W internecie błyskawicznie pojawiło się całe mnóstwo sarkastycznych komentarzy. Jeden z polskich internautów żartował, że w ten sposób Bush dostał pretekst do ataku na Iran. Bo przecież zginął jeden z najważniejszych amerykańskich patriotów - od początku swojego komiksowego żywota Kapitan był super-Amerykaninem. Został przecież powołany do życia, by pomóc krajowi.
Pojawił się w samą porę, w czasie szczególnie trudnym, kiedy stawało się oczywiste, że Stany Zjednoczone muszą przystąpić do II wojny światowej. W marcu 1941 r., czyli dziewięć miesięcy przed atakiem Japończyków na Pearl Harbor, już na okładce komiksu czytelnicy zobaczyli, że mają do czynienia z kimś, kogo bardzo potrzebują: oto Kapitan w kwaterze głównej III Rzeszy wymierza pięścią potężny cios w twarz samemu Hitlerowi. A przy tym, jak przystało na megaherosa, nie robi sobie nic z kul wystrzeliwanych w jego stronę przez nazistów.
Jak większość komiksowych pogromców zła, Kapitan Ameryka początkowo był pospolitym zjadaczem chleba, który uzyskał niezwykłe możliwości w wyniku "naukowo" wytłumaczalnego zdarzenia. Kolega po fachu Kapitana, o wiele bardziej znany nad Wisłą Spider-Man, został ukąszony przez napromieniowanego pająka. Tymczasem Kapitan został "napompowany" niezwykłą mocą przez naukowca.
A było to tak: nowojorczyk Steve Rogers, wątły student artystycznej uczelni, w obliczu nadciągającej wojny zgłasza się na ochotnika do armii. Ku jego rozpaczy, podanie o przyjęcie do armii zostaje odrzucone, ze względu na marną posturę miłośnika sztuk pięknych. Ale w zamian Rogers otrzymuje niezwykłą propozycję udziału w supertajnym eksperymencie militarnym.
Po morderczym treningu otrzymuje specjalny środek i zostaje napromieniowany. Dzięki temu uzyskuje olbrzymią siłę, sprawność i refleks. Jest jedynym szczęściarzem w Ameryce, na którego spłynęła moc, ponieważ tuż po przemianie Rogersa w superherosa niemiecki agent morduje kierującego pracami naukowca i niszczy niepowtarzalną formułę. W ten oto sposób młody człowiek staje się jednoosobową armią, bierze odwet na podstępnym naziście i postanawia pogrążyć wszystkich wrogów Ameryki. Otrzymuje dumny tytuł Captain America, kuloodporny strój z motywami z flagi amerykańskiej oraz tarczę wykonaną z unikatowego stopu.
Do wrogów Captaina szybko dołączyli Japończycy, a wraz z nastaniem zimnej wojny komuniści. W czasie swej 66-letniej kariery bohater przechodził różne koleje losów i to nie tylko na kartach komiksów. Już w 1944 r. pojawił się w kinie w wersji serialowej, jakie ówcześnie często kręcono w USA.
Później były dwa filmy telewizyjne (w 1990 r. jedyny pełnometrażowy, ale adresowany na rynek wideo) oraz wiele produkcji animowanych. Do tego masa zabawek i gadżetów, kilka zapomnianych gier komputerowych i powieści. Planowano nawet musical, ale ostatecznie do premiery nie doszło. Znamienne, że dopiero teraz przygotowywany jest pierwszy pełnometrażowy obraz kinowy. Premierę wyznaczono na 2009 r.
"Kapitańskich" komiksów sprzedano w 75 krajach około 210 milionów egzemplarzy. Obecnie w USA nabywców znajduje nie więcej niż 80 tys. miesięcznie, w latach świetności było to prawie dwa razy więcej. I stąd pomysł na uśmiercenie bohatera na kartach najnowszego komiksu z serii "Wojna domowa".
Zgon superbohatera komiksowego nie jest niczym nowym. Tak zginął choćby Superman w 1993 r., by powrócić po paru miesiącach. Śmierć tragiczna, nieoczekiwana w masowej kulturze, jest niezawodnym sposobem zwrócenia uwagi, zwłaszcza gdy chodzi o idola. I nie ma znaczenia, czy to człowiek z krwi i kości, czy postać fikcyjna. Joe Quesada, redaktor naczelny Marvel Comics wydającego komiksy z Captainem, mówi: "Był czas, gdy postacie komiksowe zabijano po to, by móc przywrócić je do życia. Wtedy zarówno śmierć, jak i zmartwychwstanie nie miały większego znaczenia. Ale teraz proszę autorów, by - jeśli chcą zabić postać - to niech ta śmierć ma jakieś znaczenie dla całej historii".
W przypadku Kapitana może jednak być inaczej, bo prezes wydawnictwa Dan Buckley twierdzi, że to ostateczny koniec starego bohatera: "Kapitan Ameryka to kostium i są inni, którzy mogą go nosić. On jest ikoną, będziemy kontynuować tę serię".
O niespodziewanym zgonie najsłynniejszego komiksowego bohatera - Kapitana Ameryka donosiły wszystkie media w Stanach Zjednoczonych, a za nimi światowe. Nie obyło się bez kpin pod adresem Amerykanów, płaczących rzekomo po swoim podstarzałym superbohaterze.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama