„Niemal wszystko, co wiemy o globalnym ociepleniu, wiedzieliśmy już w 1979 roku” – zdanie otwierające dzieło Nathaniela Richa brzmi jak oskarżenie w stosunku do klas rządzących. Jeśli tak jest, to czemu nic nie robiono? Kto odpowiada za to, że nie podejmowane są niemal kompletnie żadne działania na rzecz jego ograniczenia.
„Ziemia” jest fabularyzowanym reportażem na temat tego, jak doszło do katastrofy. Pokazuje postacie, które przez lata apelowały o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, pokazywały modele, prezentowały skutki tego, co stanie się ze światem, jeśli natychmiast nie zaczniemy pracować
Dużo gorzkich wniosków płynie z lektury książki. Na samym jej początku jest przedstawiony obraz prezydenta Jimmy Carter, który we wspominanym 1979 roku z jednej strony chciał montować na dachach Białego domu panele słoneczne, a z drugiej podejmował decyzje, które na dekady pogarszały globalne ocieplenie.
Słowa, które są opisem rzeczywistości sprzed lat formalnie są reportażem. Ale swoją mocą brzmią jako oskarżenie wobec tego, co dzieje się aktualnie. Z tym smutnym przesłaniem, że większość naszych działań jest bardzo mocno spóźnionych, a części z tych, które powinniśmy podjąć w latach dziewięćdziesiątych, do dziś nie została podjęta.
Nathaniel Rich pisze gorzko, raczej będąc nieprzekonanym, że cokolwiek można jeszcze naprawić. Barwnie prezentując opis zdarzeń: konferencji klimatycznych, spotkań przywódców największych krajów świata daje do myślenia, że jako ludzkość zawsze mamy coś innego ważnego do zrobienia.
Lektura książki przygniata. W dyskursie publicznym często słyszymy, że musimy szybko podjąć działania. "Ziemia. jak doprowadziliśmy do katastrofy" mówi nam, że szansy na powrót do stanu sprzed rewolucji przemysłowej już nie mamy. I że jedyne, co nam pozostało, to łagodzenie skutków dramatu.
Nathaniel Rich "Ziemia. Jak doprowadziliśmy do katastrofy"; Wydawnictwo W.A.B. 2020