"Z ogromnym smutkiem i żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Irit Amiel, pisarki i poetki urodzonej w Częstochowie. Niech dusza jej związana zostanie węzłem życia. Nie tak dawno jeszcze sprawiła niespodziankę, pojawiając się osobiście na seminarium naukowym poświęconym jej twórczości" - napisał Żydowski Instytut Historyczny na Facebooku.

Reklama

Irit Amiel - pierwotnie Irena Librowicz - urodziła się w 1931 roku w Częstochowie, w spolonizowanej rodzinie żydowskiej. Podczas II wojny światowej przebywała w częstochowskim getcie, z którego udało jej się wydostać i dzięki aryjskim dokumentom i pomocy Polaków doczekała końca wojny. Jej rodzice i najbliższa rodzina zginęła w Treblince. Po wojnie, za namową Icchaka Cukiermana, przyłączyła się do organizacji Bricha. Przez obozy dla uchodźców w Niemczech (Biberach an der Riss), we Włoszech (Turyn) i na Cyprze, w grudniu 1947 roku dotarła do Palestyny. Kilka miesięcy spędziła w kibucu Beit Haszita, a od 1949 mieszkała w kibucu Palmachim, gdzie pracowała m.in. jako rolniczka i rybaczka. Poznała tam Chuzego Amiela, z którym zawarła ślub w 1953 roku. Po opuszczeniu kibucu pracowała m.in. jako urzędniczka, zajmowała się też wyrobem i sprzedażą biżuterii artystycznej. Pod koniec lat siedemdziesiątych studiowała filologię, historię i historię literatury na Otwartym Uniwersytecie Izraela w Ra’anana, po czym w latach 1981–85 odbyła studia translatorskie w Beit-Berl College w Kefar Sawa.

Jeszcze jako dziewczynka mieszkająca w Częstochowie marzyła, by zostać pisarką. Jednak izraelska rzeczywistość nie zachęcała ocalałych do snucia wspomnień. "Myśleliśmy, że będzie tak, jak mówili posłańcy, czyli że Izrael na nas czeka. (...) Łudziliśmy się, że ludzie wiedząc, że przypłynęliśmy, przestaną pracować, wyjdą nam naprzeciw. Potem były różne spotkania z ludźmi i powracające pytanie: a jak to zostałaś przy życiu? Była podejrzliwość. Ich święci byli zaduszeni. Więc co my w ogóle tu robiliśmy?" - wspominała po latach.

Marek Radziwon, sekretarz nagrody Literackiej "Nike" pisał o opowiadaniach Amiel z tomu "Podwójny krajobraz": "Właściwym bohaterem tych opowiadań nie jest jednak historia, ale współczesna pamięć historii. Przeszłość w pamięci ocalonych wydarza się wciąż na nowo, jest teraźniejszością. Ocalenie było wielkim i rzadkim darem, ale później staje się także przekleństwem. Od pamięci nie ma ucieczki. Tak jest np. ze starszą kobietą z opowiadania +Vipassana+, którą prosi siedmioletni Elik: +Babciu, babciu, prawda, że zgodzisz się przyjść do mojej klasy w Święto Zagłady, żeby opowiedzieć dzieciom, jak tam było, bo mama mówi, że nie przyjdziesz?"+. Historia z opowiadania miała prawdziwe korzenie - pisarstwo Amiel zaczęło się od prośby wnuczki o pomoc w pisaniu referatu na temat holocaustu.

Egzamin z zagłady

Pierwszy tom wierszy wydany w roku 1994, "Egzamin z Zagłady", Amiel napisała w języku hebrajskim. "Cały czas czytałam, aż opanowałam możliwość pisania w moim nowym języku. Trwało to długie lata, podczas których nosiłam to wszystko w sobie" - wyznała w rozmowie z Martą Tomczok. "Ta książka była w głowie, była we mnie. Pisałam ją właściwie bez zastanowienia. Słuchaj, żyję w cieniu Zagłady. Myślę, że wielu ludzi żyje tak samo. Ma podwójne życie. Wszystko mi przypomina tamto. Jest tłok w autobusie, ktoś mnie popchnie, a ja myślę, ciekawe, co on by zrobił w wagonie" - wspominała Amiel w rozmowie z Remigiuszem Grzelą.

"Egzamin z Zagłady" został przełożony na polski w tym samym roku, gdy ukazał się w Izraelu. W kolejnych latach Amiel wydała tomy wierszy: "Nie zdążyłam" (1998) oraz "Wdychać głęboko" (2002) - wszystkie one pośrednio lub wprost odnoszą się do przeżyć okupacyjnych, doświadczeniu Holocaustu. Zagładzie poświęcony jest jej zbiór opowiadań "Osmaleni" (1999), który w 2000 roku nominowano do Nagrody Literackiej "Nike". Nominowany do tej nagrody został też wydany w 2008 roku kolejny tom prozy Amiel "Podwójny krajobraz". Za tom poetycki "Spóźniona" nominowana została w 2017 roku do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 2017.

Reklama

Amiel stopniowo zaczęła pisać także po polsku. "Wróciłam do mówienia po polsku dopiero jakieś dwadzieścia lat temu. Wcześniej jedynie czytałam. Miałam rodzinę w Częstochowie, przysyłała mi książki. Postanowiłam, że nie będę pisała po polsku, dopóki nie nauczę się świetnie hebrajskiego. Pierwsze wiersze napisałam po hebrajsku. Co ciekawe pisanie po hebrajsku otworzyło mnie na polszczyznę. Wróciła, bo była w mózgu" - mówiła Grzeli. W 2014 roku ukazała się w Polsce jej autobiografia "Życie. Tytuł tymczasowy".

Irit Amiel opisywana była często jako łączniczka miedzy kulturami: tłumaczyła wiersze współczesnych izraelskich poetów na język polski, jak i polskie utwory na język hebrajski. W rozmowie z Remigiuszem Grzelą mówiła: "Bardzo polski lubię. Uważam, że to ładny język, chociaż wszyscy mówią, że jest okropny. (...) Lubię polski, bo urodziłam się w tym języku. Łączy mnie z moim dzieciństwem, z rodzicami. Poza tym lubię sposób, w jaki można tworzyć słowa. (...) Ze swoimi dziećmi nie rozmawiałam po polsku, ale śpiewałam im po polsku, więc wiedziały, że skądś przyjechałam. Że nie jestem stąd, jak mój mąż". W częstochowskim domu rodzinny Amiel mówiło się po polsku. "Jedynie język łączy mnie z tamtym życiem" - wspominała.

Amiel pisała: "Człowiek rodzi się w jakimś kraju, jakimkolwiek. Mówi się do niego jakimś językiem, jakimkolwiek. Matka śpiewa mu w tym języku kołysanki, strofuje go, ojciec rozśmiesza, opowiada bajki. I staje się ten język najistotniejszym językiem jego życia. A ja urodziłam się w Polsce i mówiono do mnie po polsku. Całe spektrum moich pierwszych doznań – dobrych i złych – było w języku polskim. Potem przyszło to, co się już dzisiaj wie aż za dobrze. Prawie wszyscy zginęli, a ja jakoś ocalałam i mając czternaście lat doszłam do wniosku, że Polska to bezwzajemna i beznadziejna miłość. Że trzeba szukać innego celu miłości. To nie Polska opuściła mnie, to ja opuściłam Polskę, kraj, w którym moja rodzina żyła od szesnastego wieku, w miasteczkach i wioskach w okolicach Częstochowy. (...) Opuściłam wprawdzie Polskę dla Izraela, ale język poszedł za mną i stał się tym ostatnim ogniwem łączącym mnie z moim dzieciństwem i z tym wszystkim, co się tutaj działo. Bo człowiek emigruje z kraju, ale trudno mu wyemigrować z języka. Trwa to bardzo długo, nieraz dziesiątki lat, aż można się będzie w tym nowym, choćby najpiękniejszym języku, poruszać zupełnie swobodnie, być w nim jak w domu. Aż kwiat w nim zapachnie, a motyl będzie tak barwny jak w języku macierzystym”.

Z polskiego na hebrajski przetłumaczyła m.in. utwory Marka Hłaski, Henryka Grynberga, Hanny Krall, "Wśród przyjaciół i wrogów. Poza gettem w okupowanym Krakowie" M. M. Mariańskich (1987), "To jest morderstwo" Mieczysława Frenkla (1988), wiersze Wisławy Szymborskiej. Z hebrajskiego na polski przełożyła wiersze współczesnych poetów izraelskich i wydała je w autorskiej antologii. Jej twórczość była przekładana na języki: angielski, węgierski, włoski, niemiecki.

Henryk Grynberg pisał o opowiadaniach "Podwójny krajobraz": "Jest to pogranicze prozy i poezji, bo precyzyjnie komponowane, krótkie opowiadania tej poetki rodzą się z takich samych błysków i skojarzeń jak poezja i są tak samo skondensowane. Drugą charakterystyczną a mistrzowską cechą zarówno prozy, jak i poezji Irit Amiel są nieprzewidywalne, wręcz zaskakujące konkluzje, które przywodzą czasem na myśl literaturę kryminalną, bo też i jest to rzecz o Zbrodni i przez wielkie Z. I niech nikt więcej nie mówi, że o Zagładzie wszystko już napisano, bo każde zdanie, tego zbioru dowodzi, że w otchłani tej nie ma dna".