Z Korei Północnej świat zachodu lubi się śmiać. Kogo nie bawią powieści o tym, że koreańska telewizja podaje zmyślone informacje o sukcesach sportowych swoich reprezentacji, czy nadprzyrodzonych zdolnościach Kimów. Czasem delikatnie zaniepokoją nas groźby koreańskich przywódców dotyczące użycia broni atomowej, szybko jednak tłumaczymy sobie, że to tylko czcze pogróżki i wciąż odbieramy kraj rządzony przez Kimów jako miejsce zabawnych absurdów.

Reklama

Historia, jaką Yeonmi opisuje w swojej książce "Przeżyć" pokazuje inne oblicze Korei Północnej. To kraj więzienie, który nie tylko karmi swoich mieszkańców absurdalną propagandą, ale dąży do całkowitej kontroli nie tylko nad tym co robią, ale także co myślą i czują. Władze Korei za nic mają życie swoich obywateli, wykańczając ich głodem, biedą i morderczym systemem kar.

"Normalne" życie w Korei

Yeonmi urodziła się w 1993 roku w niewielkiej miejscowości Hiesan położonej przy granicy z Chinami. Opisy "normalnego" życia jakie wiodła w Korei Północnej pasują bardziej do czasów Średniowiecza, niż cywilizowanego kraju XXI wieku.

W okolicy, w której mieszkała Yeonmi samochody pojawiały się bardzo rzadko, na rowery i motorowery stać było tylko najzamożniejszych, więc ludzie poruszali się głównie pieszo. Bieżąca woda i elektryczność były niewyobrażalnymi luksusami, dlatego matka dziewczyny robiła pranie w rzece, a ubrania suszyła na podłodze.

Reklama

Ponieważ w naszym osiedlu rzadko włączano elektryczność, po zapaleniu się świateł ludzie byli tak szczęśliwi, że śpiewali, klaskali i krzyczeli. Świętowaliśmy pojawienie się prądu nawet w środku nocy. Kiedy człowiek ma bardzo mało, mogą go ucieszyć nawet najdrobniejsze rzeczy. Oczywiście światła nigdy nie paliły się długo. W chwili gdy gasły, mówiliśmy po prostu: "Och, koniec", i kładliśmy się spać.

Koreańczycy nauczyli się żyć nie tylko bez podstawowych osiągnięć cywilizacji, takich jak prąd czy bieżąca woda. Przywykli również do nieustannie towarzyszącego im głodu:

Reklama

Kiedy miałam cztery lub pięć lat, marzyłam tylko o jednym: kupić tyle chleba, ile chcę, i zjeść do ostatniego okruszka. Głodny człowiek myśli wyłączne o jedzeniu - pisze Yeonmi. Kiedy będąc nieco straszą, za sprawą nielegalnego odbiornika po raz pierwszy dane jej było zobaczyć chińską telewizję, najbardziej lubiła oglądać reklamy tak wykwintnych smakołyków, jak ciasteczka czy mleko.

Władze Korei Północnej pozbawiają swoich obywateli nie tylko tak podstawowych dóbr jak pożywienie, ale także prawo do samodzielnego myślenia:

Nauczono mnie nigdy nie wyrażać własnego zdania, nigdy niczego nie kwestionować. Miałam po prostu robić, mówić i myśleć to, co nakazują władze. Szczerze wierzyłam, że nasz Ukochany Przywódca, Kim Dzong Il, potrafi czytać w moich myślach i że zostanę ukarana, jeśli przyjdzie mi do głowy coś złego. A jeśli nawet sam Kim Dzong Il mnie nie usłyszy, to wszędzie są szpiedzy, którzy podsłuchują pod oknem i obserwują dzieci na boisku szkolnym. Wszyscy należeliśmy do inminbanu, czyli wspólnoty sąsiedzkiej, i kazano nam donosić o każdym, kto powiedział coś niewłaściwego.

W książce można znaleźć wiele narzędzi stosowanych przez północnokoreańskie władze do nie tylko fizycznego, ale i mentalnego zniewolenia społeczeństwa.

Dzieci już od małego są uczone Dziesięciu Prawideł propagowanych przez reżim, uczą się także, że najważniejsza jest wspólnota oraz że powinny nienawidzić wrogów państwa. Wśród nich są głównie Amerykanie i Koreańczycy z Południa. Podręczniki szkolne pełne są groteskowych rysunków Amerykanów, którzy mordują niewinnych ludzi, lub sami są zabijani przez dzielnych Koreańczyków. Zadania matematyczne były formułowane w następujący sposób: "Jeśli zabijesz jednego amerykańskiego bandytę, a twój przyjaciel dwóch, ilu amerykańskich bandytów zginie?". Dzieciom zwracano uwagę, gdy mówiły "Amerykanin", powinny bowiem zawsze mówić "amerykański bandyta" abo "jankeski diabeł".

Radia i telewizory są fabrycznie zaprogramowane na państwowe stacje. Zmiana tych ustawień jest surowo karana.

Wszystkie książki, trafiające na rynek w Korei Północnej są drukowane przez państwo. Nie podejmują one żadnych innych tematów, poza politycznymi. Większość opowiada o przywódcach Korei, o ich ciężkiej pracy i poświęceniu dla narodu. Biografowie Kim Dzong Ila twierdzili, że potrafi on kontrolować pogodę za pomocą myśli, a w czasie trzyletnich studiów na Uniwersytecie napisał tysiąc pięćset książek. Dzieci w szkołach uczą się pieśni chwalących ofiarną pracę Kim Dzong Ila oraz jego poświęcenie dla koreańskiego narodu. Jedyna stacja telewizyjna dostępna w Korei emituje filmy i programy poświęcone wyłącznie rodzinie Kimów.

Niemal każdego ranka wyrywał nas ze snu głośny hymn narodowy dobiegający z odbiornika radiowego, dostarczonego przez państwo. Taki odbiornik jest w każdym domu w Korei Północnej i nie można go wyłączyć. Odbiera tylko jedną stację radiową i w ten sposób reżim może indoktrynować ludzi nawet w ich własnych mieszkaniach.

Bardzo efektywnym narzędziem kontroli nad obywatelami są cotygodniowe spotkania kolektywów sąsiedzkich, uczniowskich, pracowniczych. Ich uczestnicy najpierw przepisują wypowiedzi Kim Ir Sena, bądź Kim Dzong Una, na wzór kopiowania wersetów biblijnych lub Koranu. Następnie należy spisać wszystkie swoje aktywności z ostatniego tygodnia. Później zaś każdy poddaje się samokrytyce, czyli formie publicznej spowiedzi. Na koniec uczestnicy mogą wygłosić krytykę wobec kogoś innego, krytykowany zaś musi wstać i z pokorą wysłuchać gorzkich słów typu "Nie postępował zgodnie z naukami Przywódcy" lub "Nie wykazywał entuzjazmu w trakcie prac społecznych".

W koreańskim społeczeństwie bardzo powszechne jest także praktykowanie zbiorowej odpowiedzialności. Jeśli jeden z członków rodziny popełni przestępstwo, wszyscy jego krewni są uważani za kryminalistów. Kara ta dotyka także następnych pokoleń.

Publiczne egzekucje, mają zaś na celu dyscyplinowanie społeczeństwa, które dobrze wie, jaka kara spotka je za nieposłuszeństwo.

Słodki "zgniły zachód" na pirackich DVD

Oknem na świat dla mieszkańców Korei Północnej stały się nielegalnie sprowadzane, pirackie płyty DVD. Na Yeonmi największe wrażenie zrobił "Titanic". Dziewczynka była w szoku, że w 1912 roku ludzie mieli lepszą technologię, niż Korea Północna dziś. Ponadto nie mogła uwierzyć, że bohaterowie chcieli umrzeć w imię miłości, a nie dla reżimu.

Yeonmi pisze o specyficznym mechanizmie, jaki wytworzyli mieszkańcy Korei Północnej, by poradzić sobie z otaczającą ich rzeczywistością. Autorka nazywa go "dwutorowym myśleniem". Dzięki niemu, Koreańczycy wierzą, że żyją w najlepszym kraju na świecie, będącym socjalistycznym rajem, pełnym szczęśliwych ludzi, a jednocześnie sami żyją w nędzy i oglądają filmy pokazujące mieszkańców wrogich mocarstw żyjących w niewyobrażalnym dla nich dobrobycie. Ten mechanizm pozwala Koreańczykom na zawzięte krytykowanie kapitalizmu, a jednocześnie kupowanie kosmetyków nieuleganie sprowadzanych z Chin bądź Korei Południowej.

Może gdzieś w głębi serca czułam, że coś jest nie tak. Ale my, Koreańczycy z Północy jesteśmy mistrzami kłamstwa, nawet wobec siebie. Codziennie widziałam trupy leżące na stosach śmieci i płynące w dół rzeki, słyszałam głosy obcych ludzi wołających o pomoc, lecz nie reagowałam. (...) Na ulicach było tylu zrozpaczonych ludzi błagających o pomoc, że należało zapieczętować swoje serce, bo inaczej ból byłby nie do zniesienia. Po jakimś czasie człowiek przestaje przejmować się cudzymi tragediami. Właśnie tak wygląda piekło.

Yeonmi opisuje swoje pokolenie, jako "pokolenie jangmadanów", czyli dzieci wychowanych na targowiskach, nie pamiętających czasów, gdy rząd Korei zaspokajał podstawowe potrzeby obywateli. Jest to pokolenie, które nie czuje tak ślepej lojalności wobec władzy, jak ich rodzice. Nielegalny dostęp do zagranicznych płyt i mediów dał im zaś pogląd na to, jak wygląda życie poza Koreą. To właśnie świat podpatrzony na pirackich płytach oraz nieustanne uczucie głodu, spowodowały, że Yeonmi i jej siostra zaczęły myśleć o ucieczce.

Niekoniecznie lepszy świat

Próba wyemigrowania z Korei Północnej traktowana jest jako ciężkie przestępstwo, a każdy kto podejmuje się takiego kroku musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami w przypadku złapania. To nie powstrzymuje jednak tysięcy Koreańczyków którzy podejmują to ryzyko, by zapewnić sobie lepsze życie. Niestety historia Yeonmi pokazuje, że uciekinierzy nie zawsze trafiają do lepszego świata. Bohaterka wraz z matką opuszcza ojczyznę by trafić w ręce handlarzy ludźmi. Ten proceder jest bardzo powszechny przy Chińsko-Koreańskiej granicy, gdzie "przedsiębiorczy" handlarze sprzedają Koreanki do domów publicznych, bądź jako żony dla Chińczyków, którzy nie mogli znaleźć sobie rodaczki. Kupione w ten sposób kobiety taktowane są jak służące-niewolnice i spędzają życie na usługiwaniu "mężowi" oraz jego rodzinie. Yeonmi miała szczęście w nieszczęściu, bowiem została sprzedana mężczyźnie, który z czasem się w niej zakochał i zezwolił na wykupienie z niewoli matki, a nawet sprowadzenie z Korei ojca. Życie w Chinach było jednak nieco inną, ale wciąż formą niewoli, dlatego Yeonmi wraz z matką zdecydowały się na ucieczkę do Korei Południowej, która przyjmowała uchodźców z Północy i zapewniała im azyl.

Kochać można tylko Przywódcę

Jednak życie wolnego obywatela w wolnym kraju, dla kogoś kto urodził się i wychował w północnokoreańskim reżimie okazało się nie lada wyzwaniem. Ostatnia część książki, w której bohaterka opisuje przełamywanie własnych barier i zetknięcie z normalnym światem, okazuje się najbardziej wstrząsająca.

Nieprzyzwyczajona do tego, że ona sama, jej emocje i opinie mogą kogokolwiek obchodzić, nie potrafiła wyrażać własnego zdania:

W Korei Południowej znienawidziłam pytanie "Co o tym sądzisz?". Kogo obchodzi, co sądzę? Minęło dużo czasu, nim zaczęłam samodzielnie myśleć i rozumieć, dlaczego moje opinie mają jakieś znaczenie. Po pięciu latach wolności już wiem, że mój ulubiony kolor to wiosenna zieleń i że moje hobby to czytanie książek i oglądanie filmów dokumentalnych. Nie naśladuję już innych ludzi.

Yeonmi będąc wolną dziewczyną musiała nauczyć się wszystkiego, począwszy od prawdy na temat historii, czy tego, jak wygląda świat, po podstawowe, ludzkie emocje:

W Korei Północnej reżim nie chce, by ludzie myśleli i nienawidzi subtelności. Wszystko jest czarne, albo białe, nigdy szare. W Korei Północnej słowo "miłość" może opisywać tylko uczucie do Przywódcy. Słyszałyśmy słowo "miłość" używane w inny sposób w przemycanych serialach telewizyjnych i filmach, ale nie potrafiłyśmy go stosować w odniesieniu do codziennego życia w Korei Północnej - rodziny, przyjaciół, żony, męża.

Mimo prób dyskredytowania i zastraszania przez północnokoreański reżim, Yeonmi zdecydowała się opisać swoją historię w książce. Do podzielenia się swoimi wspomnieniami zachęciły ją matka i siostra, które uznały, że świat powinien dowiedzieć się prawdy na temat Korei Północnej. Efekt jej pracy to książka "Przeżyć", która na polskim rynku ukazała się nakładem wydawnictwa Czarna Owca.

Media