedynie ziewanie. W środowisku polskich długowłosych specjalnych kontrowersji nie wywołała nawet głośna sprawa krakowskiego koncertu Gorgoroth i użytych tam w ramach dekoracji kilku pozornie ukrzyżowanych gołych kobiet. Jeśli ktoś chce zrobić na młodocianych metalowcach wrażenie, musi uciec się do garnituru mocniejszych środków, takich jak oblanie całej sceny krowią krwią (zespół Watain) czy radosne okaleczanie siebie i publiczności żyletkami (zespół Shining). Albo pójść na całego i zacząć się spotykać z uważaną za synonim kiczu i tandety gwiazdą pop, tak jak zrobił to lider zespołu Behemoth Adam "Nergal" Darski.
Gdy dziennikarze "Faktu" przyłapali go i Dodę na wspólnym jedzeniu sushi oraz kupowaniu browarów w supersamie, internetowe oburzenie wybuchło z siłą brudnej bomby. Wstrząśnięci fani Behemotha spekulowali, że zdjęcie jest fotomontażem. Gdy okazało się, że jednak nie, wyrywając sobie włosy z głowy, szybko sprokurowali spiskową teorię, jakoby Nergal po prostu założył się na próbie z chłopakami z zespołu, że doprowadzi do seksualnego epizodu z Rabczewską. Ten ostatni bastion upadł, gdy Doda oficjalnie potwierdziła ich związek w "Super Expressie". Fani Behemotha skierowali załamane ręce w kierunku Lucyfera - Nergal związał się zarówno z symbolem, w ich mniemaniu, kiczu, tandety i komercji, jak i - najprawdopodobniej - jedną z ich najważniejszych fantazji seksualnych.
W przeciwieństwie do mrocznego legionu wyznawców Behemotha nie mnie oceniać, czy związek Rabczewskiej i Darskiego to mezalians. Ja mógłbym pobłogosławić ich odwróconym krzyżem i życzyć wielu przemiłych czarnych mszy z pieczeniem kiełbasek na działce w weekend. Jednak w romansie, który trwa rzekomo od września i którego świadom jest nawet najsłynniejszy eks Dody Radosław "Kondom" Majdan, interesujące jest co innego. Behemoth to oprócz pokrewnego Vadera pierwsi wykonawcy w historii polskiej muzyki popularnej, którzy osiągnęli rzeczywisty międzynarodowy sukces. Ich płyty są wydawane na całym świecie, trasy koncertowe obejmują cały glob, pochwał nie szczędzi "The New York Times", a ich ostatnia płyta "Apostasy" wdarła się na notowania "Billboardu".
Przyczyn tego jest kilka - muzyka Behemotha jest dla laika może gwałtowna i brutalna, ale jeśli chodzi o metal, mieści się raczej w głównym nurcie gatunku. To po prostu doskonale zagrany techniczny death metal z elementami blacku, ubrany w tak podniecający nastolatków klasyczny sztafaż gatunku: nieczytelne teksty, szyte na zamówienie skórzane wdzianka, pomalowane talkiem twarze i mroczne, bluźniercze teledyski. Jeśli dodamy do tego wyjątkowo mętną filozofię zespołu czerpiącą na poziomie okładek i tytułów utworów z Alesteira Crowleya oraz magii chaosu, mamy gotowy przepis na metalowy sukces.
>>> Za piracki rajd Doda powinna trafić do sądu
Behemoth jest w swoim gatunku globalną, komercyjną gwiazdą, natomiast nowa wybranka Darskiego od jakiegoś czasu próbuje - bezskutecznie - odnieść sukces za granicą. Czyżby Rabczewska próbowała przebiegle uszczknąć co nieco z międzynarodowego fejmu Darskiego, któremu wielkie firmy robią na zamówienie gitary i wzmacniacze? To prawdopodobne, bo romans z "Nergalem" doprowadził do pierwszych notek o Dodzie na zagranicznych blogach. Promowanie swojej nowej partnerki na razie Nergal zakończył na tym, że umieszczona na okładce jego nowego albumu "nierządnica Babilonu" ma niepokojąco podobne do Rabczewskiej rysy. Nie wiem jednak, co autor kompozycji "Chwała mordercom Wojciecha - dziesięć wieków hańby" może jeszcze zaproponować swojej wybrance poza występowaniem w charakterze ukrzyżowanej. Chociaż kto wie, może to byłby najrozsądniejszy promocyjny ruch w całej tej sytuacji. W końcu zadowoleni byliby wszyscy - łącznie z nastoletnią metalową publicznością.