O wywiady z nim biły się kolorowe magazyny i prasa kobieca. Po latach zmagań z kłopotami finansowymi z dnia na dzień stał się krezusem. Zachęceni sukcesem "Herzoga" wydawcy licytowali się o prawa autorskie do jego wcześniejszych utworów. Za możliwość opublikowania dwóch pierwszych powieści Bellowa New American Library zapłaciła 77 tysięcy dolarów. Jeszcze dalej poszła oficyna Fawcett, która za prawa do wydania "Herzoga" i "Przypadków Augiego Marcha" wyłożyła 371 tysięcy dolarów. Gdyby zastosować do honorariów Bellowa dzisiejszą miarę, jego ówczesne zarobki trzeba by co najmniej potroić.

Triumfem Bellowa zaskoczeni byli dosłownie wszyscy, a najbardziej chyba sam autor, który kontestował swój nagły awans do establishmentu. Lubił posłuch, ale nie chciał być pisarzem instytucją, osobą publiczną narażoną nie tylko na bałwochwalcze manifestacje sympatii ze strony miłośników jego talentu, ale i ataki zazdrosnych kolegów po piórze. To ponoć dlatego podarował swój dom w Tivoli wraz z wyposażeniem college’owi Bard (inna wersja głosi, że chciał w ten sposób uzyskać ulgę podatkową).

Bard był jednym z wielu ważnych dla Bellowa miejsc, które pisarz sportretował w "Herzogu". Uproszczeniem byłoby jednak stawiać znak równości między światem przedstawionym w powieści a biografią pisarza. Główny bohater Moses Herzog, Amerykanin żydowskiego pochodzenia, nikomu nieznany wykładowca akademicki w średnim wieku bez widoków na zrobienie kariery zarówno naukowej, jak i finansowej, rzeczywiście przypominał Bellowa. Ale jak słusznie zauważył amerykański krytyk Stanley Edgar Hyman, Herzog był jego „autokarykaturą, a nie autoportretem”. Bohater oddaje się dziwacznej pasji pisania listów do wielkich postaci, dawnych i współczesnych - artystów, polityków, filozofów - oraz krewnych i znajomych. Jego epistoły preparowane w celu "wyrzucenia z siebie wszystkiego, usprawiedliwienia sie, spojrzenia na sytuację z właściwej perspektywy, wyjaśnienia, naprawy szkód" mają charakter wielowymiarowy. Są intymnym zapisem rozważań autora dotyczących rozmaitych aspektów życia publicznego od gospodarki, sztuki i religii po kuchnię i savoir-vivre. Są intymnym notatnikiem, w którym niespełniony intelektualista wyżywa się naprawdę, ucieka od ciężaru egzystencji.



Reklama

W listach Herzoga można doszukać się poglądów Bellowa. Zarówno w epistolarnej, jak i fabularnej materii powieści tworzywem narracji jest jego biografia, tyle że przepuszczona przez filtr fikcji literackiej. Jeśli Herzog wspomina petersburskie lata swoich przodków, to mamy prawo sądzić, że autor oparł je na historiach rodzinnych, ale nie skopiował. Moses tak jak Saul jest potomkiem rosyjskich Żydów i swoje pochodzenie celebruje, poddaje wiwisekcji i analizie. Mimo zadeklarowanej, manifestacyjnej świeckości głównego bohatera powieść stanowi antropologiczny szkic do obrazu życia amerykańskich Żydów. Niedługo przed pojawieniem się "Herzoga" Ameryka odkryła problem diaspory. Po premierze książki Bellow błyskawicznie awansował do grona najwybitniejszych przedstawicieli nurtu amerykańskiej literatury żydowskiej obok Singera, Malamuda i Rotha. Paradoksalnie, w kraju Bellow uciekał od tej etykiety. W roli pisarza żydowskiego lepiej czuł się poza Stanami Zjednoczonymi. Kiedy pod koniec lat 50. odwiedził Polskę, bardziej niż popaździernikowym fermentem interesował się losami polskich Żydów, odwiedził m.in. teren, na którym Niemcy utworzyli warszawskie getto.

Saul Bellow (1915 - 2005) zebrał więcej nagród niż którykolwiek inny pisarz amerykański. Trzy razy otrzymał prestiżową National Book Award (m.in. za „Herzoga”), Pulitzera i medal prezydencki. Ukoronowaniem kariery stał się literacki Nobel w 1976 roku. "Kręgosłup amerykańskiej literatury XX wieku to dwa nazwiska – William Faulkner i Saul Bellow" - powiedział Philip Roth, żegnając pisarza.